Pożary wybuchły jeden po drugim. Dwa samochody osobowe zapaliły się niemal w tym samym momencie. W jednym z nich była instalacja gazowa. Dzięki szybkiej reakcji mieszkańców i strażaków nie stało się nic poważnego.
Strażacy szybko opanowali obydwa pożary. Dyżurny odebrał zgłoszenia w ciągu kilku minut. Pierwsze o godzinie 1.38, a drugie 3 minuty później. Najpierw strażacy ugasili palącego się niebieskiego chevroleta lacetti. Samochód stał na podwórku kamienicy przy ul. Wróblewskiego 31, tuż pod oknami mieszkańców. Nie został bardzo zniszczony. Jednak pożar był niebezpieczny, ponieważ chevrolet miał instalację gazową. Szybkie zgłoszenie i interwencja strażaków sprawiły, że nie doszło do rozprzestrzenienia się ognia.
Trwała jeszcze akcja strażaków, kiedy kolejny samochód płonął około 200 metrów dalej. Tym razem w ogniu stanął biały mercedes klasy E zaparkowany przy ul. Markiefki, na wysokości numeru 75. Tu zniszczenia są dużo większe. Strażacy musieli przeciąć klapę bagażnika, żeby dostać się do środka, bo właściciela samochodu nie było na miejscu. Mercedes spłonął niemal całkowicie.
W obydwu przypadkach kierujący akcjami strażacy jako prawdopodobną przyczynę pożarów wskazali podpalenie. Teraz sprawą zajmuje się policja. – Policjanci przeprowadzili oględziny na miejscu. Teraz czekamy aż na miejsce pojedzie biegły z zakresu pożarnictwa – mówi kom. Aneta Orman, oficer prasowy KMP w Katowicach. Właściciel chevroleta zgłosił sprawę i złożył wniosek o ściganie. W przypadku mercedesa nie zgłosił się właściciel, tylko użytkownik samochodu, więc śledztwo na razie nie będzie prowadzone.
No i wjedź tu samochodem na Bogucice…