Reklama

Wiadukty zamknięte bez sensu, ITS nie działa i puste miejsca przy stole. Pierwsze spotkanie ws. kolejowej inwestycji było spokojne

Łukasz Kądziołka
Prezentacja, podświetlane banery i gadżety dla mieszkańców. Tak było podczas pierwszego spotkania dotyczącego kolejowej inwestycji w Katowicach. Nie spotkało się ono z większym zainteresowaniem. Jednak nie ma to być ostatnie takie wydarzenie. Choć nawet mieszkańcy byli zaskoczeni, że zorganizowano je w takim momencie.

Niewiele osób przyszło na spotkanie zorganizowane głównie dla mieszkańców Ligoty. Tak można sądzić po lokalizacji, bo PKP PLK zaprosiło katowiczan do szkoły na Kokocińcu. W auli Zespołu Szkolno-Przedszkolnym nr 20 zebrało się około 50 osób. Wliczając w to radnych, których było siedmioro. Słaba frekwencja nie odzwierciedla tego, co na co dzień dzieje się w internecie, gdzie mieszkańcy Katowic i przyjezdni chętnie dzielą się krytycznymi opiniami na temat inwestycji kolejowej. W spotkaniu wzięli udział przedstawiciele inwestora, czyli PKP Polskich Linii Kolejowych oraz wykonawców –  firm Torpol i Intop. Był też naczelnik Wydziału Transportu UM Katowice Bogusław Lowak i przedstawiciel GZM Grzegorz Rutkowski, który przez całe spotkanie nie zabrał głosu ani razu. Ci dwaj ostatni nie usiedli przy stole. Jako jedyni zajęli miejsca tam, gdzie publiczność.

Niektórzy z uczestników, choć zdecydowali się przyjść na spotkanie zorganizowane przez PKP PLK, zastanawiali się, dlaczego odbywa się ono w momencie, gdy inwestycja już trwa. Mieszkańcy już od kilku tygodni muszą mierzyć się z utrudnieniami na drogach, a dopiero teraz mogli o nie zapytać. Tomasz Kozłowski z rady dzielnicy Ligota-Panewniki dopytywał też, dlaczego nie poinformowano o nim wcześniej mieszkańców. – O tym, że dla państwa takie spotkania są bardzo istotne dowiedzieliśmy się z urzędu miasta. Obiecuję, że te spotkania będą cykliczne, żebyście państwo mieli na bieżąco informacje dotyczące inwestycji – zadeklarowała Magdalena Grobel, dyrektorka biura komunikacji i promocji w PKP PLK i obiecała, że następnym razem informacja o spotkaniu będzie przekazywana z dużym wyprzedzeniem.

Wolne miejsca dla przedstawicieli UM Katowice i GZM.

Mieszkańcy chcą pracy na 3 zmiany

To, co od jakiegoś czasu najbardziej elektryzuje mieszkańców, to tempo wykonywania prac. Zarzucali wykonawcy, że na wiaduktach prace toczą się bardzo powoli. –  Czy są jakiekolwiek plany, żeby wdrożyć trzyzmianowy system prac, żeby ta praca była ciągła? – pytał jeden z mieszkańców. Już ostatnio pisaliśmy, że zgodnie z umową, prace mają być wykonywane w godz. 6.00 – 22.00. Tyle na piśmie, bo w rzeczywistości wygląda to inaczej. W sieci pojawiają się zdjęcia pustego placu budowy już w godzinach popołudniowych. Z drugiej strony od mieszkańców os. Paderewskiego docierają głosy, że ciężkie roboty są prowadzone w godzinach nocnych. – Na ul. Bagiennej jest trzyzmianowy system pracy. Tam można pracować, bo nie ma zurbanizowanego terenu i tam ludzie nie mieszkają blisko. Na to pozwala nam prawo, decyzja środowiskowa i warunki, bo jesteśmy uzależnieni od ruchu pociągów – mówi Tomasz Waldowski, dyrektor kontraktu z firmy Torpol.

Założenie jest takie, że prace mają się odbywać „pod ruchem”, czyli przy kursujących pociągach. Na przykład na wiadukcie nad ul. Mikołowską sześć torów jest czynnych, a cztery są zamknięte. To sprawia, że wykonawca ma ograniczone możliwości prowadzenia prac. Z drugiej strony pozwala na to, żeby pociągi nadal mogły dowozić pasażerów do Katowic z południa czy od strony Gliwic. – W przypadku bardzo skomplikowanych obiektów inżynieryjnych na układach wielotorowych my budujemy na kilka etapów. Pewnie, że potrafilibyśmy szybciej, ale musielibyśmy wstrzymać ruch kolejowy i ruch drogowy całkowicie – wyjaśnia Marek Kuśka, dyrektor projektu w PKP PLK. Wtedy wiadukty dałoby się wyburzyć w weekend.

