Kolejna awaria oświetlenia na skrzyżowaniu w centrum Katowic. Po powrocie z serwisu zainstalowane w chodniku przy przejściu dla pieszych ledy działały bez usterki tylko około miesiąca.
Trudno policzyć ile razy już światła w chodniku na ul. Mickiewicza psuły się i je naprawiano. Miesiąc temu pisaliśmy, że po długiej przerwie wróciło „innowacyjne oświetlenie”, jak określił je urząd miasta. Chodzi o 4 ledowe panele zainstalowane w 2019 roku na skrzyżowaniu ulic Stawowej i Mickiewicza. Ich celem było ostrzeganie „przechodniów zapatrzonych w telefony komórkowe, osób starszych i dzieci” zanim wejdą na pasy. Dzięki wbudowanemu w chodnik „pływającemu” oświetleniu, nie muszą podnosić głowy, żeby zobaczyć, czy mają zielone czy czerwone światło.
Tyle teorii, a w praktyce oświetlenie częściej nie działa niż działa. Miesiąc po tym, jak napisaliśmy, że zostało naprawione, znowu musimy napisać, że się zepsuło. Wydawało się, że naprawa będzie trwalsza, bo panele zdemontowano i dopiero po kilku miesiącach ponownie powróciły. W ostatnich dniach było różnie. Raz światła nie świeciły wcale, a raz tylko po jednej stronie skrzyżowania. Jak informuje MZUiM, uszkodzeniu uległ komputer sterujący systemem. Element jest już naprawiany przez producenta oświetlenia.
Do tej pory, w ciągu dwóch lat serwisowano panele aż 8 razy. Jeszcze może się to zdarzyć wiele razy, bo termin gwarancji upływa 30 lipca 2024 roku. Miasto za naprawienie sygnalizacji nie płaciło i jeszcze długo nie będzie, ale wadliwy sprzęt kosztował 158 tys. zł.
W 2024 roku problem się skończy razem z gwarancją. Oświetlenie przestanie działać na zawsze. Tak jak “świecące” elementy na Rynku i 3 Maja.
Ostatnio miałem wątpliwą przyjemność spacerowania po centrum Katowic. Więc się przyjrzałem temu obrazowi nędzy i rozpaczy.
Spytajcie Krupę jak się mają inne innowacyjne światła pod torami tramwajowymi na rynku… Nigdy nie działające, na które poszło kiedyś ponad 2 miliony a potem zapadła ciemność (i głucha cisza nad zmarnowanymi wydatkami)