Barbórka w Nikiszowcu. Orkiestra dęta kopalni “Wieczorek” przeszła ulicami osiedla. Większość mieszkańców podziwiała ją zza gardiny. Więcej było smartfonów niż górników.
Prawie do samego końca nie było pewne, czy tradycyjna pobudka barbórkowa w Nikiszowcu się odbędzie. Ostatecznie orkiestra dęta funkcjonująca przy już nie działającej kopalni “Wieczorek” zebrała się rano, żeby dać koncert na osiedlu. W trakcie przemarszu kapelmistrz Andrzej Pisarzowski dostał od jednej z mieszkanek wykonane przez nią czako. – Dzieci nas tu doceniają – mówił z uśmiechem. Jednak później, jak co roku, szczerze podsumował sytuację orkiestry. – W takiej dzielnicy jak Nikiszowiec, wpisanej na listę UNESCO, nie znajdzie się jakieś miejsce, żeby nam pomóc co najmniej lokalowo. Inne kraje dbają o orkiestry, o kulturę. Tutaj jakoś nie widać tego, ja tego przynajmniej nie czuję – powiedział kapelmistrz.
W trakcie barbórkowej pobudki mieszkańcy w większości obserwowali orkiestrę z okien. Znacznie więcej było młodych ludzi ze smartfonami niż starszych mieszkańców i górników. Ci przyznają, że Barbórka na Nikiszu zmieniła się na przestrzeni lat. – Kiedyś było huczniej, więcej było widać tych górników, a dzisiaj to powoli odchodzi. Ale jeszcze można powiedzieć, że ta tradycja jest kontynuowana – mówi Rafał Czarniak, były pracownik KWK “Wieczorek” i obecny KWK “Murcki-Staszic.
Odkąd kopalnia została zamknięt,a Nikiszowiec jest coraz mniej górniczy. Zwłaszcza ten rok, z powodu pandemii i nie tylko, odebrał górnikom radość ze święta. Nie ma przede wszystkim wyczekiwanej co roku karczmy piwnej. – W tym roku myśmy się już pogodzili, że nie będzie. Wiemy też w jakim ciężkim miejscu jest górnictwo dzisiaj. Wiadomo, zabawa, zabawą, ale też zdajemy sobie sprawę jak to górnictwo dzisiaj wygląda – dodaje mieszkaniec “Korei”. Dzisiaj razem z 11-letnim synem poszedł na barbórkową mszę do kościoła św. Anny. Tak, jak kiedyś jego na obchody zabierali rodzice. Dobrze dawne Barbórki wspomina również pani Helena, która w KWK “Wieczorek ” przepracowała 25 lat na sortowani. – Chodziliśmy na takie biesiady piwne z mężczyznami, mieliśmy grzane piwo, był taki babski comber. Teraz to wszystko zanikło i człowiek już nie pracuje. Żal tych czasów, bo człowiek rozrywkowy był. Już się zapomina o tych emerytach – mówi Helena Łazaj. Dzisiaj orkiestra jej nie obudziła, bo zaczęła grać godzinę później niż zwykle – o 7.00. Pani Helena specjalnie wstała wcześniej, żeby posłuchać dobrze znanych marszów.