Przy ul. Teatralnej, na terenie należącym do miasta, powstało małe wysypisko. Pomysłów na to, kto miałby je usunąć nie przybywa. Za to śmieci tak. Jak się okazuje, brak sprzątania wynika z braku porozumienia pomiędzy miastem i wspólnotami mieszkaniowymi. Tyle że mieszkańców średnio to interesuje. Oni chcą mieć przed domem porządek.
O tym, że na podwórku przy ul. Teatralnej 17 źle się dzieje poinformował nas jeden z czytelników. – Przy koszach na odpady powstało dzikie wysypisko. Można tam znaleźć wannę, muszle klozetową, lodówki, krzesła, gruz, po prostu wszystko. Rzeczy są znoszone głównie przez bezdomnych, którzy spędzają na tym śmietnisku noce, zakłócając przy tym ciszę nocną. Dodatkowo w tej okolicy zalęgły się szczury, które można bez problemu spotkać w biały dzień – alarmuje pan Maciej.
Faktycznie, po przejściu za budynek w oczy rzucają się rozrzucone odpady. Okazuje się jednak, że nie jest to główny problem tego podwórka. Jest ono wykorzystywane przez 4 otaczające je budynki. Trzy z nich mieszczą się przy ul. Teatralnej (numery 17, 17 a i 17 b), a jeden przy ul. Szkolnej 10. Z kolei samo podwórko należy do miasta, a zarządza nim KZGM. To konsekwencja tego jak sprzedawanych było wiele lokali, czyli tylko po obrysie budynku. W takich sytuacjach miasto proponuje mieszkańcom dzierżawę na korzystnych warunkach. Po to, żeby to oni mogli decydować o przestrzeni, z której korzystają. I tu pojawia się problem. Działają tu 3 wspólnoty mieszkaniowe. To one nie mogą dojść ze sobą do porozumienia w sprawie dzierżawy. – Część świadomych właścicieli chce na to przystać, a część nie wyobraża sobie, że będzie płacić za teren należący do miasta – mówi Igor Machnik, administrator z firmy Mur-Beton. Jak twierdzi, w sprawie dzierżawy podwórka odbyły się dziesiątki spotkań i trwa ona od około 8 lat. Do uchwały w sprawie podwórka nigdy nie doszło, ponieważ zawsze były jakieś wątpliwości. Jedna ze wspólnot kwestionowała umowę dzierżawy i domagała się od miasta uporządkowania terenu przed jej podpisaniem.
Natomiast KZGM konsekwentnie nie zamierza płacić za teren, którego nie używa. – Jeśli ktoś coś użytkuje, to powinien o to zadbać. To wspólnoty powinny wziąć odpowiedzialność za teren – mówi Beata Bąk, kierownik działu obsługi wspólnot mieszkaniowych w KZGM. Rozwiązania problemu nie ułatwia brak zamykanych bram. Dziedziniec pomiędzy budynkami jest całkowicie otwarty i każdy może tam wejść prosto z ulicy. Nie wiadomo czy zamknięcie podwórka sprawiłoby, że wysypisko nie będzie się powiększać. Za to wiadomo, że bramy również znajdują się na terenie należącym do miasta. Zdaniem Bogusławy Żakiewicz, zarządzającej nieruchomością przy ul. Szkolnej 10, ich brak to największa bolączka. Zdania są podzielone, a śmieci nadal nie ma kto posprzątać. Nikt z mieszkańców nie chce się do nich przyznać. – Na pewno tych śmieci nie wyrzucił nikt ze Szkolnej 10. To wygląda jakby ktoś zrobił remont, wyrzucił niepotrzebne rzeczy i tak to już zostawił. Ten ktoś powinien mieć na tyle odwagi cywilnej, żeby się tym zająć – mówi Bogusława Żakiewicz.
Na razie nie ma jednak nadziei, żeby ktoś faktycznie miał się tym zająć. Nie zamierza tego robić również MPGK, które odpowiada w tym miejscu za wywóz odpadów. Te muszą być odpowiednio posegregowane, a niektóre z zalegających na tyłach budynku przy ul. Teatralnej 17 nie nadają się nawet do segregacji. Odpady o większym gabarycie są zbierane według określonego harmonogramu sprzed posesji. Natomiast metale czy chemia budowlana mieszkańcy muszą zawieźć na własną rękę do Gminnego Punktu Zbiórki Odpadów. Według Roberta Potuchy, wiceprezesa MPGK, pierwszym odpowiedzialnym za taki stan jest zarządca.
Analizując nastawienie wszystkich stron sporu, trudno o optymizm. Nie wiadomo więc kiedy zalegające 100 metrów od nowego Rynku śmieci zostaną uprzątnięte.
Gwoli ścisłości. Za teren i porządek na nim odpowiada właściciel/ zarządca/ administrator. Jeśli dopuścił on do bałaganu powinien albo wskazać mieszkańca odpowiedzialnego za taki stan rzeczy lub na swój koszt uprzątnąć (np. poprzez wynajęcie specjalistycznej firmy, których na rynku jest sporo). W przypadku dzikich wysypisk utworzonych na terenach miejskich należy powiadomić o tym odpowiednie służby np. straż miejską. Konkludując: nie może być regułą, że niektórzy mieszkańcy śmiecą gdzie popadnie a wszyscy pozostali ponoszą tego koszty. Jest zasada: zanieczyszczający płaci. Obywatel ma nie tylko prawa, ale również obowiązki.