Obrońcy dzików będą protestowali w Katowicach. To reakcja na decyzje polityków, które prawdopodobnie będą fatalne w skutkach. W Katowicach skala zjawiska nie jest groźna, bo populacja zwierząt nie powinna się zmienić. Leśnicy wierzą w etykę łowiecką i dobrą wolę myśliwych.
Podobnie jak w innych miastach Polski, również w Katowicach odbędzie się protest w obronie dzików. To reakcja na odstrzał, który ma się rozpocząć w najbliższych dniach. Zgodnie z planem Polskiego Związku Łowieckiego myśliwi zaczną odstrzał 12 stycznia. Populacja dzików w Polsce jest szacowana na ok. 215 tys. osobników, a odstrzelonych ma zostać nawet 210 tys. Te działania myśliwych są możliwe dzięki decyzjom podejmowanym przez dwa resorty, Ministerstwo Środowiska i Ministerstwo Rolnictwa, i mają na celu walkę z chorobą ASF, czyli afrykańskim pomorem świń. Zdaniem przeciwników to tylko oficjalne stanowisko, bo prawdziwym powodem masowego odstrzału jest walka o elektorat i przypodobanie się myśliwym. List w sprawie masowego odstrzału napisali do premiera Mateusza Morawieckiego m.in. naukowcy PAN. “Uważamy, że decyzja ta zapadła pod naciskiem politycznym i nie ma żadnego merytorycznego uzasadnienia” – piszą. Pod listem podpisało się 300 naukowców.
Wątpliwości budzi to, że odstrzał ma być prowadzony również tam, gdzie ASF nie stwierdzono. Tak jest na przykład w Nadleśnictwie Katowice. Wiadomo, że po tym sezonie łowieckim w katowickich lasach dzików prawdopodobnie będzie mniej. Ile osobników żyje tu obecnie? Tego jeszcze nie wiadomo, ponieważ inwentaryzację dzika przeprowadza się raz w roku na wiosnę. W marcu 2018 roku na terenie lasów Nadleśnictwa Katowice populacja liczyła 306 dzików. Natomiast w poprzednim sezonie łowieckim, od 1 kwietnia 2017 roku do 31 marca 2018 roku, myśliwi odstrzelili 979 osobników. – Populacja dzików jest stabilna i bardzo dynamiczna. Rozmnażają się młode osobniki, nawet 11- i 12-miesięczne – mówi Grzegorz Skurczak, zastępca katowickiego nadleśniczego.
Dziki rozmnażają się cały rok, więc populacja bardzo szybko się powiększa nawet o 200-300% w skali roku. Dlatego w tym roku odstrzelone w Katowicach mają zostać minimum 632 dziki. Limitu nie ma, bo od kilku lat nie są one określone przez ministerstwa. Są za to naciski na zwiększenie intensywności odstrzałów.
– Możemy nie lubić myśliwych, ale odstrzał zwierzyny jest potrzebny. Gdyby się nie prowadziło odstrzałów, to zwierzęta – nie mówię
tu tylko o dzikach – zjadłyby swój własny dom – tłumaczy Jacek Wąsiński, pracownik Nadleśnictwa Katowice, który prowadzi Leśne Pogotowie na granicy Katowic i Mikołowa. Jednak, jak tłumaczy, takie działania nie pomogą w walce z chorobą. Wręcz przeciwnie, mogą mieć fatalne skutki.
– Dzik jest bardzo ważny. To zwierzę, które jest sprzymierzeńcem lasu. Odstrzały na taką skalę są zaburzeniem ekosystemu – mówi Wąsiński. Dziki zjadają szkodniki i owady, w tym kleszcze. Główną rolę w rozprzestrzenianiu ASF odgrywa człowiek. –Dlaczego dzik, mówiąc kolokwialnie, ma kończyć z “kulką”?Skuteczność walki z ASF zależy przede wszystkim od świadomego działania ludzi, polegającego na zabezpieczeniu zgodnym z zasadami bioasekuracji (zasady dot. ochrony przed ASF – przyp. red.) w gospodarstwach rolnych – wyjaśnia.
Jak wynika z planów łowieckich w Nadleśnictwie Katowice na ten rok, wielkość populacji dzików po odstrzale nie będzie się bardzo różniła od tej z poprzednich lat. Rozsądne gospodarowanie populacją jest jednym z zadań leśników. Jacek Wąsiński wierzy też w etykę łowiecką myśliwych i ich dobrą wolę. Jednak nie wszędzie może to wyglądać tak, jak w Katowicach. Przeciwnicy odstrzału spotkają się w czwartek, o godz. 18.30, na katowickim Rynku. Więcej o manifestacji TUTAJ.