Podczas wtorkowego pierwszego w historii posiedzenia zgromadzenia Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii prezydenci, burmistrzowie i wójtowie wysłali jasny sygnał mieszkańcom swoich gmin: metropolia jest dla nas, a nie dla was. Chodzi nam tylko o politykę i łupy. Jesteście nam potrzebni tylko do głosowań, jako statystyka. Wszyscy wiemy, że metropolia niczego nie zmieni, więc nie macie czego żałować.
To co we wtorek odbyło się w sali Sejmu Śląskiego można nazwać po prostu demokracją. Ale można też nazwać po imieniu. To była żenada, prowizorka, chaos i zabawa dużych chłopców (i kilku pań) w piaskownicy. Z jednej strony banda prezydenta Katowic Marcina Krupy, z drugiej banda prezydenta Arkadiusza Chęcińskiego. Banda tego pierwszego wspierana jest przez PiS, a tego drugiego przez PO.
PRZECZYTAJ TEŻ: Wójt Gierałtowic przerwał pierwsze posiedzenie władz zgromadzenia metropolii
Prezydent Katowic wiedział, że trudno mu będzie przepchnąć do zarządu metropolii popieranych przez siebie i stronników kandydatów. Z kolei Chęciński był pewny, że zainstaluje na stanowisku szefa zarządu Kazimierza Karolczaka. Zresztą ten ostatni już witał się z gąską, a jego współpracownicy widzieli się w nowym biurze. Jednak nie tak szybko, a może w ogóle.
PRZECZYTAJ TEŻ: Mamy dwa tygodnie, żeby ochłonąć [OPINIE PREZYDENTÓW]
Fakty są takie, że podczas obrad odbyły się dwa głosowania. Patrząc tylko na ich wynik można śmiało powiedzieć, że Marcin Krupa jest podwójnym przegranym. Najpierw przegrał głosowanie w sprawie zmian w porządku obrad i wprowadzenia do niego punktu o wyborze zarządu metropolii, czemu był przeciwny (za zmianą było 25 gmin, przeciw 13, wstrzymały się 3). Potem nie zdołał uzyskać podwójnej większości w głosowaniu na przewodniczącego zgromadzenia (wprawdzie za były 22 gminy, przeciw 5, a 14 wstrzymało się od głosu, ale gminy popierające Krupę nie miały odpowiedniej liczby mieszkańców). Czyli prawy, a potem lewy prosty i nokaut. Prezydenta Katowic uratował wójt Gierałtowic, który zarządził dwutygodniową przerwę. Oczywiście tylko naiwny mógłby sądzić, że Joachim Bargiel zrobił to sam z siebie.
Mało kto zwraca uwagę na drobne, acz istotne szczegóły tych głosowań. To pierwsze było jawne, to drugie tajne. Skoro w tajnym głosowaniu na przewodniczącego Krupa uzyskał 22 głosy, to można założyć, że tylu prezydentów, burmistrzów i wójtów popiera ludzi wskazanych przez Katowice. Nawet jeśli łącznie tych gmin nie zamieszkuje ponad połowa mieszkańców metropolii (a to przy podwójnej większości jest kluczowe), to bez nich druga strona (czyli PO) nie wybierze swoich kandydatów. Mamy więc sytuację patową, która z politycznego punktu widzenia jest może ciekawa, ale dla oceny metropolii już na samym starcie jest dramatem.
Bo oto duzi chłopcy bawią się w politykę i chcą udowodnić jeden drugiemu, który jest lepszy. Gdzie w tym wszystkim są mieszkańcy? Gdzie transport, którym metropolia ma się zająć w pierwszej kolejności? Może rzeczywiście rację ma prezydent Gliwic Zygmunt Frankiewicz, który mówił dzisiaj, że “to są emocje związane z personaliami, ale przez to się przejdzie i metropolia będzie działała”. Co do emocji się zgadzam. Co do tego, że metropolia będzie działała, już nie. Niestety to nie jest tylko spór o to czyje ego będzie bardziej zaspokojone. To jest spór na linii PiS-PO, a z tego jeszcze nigdy nie wynikło nic dobrego.
Teraz przez dwa tygodnie będą się odbywały pielgrzymki i telefoniada po gminach. Tych najmniejszych również. Jedyny plus może być z tego taki, że panowie i panie dadzą sobie spokój z Karolczakiem i Ostaleckim (kandydat frakcji PiS) i poszukają naprawdę dobrego kandydata na szefa GZM. Gdzie? Może poza metropolią. W innej piaskownicy.