Tysiące ludzi przyjechało dziś rano do Katowic, nawet nie wiedząc, że odpowiednie służby mogą sprawdzić którędy dokładnie, o której godzinie i czy samochód jeszcze jest w mieście. Jeśli ktoś przyjechał samochodem kradzionym albo poszukiwanym z innego powodu, policja w tej samej chwili powinna o tym wiedzieć. To tylko jedna z możliwości nowego miejskiego monitoringu. Spędziliśmy kilka godzin w sercu systemu KISMiA, żeby sprawdzić krok po kroku jak działa.
Katowicki Inteligentny System Monitoringu i Analizy jest jeszcze w trakcie odbiorów, ale od kilku miesięcy sukcesywnie uruchamiane są kolejne jego funkcjonalności. Tym co odróżnia go od zwykłych monitoringów jest “inteligencja”. System sam alarmuje, że dzieje się coś niepokojącego. Skąd to wie? Przez wiele miesięcy wykonawca wspólnie ze strażą miejską aranżowali różne sytuacje, takie scenki rodzajowe. Jest ich kilkanaście. System alarmuje jeśli np. ktoś leży na ulicy albo tworzy się zbiegowisko, co może oznaczać bójkę. Ale nie zawsze od razu. W przypadku leżącego człowieka, alert zostanie wysłany dopiero po minucie, a samochód parkujący np. na ścieżce rowerowej wzbudzi czujność po dwóch lub trzech minutach. Czasowo alarmy są też zawieszane. Przykładowo podczas jarmarku na Rynku system co chwilę wysyłałby alert, bo wiele osób gromadzi się na małej przestrzeni. Podobnie działa to w 16 strefach aktywności rodzinnej (to place zabaw i fitness). Tu alarmy są uruchamiane dopiero kiedy się ściemni. Wtedy raczej mało kto przychodzi z dzieckiem się pobawić, są za to panowie pijący alkohol albo ludzie wyprowadzający swoje psy.
Operatorzy monitoringu (na razie na dyżurze jest dwóch strażników miejskich), nie mają podglądu na wszystkie kamery, bo to niemożliwe. Po pierwsze, potrzebna byłaby to tego bardzo duża ściana z monitorami. Po drugie, ludzkie oko (a właściwie mózg) jest w stanie kontrolować widok z maksymalnie 8 kamer. Dlatego operatorzy wybierają obraz z miejsc, w których najczęściej coś się dzieje. W reagowaniu na niebezpieczne sytuacje pomaga im informatyka i komputery. Kiedy system wygeneruje alarm, wówczas na mapie z zaznaczonymi wszystkimi kamerami, w konkretnym miejscu zaczyna migać odpowiednia ikonka. Wówczas operator może sobie włączyć podgląd na tę kamerę i zareagować.
Najszczelniej obstawione kamerami jest oczywiście ścisłe centrum miasta. Patrząc od północy, kamery zamontowane są przy kinie Kosmos, przy Spodku/Rondzie, przy Hotelu Katowice, Separatorze i na środku Rynku. Na tym ostatnim na stałe obserwują cztery strony świata. Idąc w kierunku zachodnim, wiszą na ul. Piotra Skargi przy DH Ślązak, Mickiewicza/Stawowej, przy ul. Wawelskiej, skrzyżowaniu ulic 3 Maja i Stawowej (stały obraz na cztery strony świata) i na Placu Wolności (3 kamery).
W śródmieściu kamery są też na Placu Kwiatowym/Pocztowej, Mariackiej (na całej długości), Bankowej, na skrzyżowaniu Kościuszki i Kochanowskiego, Plebiscytowej i Dąbrowskiego, na Lompy (przy Jagiellońskiej), na Placu Oddziałów Młodzieży Powstańczej i na Placu Andrzeja (plac zabaw). Wszystkie miejsca z kamerami w Katowicach można znaleźć TUTAJ.
Część kamer jest obrotowa. Działają w ten sposób, że w stałych odstępach czasowych “krążą” wokół słupa, na którym są zamontowane. Dzieje się tak do momentu, aż podczas zaplanowanej penetracji terenu wydarzy się coś, co komputer odczyta jako zdarzenie niebezpieczne. Wtedy kamera przerywa obrót i koncentruje się na miejscu, które wskazuje system.
Ciekawym rozwiązaniem są też kamery na dziesięciu głównych ciągach komunikacyjnych. Wprawdzie urząd miasta nie ujawnia o jakie konkretnie drogi chodzi, ale można się domyślić, że o te, którymi wjeżdża do i wyjeżdża z miasta najwięcej samochodów. To m.in. Mikołowska, Aleja Korfantego, Aleja Roździeńskiego, ul. Chorzowska czy ul. Bytkowska. Na każdym z punktów są co najmniej dwa urządzenia. Jedno monitoruje ruch w szerszej perspektywie, a drugie sczytuje numery rejestracyjne. Dzięki temu wiadomo ile samochodów, kiedy, jak długo i z jakiego miasta (powiatu) przejeżdża przez Katowice. W przyszłości może to zostać wykorzystane m.in. do planowania nowych dróg albo korekty rozkładu jazdy autobusów.
Wszystko co widzą kamery jest nagrywane i przechowywane przez 30 lub 60 dni (alerty). Cały czas przed monitorami w Miejskim Centrum Ratownictwa siedzi dwóch operatorów. Podgląd na widok z kamer ma też dyżurny w komendzie policji. Nieoficjalnie przedstawiciele straży miejskiej mówią, że do obsługi systemu potrzebne są co najmniej cztery osoby. – To jeszcze bardzo początkowa faza funkcjonowania systemu. Cały czas obserwujemy i analizujemy sytuację. Jeśli zajdzie taka potrzeba, niewykluczone, że liczba operatorów się zwiększy – mówi Mirosław Cygan, naczelnik wydziału zarządzania kryzysowego UM Katowice.
KISMiA kosztował prawie 14 mln zł. W tej kwocie jest m.in. zakup 139 nowych kamer.