To księża przychodzili święcić pokarmy do gospodarstw, skorupkami z poświęconych jajek zamykano kopce kretów, niektórzy święcili wino i ziemniaki. Co wkładano kiedyś do wielkanocnych koszyków w Polsce i na Śląsku?
W porównaniu ze święconkami naszych przodków, obecnie koszyki wielkanocne wypadają raczej skromnie. – Kiedyś święcono wszystkie potrawy, które spożywano w trakcie świąt. Było ich bardzo dużo, zwłaszcza na stołach zamożniejszych osób. Dlatego księża dojeżdżali do miejsc, w których te pokarmy były składowane – mówi dr Grzegorz Odoj, etnolog z Uniwersytetu Śląskiego. Czasem, gdy ktoś mieszkał szczególnie daleko, pokarmy zostawiano na przykład przy przydrożnych krzyżach. Zabierano je wieczorem, kiedy były już poświęcone przez księdza.
Od zawsze nieodzownym elementem w wielkanocnym koszyku były jajka. Dziś są one jednak tylko niedzielnym śniadaniem, kiedyś ich rola była o wiele większa. Zgodnie z tradycją święconki nie można było wyrzucać. Dbano o to szczególnie w przypadku skorupek z jajek. – Wierzono, że mają one szczególną moc. Dodawano je więc do paszy dla zwierząt i rozrzucano na rabatach, co miało zapewniać płodność. Zatykano nimi też kopce kretów – mówi Odoj. –Nie wynikało to jednak stąd, że krety czyniły jakieś zniszczenia. Chodziło o przesąd, zgodnie z którym kret ryjący w stronę domu miał zwiastować rychłą śmierć – dodaje. Urodzaj miały też zapewniać ziemniaki. Gospodarze, którzy uprawiali te warzywa, zakopywali je po poświęceniu na swoich polach.
Jak mówi Odoj, niektórzy do koszyków wkładali również wino. – Symbolizowało ono ostatnią wieczerzę, ale też radość i prawdę, w końcu “in vino verita est”. Czasem używano go też w Lany Poniedziałek i skrapiano nim panie.
Ale Wielka Sobota to nie tylko dzień święcenia pokarmów. Na Śląsku wodą święconą skrapiano również ciernie. Wynikało to z przekonania, że ostre przedmioty pomagają odegnać siły piekielne, chcące zagnieździć się w gospodarstwach. Dlatego w wielkanocną niedzielę rozrzucano je przed progami domów. Oprócz tego wieczorami, na ceremonię poświęcenia ognia, ludzie przynosili ze sobą patyki, które potem opalali nad płomieniem. Po przyjściu do domu nacierali się nimi, wierząc, że dzięki temu unikną chorób skóry.