Regularnie w internecie lądują zdjęcia starych lodówek, pralek czy telewizorów, które tygodniami stoją na ulicach, chodnikach czy przy wiatach śmietnikowych. Zwykle pod zdjęciami wylewa się fala oburzenia. Że syf, brud, miasto nie dba, gdzie są służby. Komentującym unika zwykle jeden drobny szczegółów. Tę pralkę, lodówkę czy telewizor na chodniku nielegalnie postawili przecież mieszkańcy. Często sąsiedzi albo nawet znajomi tych wszystkich złorzeczących na miasto, straż miejską czy MPGK. Elektrośmieci lądują nie tam gdzie powinny, bo jest na to społeczne przyzwolenie.
W środę na facebookowej grupie, na którą ludzie wrzucają zdjęcia potencjalnie wartościowych przedmiotów stojących przy śmietnikach oraz takich, których ktoś chce się za darmo pozbyć, jeden z mieszkańców umieścił zdjęcie pralki, stojącej przy wiacie śmietnikowej na ul. Zielonogórskiej. Dodał informację, że pralkę wystawił sąsiad i chyba jest jeszcze sprawna.
W komentarzu zwróciłem uwagę, że elektrośmieci nie wolno tak po prostu wyrzucać na śmietnik. Taką starą pralkę trzeba wywieźć do Gminnego Punktu Zbiórki Odpadów (w Katowicach są 4) albo zadzwonić do jednej z firm, które takie przedmioty bezpłatnie odbierają. Dodałem, że sklep, w którym kupiło się nowy sprzęt, ma obowiązek bezpłatnie odebrać stary, a od 1 lipca taką usługę (na telefon) będzie też świadczyło Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej.
No i się zaczęło. Zostałem wyzwany od konfidentów, społeczniaków i krawaciarzy (to chyba miało być obraźliwe). Ludzie się wzajemnie nakręcali. Pisali, żebym dzwonił na policję albo zatrudnił się w straży miejskiej i że jestem żałosny. Poniżej można sobie poczytać te komentarze.
Inni, w nieco łagodniejszym tonie, pisali, że nie ma się co czepiać, bo przecież ktoś sobie tę pralkę ze śmietnika weźmie i jeszcze mu posłuży. Kilkanaście minut później ktoś wrzucił zdjęcie jak pralka posłużyła złomiarzom. Tak jest najczęściej. Do takich nielegalnie wystawionych sprzętów szybko dobierają się różnego rodzaju zbieracze. Wymontują to, co można sprzedać na złomie, a rozwaloną resztę zostawiają. Potem stoi to wszystko i czeka nie wiadomo na co. Teoretycznie, MPGK nie zabiera elektrośmieci z ulicy czy wiat śmietnikowych, bo to nie jest wielki gabaryt. Takie sprzęty zawierają różnego rodzaju szkodliwe związki, metale i substancje i muszą zostać poddane recyklingowi przez specjalizujące się w tym firmy.
Oczywiście, zawiezienie lodówki czy pralki do GPZO stanowi pewien problem, ale, jak już wspomniałem, kupując nowy sprzęt, sklep musi za darmo odebrać stary. Są też firmy prywatne, które bezpłatnie odbierają takie sprzęty. Wreszcie, od 1 lipca będzie można zadzwonić do MPGK i poprosić o odebranie sprzętu z domu. Przy takich możliwościach nie ma żadnej racjonalnej przesłanki, żeby wystawiać lodówkę czy pralkę na ulicę.
Pan, który wstawił na FB zdjęcie pralki z informacją, że wystawił ją sąsiad, zamiast zwrócić mu uwagę, miał pretensje do mnie. To pokazuje, że świadomość w zakresie postępowania ze śmieciami (z elektro zwłaszcza) wciąż jest mizerna. Brakuje edukacji, brakuje informacji, ale brakuje też chęci samych mieszkańców. Nikt im wiedzy na siłę do głowy nie włoży, jeśli sami nie wykażą odrobiny inicjatywy.
Na szczęście odezwali się też ludzi myślący, rozsądni i mający pojęcie o ryzyku, jakie niesie ze sobą wyrzucanie elektrośmieci gdzie popadnie.
Pozostaje mieć nadzieję, że prędzej czy później takich osób będzie więcej. Wtedy starych pralek, lodówek i telewizorów na ulicach będzie znacznie mniej.
Jeżeli już ktoś bardzo chce przekazać komuś swój stary zużyty sprzęt elektryczny, to powinien o tym poinformować i znaleźć potencjalnego chętnego chociażby w internecie, zamiast zasyfiać przestrzeń publiczną swoimi gratami. Dla każdego myślącego, empatycznego człowieka jest to oczywiste. No ale niestety w tym kraju żyje duża grupa leniwych syfiarzy, o poczuciu ładu i estetyki jak gdyby wychowani byli w chlewie. Z takimi prymitywami jest bardzo małe pole do dyskusji Panie redaktorze, dlatego proszę robić swoje i nie marnować czasu na zbędne polemiki z prostaczkami.
Nie rozumiem oburzenia. To polaczki, janusze, grażyny oderwane od piwa za 2 zł i benefisu martyniuka. To polaczki, które w 30% z hakiem lecą głosować na pis.
wiekszosc ludzi w katowicach to syfiarze i widac to golym okiem !!!!