Niewidoczne prace na wiaduktach

Głos w tej sprawie zabrał też Dobromir Sośnierz, mieszkaniec tej części Katowic. Jak mówił, na ul. Mikołowskiej ruch został zamknięty i nic nie dzieje się na poziomie drogi. – Asfalt jest, a ruchu nie ma. Powinien być przejazd tak długo dostępny, jak długo nic się tam nie dzieje. Jeśli jest przerwa, nawet kilkudniowa i nic nie przeszkadza, żeby tam jeździć, to należy ten ruch otworzyć. Każdy dzień zamknięcia to są setki godzin marnowanych przez ludzi – uważa były poseł i europoseł. – Proces tworzenia organizacji ruchu był skomplikowany. Dla samej ul. Mikołowskiej są setki znaków poziomych i pionowych. Znaki są postawione już na autostradzie. To jest niemożliwe, otwieranie i zamykanie tej ulicy. Powstałby ogromny chaos – wyjaśnia Waldowski, przedstawiciel lidera konsorcjum.

Wykonawca udowadniał, że już pierwszego dnia na Mikołowskiej działo się sporo. – Tego samego dnia, kiedy firma Torpol weszła na roboty, ściągała sieć trakcyjną. To są prace na wysokości i niebezpieczne. Nie możemy pozwolić na to, żeby samochody w tym momencie jeździły. Poza tym na dole zaczęliśmy montować podpory tymczasowe wysokonośne – mówi Ciszek. Dodała, że sam układ drogowy pod wiaduktem będzie realizowany przy współpracy z Katowicami, więc o tym, kiedy i co będzie działo się na jezdni będzie decydowało miasto. Poza tym nie da się na chwilę otworzyć przejazdu.

Przedstawiciel PKP PLK przyznał, że na każdym z wiaduktów pojawiają się „tematy”, które zaskakują inwestora i wykonawcę. Chodzi m.in. o starą, niezinwentaryzowaną infrastrukturę. Wykonawca napotyka na przykład na kable, które mają po kilkadziesiąt lat. – My żmudnie musimy sprawdzać tą infrastrukturę. Jeżeli  mamy infrastrukturę czynną kablową i nie mamy wiedzy, kto jest gestorem tej sieci i do czego ona służy, to nie możemy po prostu przystąpić do demontażu infrastruktury – mówi Agnieszka Ciszek, inżynier budowy w Intop Warszawa.

Inteligentny system nie jest inteligentny

Mieszkańcy odnosili się też do tego, jak wygląda ruch na drogach na południu Katowic. Mówią o wielkich korkach i chaosie na drogach. Odczuwają to nawet bardziej osoby z południowych dzielnic niż w centrum, mimo zamknięcia ul. Mikołowskiej. To, co zwraca uwagę, jest brak reakcji na obecną sytuację na drogach. O to mają pretensje do urzędu miasta. Po czasie oczekiwania na światłach można zakładać, że nic nie zrobiono, żeby dostosować cykl sygnalizatorów do natężenia ruchu.

W związku z zamknięciem przejazdu ul. Kłodnicką, jeździ tędy bardzo mało samochodów. Mimo to dla kierowców jadących z ul. Kłodnickiej do ul. Kościuszki nic się nie zmieniło. – Sekwencja się nie zmieniła, choć na światłach stoją trzy auta, a było ich wcześniej trzydzieści – mówi Tomasz Kozłowski i wnioskuje także o wyłączanie sygnalizatorów w nocy, ponieważ uważa, że wtedy są zbędne. Odwrotną sytuację zauważyli kierowcy u zbiegu ulic Owsianej i Kościuszki. Tu z kolei obserwowany jest wzrost natężenia ruchu, ale nie ułatwia się kierowcom pokonania tego skrzyżowania. – Wszystkie sygnalizacje, na których wystąpiły zmiany w ruchu związane z zamknięciem m.in. wiaduktu w ciągu ul. Kłodnickiej, są objęte inteligentnym systemem zarządzania transportem. ITS powinien w sposób automatyczny dostosowywać długości świateł do występujących warunków ruchu – wyjaśnia naczelnik wydziału transportu. Bogusław Lowak dodaje, że nie opracowywano zamiennych programów sygnalizacji świetlnych w związku z inwestycją kolejową, ponieważ system powinien robić to sam. Jak widać, wbrew nazwie, nie jest na tyle inteligentny. – Zobowiązuję się to przekazać do MZUiM, do grupy, która na bieżąco monitoruje i zarządza sygnalizacjami na tych skrzyżowaniach – obiecał Lowak. Tą sprawą naczelnik ma zająć się dzisiaj. Przy okazji podkreślił, że autorem zmian organizacji ruchu nie jest miasto. Projekt przygotowuje PKP PLK, jako inwestor. Naczelnik nie wspomniał tylko, że to urząd zatwierdza ten projekt. Jeśli miasto nie zgadzałoby się na proponowaną tymczasową organizację, to wykonawca nie mógłby jej wdrażać. Trudno więc całą odpowiedzialnością obarczać kolejową spółkę.

Można było podejrzewać, że jednym z głównych tematów poruszonych w trakcie spotkania będzie pomysł stworzenia drogi przez las pomiędzy Katowicami a Rudą Śląską (połączenie ulic Wybickiego i Gościnnej). Tej sprawy nie poruszył nikt, choć mieszkańcy Kokocińca byli najbardziej zaangażowani w protest. Być może dlatego, że na objazd nie zgodził się prezydent Rudy Śląskiej, Kokociniec już nie żyje tym tematem.

