Pierwsze kary dla otwartych lokali gastronomicznych w Katowicach. Sanepid ukarał kilku przedsiębiorców. Musieli zapłacić nawet kilkanaście tysięcy złotych, ale nie zamierzają odpuszczać.
W Katowicach jako pierwszy otworzył się Bułkęs przy ul. Wojewódzkiej. Lokal zaczął przyjmować gości przy stolikach 15 stycznia. To było bardzo medialne otwarcie. Niedługo po tym, jak pojawili się pierwsi klienci, przyszli funkcjonariusze policji i pracownicy sanepidu. Później stopniowo kolejni przedsiębiorcy decydowali się na wznowienie działalności stacjonarnie, mimo obostrzeń. Jak podaje policja, aktualnie w Katowicach działa 9 lokali gastronomicznych. My naliczyliśmy ich 11. W Katowicach na miejscu można zjeść lub napić się w Bułkęsie, Homerun Kato, Sweet Home Silesia, Misce, Restauracji “U Romana”, Zdrowej Krowie w Piotrowicach, Bavitto, Via Toscana, Kredensie przy Rynku, Małym Kredensie, Zdrowej Krowie na Mariackiej. Jednak można podejrzewać, że otwartych lokali gastronomicznych jest więcej.
Ostatni z nich otwarty został w poniedziałek. Zdrowa Krowa przy ul. Mariackiej 33 to pierwszy lokal otwarty na imprezowej ulicy. Pierwszego dnia nie pojawiła się tu policja. Jednak właściciele spodziewają się, że nastąpi to prędzej czy później.
– U nas można zjeść na zasadzie testera smaku. Dany gość wypełnia ankietę “covidową”. Jeżeli spełnia te kryteria, to wypełnia ankietę testera smaku – mówi Mariusz Dziadowicz, szef kuchni w Zdrowej Krowie. Dodaje, że w lokalu jest zachowany reżim sanitarny taki, jak przed zamknięciem branży gastronomicznej. To ma być forma protestu. – Tarcza nie dla wszystkich zadziałała. 31% branży gastronomicznej dostało to wsparcie, bo znam takie restauracje. Ja jestem w większości, która nie dostała tego wsparcia – mówi Dziadowicz. Poniedziałek dla Zdrowej Krowy przy Mariackiej, która działa tu od 6 lat, był bardzo udany. Podobnie jest w większości otwartych dla klientów lokali w Katowicach. Trudno znaleźć tam wolny stolik.
Jednak wizyty regularnie składają tu też służby. – Wobec dziewięciu restauracji, które na chwilę obecną są otwarte w Katowicach, prowadzone są czynności. W sprawie 6 skierowano już wnioski do sądu o ukaranie za popełnione wykroczenie – mówi mł. asp. Agnieszka Żyłka, oficer prasowy katowickiej policji. Chodzi o art. 116 par. 1a kodeksu wykroczeń, który brzmi: “Kto nie przestrzega zakazów, nakazów, ograniczeń lub obowiązków określonych w przepisach o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi, podlega karze grzywny albo karze nagany“.
Na razie jeden z takich wniosków sąd rozpatrzył pozytywnie i wydał wyrok nakazowy, ale jest on jeszcze nieprawomocny. O tym, jaka kara spotka przedsiębiorcę nie decyduje policja. – Naszym zadaniem jest przygotowanie materiału potwierdzającego zastaną sytuacje, czyli to, że restaurator przyjmuje gości w lokalu – tłumaczy mł. asp. Żyłka. Kontrole są regularne, ale ich częstotliwość jest różna. Czasami policjanci pojawiają się w lokalu raz dziennie lub raz na kilka dni. Jednak zdarzało się, że interweniowali nawet kilka razy jednego dnia, bo musieli reagować na zgłoszenia mieszkańców. Choć, jak przyznaje mł. asp. Agnieszka Żyłka, początkowo takich telefonów policja odbierała więcej niż teraz. Dodaje, że rola funkcjonariuszy ogranicza się do asystowania pracownikom sanepidu. – Instytucją wiodącą i mającą uprawnienia do kontrolowania placówek gastronomicznych jest państwowa inspekcja sanitarna – zaznacza oficer prasowa katowickiej komendy.
Konsekwencje ze strony sanepidu są bardziej bolesne. Kara administracyjna pod rygorem natychmiastowej wykonalności dla lokalu może wynieść jednorazowo nawet 30 tys. zł. Pracownicy Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej przeprowadzili od 15 stycznia 14 takich kontroli w lokalach gastronomicznych. – Do tej pory wydano 5 decyzji administracyjnych wymierzających kary pieniężne na łączną kwotę 60 tys. złotych – informuje katowicki sanepid. Pierwszy ukaranym lokalem jest Bułkęs, który musiał zapłacić 12 tys. złotych. Kary dla pozostały lokali są podobnej wysokości – od 10 do 13 tysięcy złotych.
Przedsiębiorcy nie mają wyjścia. Jeśli sami nie przeleją pieniędzy, to kara ściągana jest z konta w ciągu 7 dni od dnia wydania decyzji. Z kolei od decyzji powiatowego sanepidu mogą odwołać się w ciągu dwóch tygodni do wyższej instancji, czyli Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Katowicach. Tak też się dzieje. Właściciele Bułkęs czeka właśnie na decyzję z wojewódzkiego sanepidu. Ten może podtrzymać decyzję powiatowego lub skierować sprawę do ponownego rozpatrzenia. Jeśli sanepidy będą zgodne co do kary administracyjnej, to przedsiębiorcy mogą ją zaskarżyć w sądzie administracyjnym. Niektórzy właściciele lokali gastronomicznych już się do tego przygotowują.
Nie przypominam sobie żebym kiedykolwiek w mojej 43 historii widział olbrzymią kolejkę do restauracji składająca się z kilkudziesięciu ( tak to nie przesada) ludzi znudzonych domowym jedzeniem i JEDZENIEM W DOMU. Mialem wcześniej zarezerwowany stolik i obserwowałem jak wytrwale ludzie czekają na to by dostać się do środka. 3h tyle czasu stali żeby zjeść poza domem. Gdyby otwarte były wszystkie restauracje to ludzie nie stali by w kolejkach do tylko kilku z nich narażając się na bezpisredni kontakt. Rozeszli by się po wszystkich lokalach a lokale te były by bezpieczniejsze bo mogły by rozrzedzić stoliki na sali. Ale mądre głowy w rządzie wolą do tego młyna inspektorów wysyłać.