Rodzina, znajomi, przyjaciele ze szkoły, przedstawiciele GKS-u Katowice, ale też ludzie, którzy nawet go nie znali. Pogrzeb Dominika Koszowskiego, 19-latka zamordowanego w niedzielę nad ranem przed dworcem PKP w Katowicach, zgromadził kilkaset osób.
Już kilka minut przed godziną 13:00 bazylikę św. Szczepana i Matki Boskiej Boguckiej wypełniły tłumy pogrążonych w żałobie. Na początek zabrzmiała pieśń, którą kończyły dźwięki harmonijki rozchodzące się po wnętrze kościoła.
Odprawiający mszę kapłan w trakcie kazania mówił, że Bóg stawia przed człowiekiem dwie drogi – drogę życia i drogę śmierci. Przypominając tragedię, przestrzegał: Zadaj sobie pytanie: dlaczego jeszcze żyjesz? Tragedia mogła dotknąć ciebie, każdego z nas.
Podkreślił też wagę i sens tego tragicznego wydarzenia, które dla wszystkich powinno być przestrogą: Albo wyjdziemy z tego kościoła i zatrzymamy się w śmierci, cierpieniu, nienawiści, w żalu, albo wybierzemy drogę życia.
Po zakończeniu mszy kondukt żałobny przeszedł na cmentarz parafialny, gdzie pochowano Dominika. Jego pamięć uczczono minutą ciszy. Nawet po jej zakończeniu, mało kto się odzywał. Wstrząśnięci tragedią ludzie rozchodzili się w całkowitym milczeniu.
Dominik Koszowski miał 19-lat. W tym roku skończył liceum. Do czerwca trenował w młodzieżowych drużynach GKS-u Katowice. W niedzielę nad ranem na ul. 3 Maja wziął udział w bójce, podczas której dwukrotnie został dźgnięty nożem. Mimo przewiezienia do szpitala, chłopak zmarł. Sprawca ataku nadal jest poszukiwany przez policję.
Mateusz Spyra