Łukasz Kądziołka


Tagi:

Komentarze

  1. mieszkaniec 17 października, 2024 at 7:36 pm - Reply

    czytelnik – tys to z choinki urwał.
    jak linie tramwajowe przebudowali to co po wychodziło?!
    przetarg był ogłoszony. Zamknięcie Mikolowskiej po składa się dwóch mostów? serio? ty tam byłeś czy może kampania do wyborów?
    Jak znajdą bombę z 2 wojny to też napiszesz ze nie wiedzieli o tym!
    potrzebujesz mentora do życia? masz internet to szukaj odpowiedzi w internecie. wszystko pod dziub postawić

    • Czytelnik 17 października, 2024 at 9:44 pm Reply

      “jak linie tramwajowe przebudowali to co po wychodziło?!” – no właśnie o tym przecież napisałem. Czyli lekcja nieodrobiona, co potwierdzasz chyba nieświadomie w komentarzu… Ale spokojnie, możesz jeszcze spróbować zrozumieć? 🙂 Jak przy takiej inwestycji ktoś może być zaskoczony, że przy kolei są kable? 🙂 Serio? To było absolutnie nie do przewidzenia! 🙂 I koniecznie wybierz się na Mikołowską. Oj chyba komentarz pisany spoza Katowic 🙂 Podpowiedź – nawet na google maps zobaczysz, że to dwa wiadukty 🙂 Znowu zaklikanie rzeczywistości i zero argumentów merytorycznych… Oj nerwowo, nerwowo. Otwieram popcorn i czekam, czy może jeszcze coś mądrego napiszesz…

      • Mieszkaniec 17 października, 2024 at 10:48 pm Reply

        poprostu… brakło takiego eksperta jak czytelnik przy tej budowie. Już po nas. …Chyba, że zdradzisz który most otworzyć 1 czy 2

  2. Czytelnik 17 października, 2024 at 6:16 pm - Reply

    Nadal do tego wszystkiego brakuje komentarza niezależnych – niezwiązanych z inwestycją kolejową ekspertów od tego typu budowy. Czy i jak można by inaczej? Póki co spektakl – politycy lokalni, urzędnicy i mieszkańcy kontra moim zdaniem jeden “słuszny” przekaz inwestora i PRu PKP. No i tradycyjnie czekamy na pierwsze komentarze zadowolonych “mieszkańców” 😉 że “jest świetnie, inwestycja jest perfekcyjnie zaplanowana i przeprowadzana”. Mnie interesuje np. jakie były kryteria przetargu? 4 lata na wymianę trakcji i torów i zburzenie paru wiaduktów brzmi dla mnie mało przekonująco. Zresztą w samym artykule wyżej jest mowa, że zburzenie wiaduktu mogłoby być w jeden weekend. Te wiadukty są oddzielne, np. Mikołowska to de facto dwa osobne wiadukty, a nie jeden. Może nie trzeba ich burzyć naraz? Może po prostu tak wyszło taniej i to jest przyczyna. Poza tym mówienie o zaskoczeniu, że są jakieś kable świadczy moim zdaniem o jakości przygotowania tej inwestycji. Który to raz firma budowlana jest “w szoku”, że nagle są w ziemi jakieś instalacje? Wcześniej przy wielu inwestycjach było identycznie… A Ci oczywiście w szoku i niedowierzaniu? Czy to tylko zasłona dymna?

    • P Śl 18 października, 2024 at 12:32 am Reply

      Zburzenie, a nie zburzenie i postawienie nowego. Zburzyć można w jeden weekend, ale pod warunkiem wstrzymania ruchu, a tego nikt nie zrobi. Oni nie będą nic burzyć naraz tylko kawałek po kawałku i odtwarzać. Technicznie pewnie dałoby się po połowie, bo rozjazdy są przy Kozielskiej, ale zapewne jest potrzebne więcej niż 4 krawędzie peronowe, bo pociągów jest dużo, a część tam ma postój dłuższy, część stację końcową. Część będzie musiała gdzieś odstać, bo jednocześnie budowane są nowe torowiska i trakcja oraz wymieniane istniejące a to powoduje ograniczoną przepustowość między Katowicami, a Sosnowcem.

  3. mieszkaniec 17 października, 2024 at 4:39 pm - Reply

    bolszewicka propaganda

  4. mieszkaniec 17 października, 2024 at 1:06 pm - Reply

    na temat drogi Prezydent Rudy wspomnial, że droga biegnie przez 4 działki, dla 2 lub wszystkich nie są właścicielami. Pomysł pewnie za szybko wyszedl z kuchni na stół.

    • Parkingowy 17 października, 2024 at 3:01 pm Reply

      Pomysł miał pokazać, że władze Katowic chcą dobrze (ale się nie da), i wyszedł właśnie wtedy, kiedy było to potrzebne.

Dodaj komentarz

*
*