Jarosław Zagórowski, prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej, po raz kolejny idzie na wojnę ze związkowcami. Jako jeden z nielicznych w tej branży od lat głośno mówi o związkowych patologiach. W zamian co jakiś czas słyszy, że powinien odejść, bo nieudolnie zarządza firmą. Jak tym razem skończy się starcie na linii Zagórowski-związkowcy?
Grzegorz Żądło: Korzystał pan kiedykolwiek z posiłku profilaktycznego? Bo chyba panu przysługuje, jako pracownikowi powierzchni. Chyba, że zarząd nie ma takiego przywileju?
Jarosław Zagórowski: Nie korzystałem i nie będę korzystał. Posiłek profilaktyczny, zgodnie z rozporządzeniem Rady Ministrów, przysługuje tym osobom, które mają wydatek energetyczny, a więc przede wszystkim pracownikom fizycznym pod ziemią. Wiem do czego pan zmierza. W Jastrzębskiej Spółce Węglowej ma się odbyć protest o przywrócenie posiłków profilaktycznych dla pracowników powierzchni, nie pracujących fizycznie, w tym dla pracowników administracji i liderów związkowych. Szukając w firmie każdej złotówki, oparliśmy się o rozporządzenie, bo to jest norma podstawowa i niestety to się nie podoba liderom związkowym. Uważają, że to jest doskonały pretekst, żeby zrobić protest, żeby narazić ludzi na straty, bo przecież pracodawca za strajk nie płaci. I to się nazywa odpowiedzialność liderów związkowych za firmę i pracowników.
Posiłek profilaktyczny to tylko pretekst, bo tak naprawdę chodzi o wypowiedzenie przez zarząd JSW trzech porozumień zbiorowych. Chciałem zapytać o moment. Zrobił pan to celowo w sytuacji, kiedy bardzo dużo mówi się o górnictwie, żeby łatwiej było uzasadnić trudne decyzje?
Możliwe, że tak. Jeśli się dużo o czymś mówi, to opinia publiczna analizuje sytuację i łatwiej zyskać zrozumienie. Natomiast głównym determinantem jest jednak czas. Czas, kiedy spółka może popaść w tarapaty. Jeśli ceny naszego podstawowego produktu spadły z 300 dolarów za tonę na 120 dolarów, to jeszcze w 2014 roku mogliśmy sobie radzić dzięki zapasom finansowym z dobrych lat. W rok 2015 wchodzimy już bez tych zapasów i nie możemy wydawać więcej niż firma zarabia. To jest oczywiste, bo każdy prowadząc swój budżet domowy wie, że może wydać tyle, ile w tym budżecie ma. Powiedzieliśmy naszym pracownikom: nie będziemy nikogo zwalniać, nie będziemy zamykać kopalń, płacimy wynagrodzenia na czas, będziemy płacić „barbórkę”, bo to jest zwyczajowa pensja w górnictwie. Natomiast niewykluczone, że będziemy mieli problem z wszystkimi innymi elementami okołopłacowymi, w tym z 14-tą pensją, bo na to nas może nie być stać. Jeśli będzie siłowa próba uzyskania tych wszystkich elementów przez związki zawodowe, to my te pieniądze zdejmiemy z procesu inwestycyjnego, który już od dawna jest mocno ograniczony. A więc ograniczymy roboty przygotowawcze. To jest najgorsza decyzja jaka może być. W tym też dla pracowników. Byłoby to podcinanie gałęzi, na której się siedzi.
Mówi pan: jeśli będzie próba siłowego rozwiązania, a przecież dobrze pan wie, że będzie, bo jest pan od lat w permanentnym konflikcie ze związkami zawodowymi. Na ile ma pan poparcie dla swoich działań ze strony rządu? Czy w ogóle ma pan jakieś poparcie? Przy planie restrukturyzacji Kompanii Węglowej wydawało się, że rząd jest zdeterminowany, a skończyło się niczym. Związkowcy dostali wszystko co chcieli. Jak jest w pana przypadku?
Poparciem jest przede wszystkim ekonomia. Zarząd jest zobowiązany tak prowadzić firmę, żeby nie dopuścić do jej upadłości . Mam bardzo dużą wrażliwość związaną z pracownikami firmy, dlatego deklarujemy, że nie będziemy ich zwalniać. Ale musimy oszczędzać. W tym momencie nie oglądam się na poparcie rządu, regionu, kogokolwiek, na sympatię liderów związkowych, to nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Znaczanie ma dla nas fakt, że postanowiliśmy utrzymać miejsca pracy. Podobne zobowiązanie daliśmy pracownikom w roku 2009. I tak samo związkowcy protestowali. 1200 osób szło przez Jastrzębie, stali pod moim domem. Próbowali zablokować to, że górnicy pracowali przez trzy miesiące cztery dni w tygodniu, bo nie było rynku na nasz produkt. Rzeczywiście, przychody roczne pracownicy mieli wtedy mniejsze, ale później im te pieniądze oddaliśmy. Nikogo wtedy nie zwolniliśmy.
Prześledźmy założenia planu, który przedstawiliście swoim pracownikom. To rozłożenie na raty nagrody rocznej, tzw. czternastki za 2014 rok, jeśli sytuacja będzie tego wymagać, wprowadzenie 6-dniowego tygodnia pracy przy zachowaniu 5-dniowego tygodnia dla każdego pracownika, zaprzestanie wypłacania dodatku do wynagrodzenia – zasiłku chorobowego na czas niezdolności do pracy. Przyznam szczerze, że nawet nie wiedziałem, że jeśli pracownik JSW idzie na L4 do dostaje sto procent pensji, bo zakład do tego dopłaca.
W zasadzie tak jest w całym górnictwie. Ograniczenie tego to jest element, który powinien wesprzeć dyscyplinę pracy, bo jest wielu pracowników, którzy wykorzystują tę sytuację.
W policji tak było. Po zmianach wysokość wynagrodzenia podczas L4 spadła i bardzo istotnie spadła też liczba branych zwolnień lekarskich.
Sam pan sobie odpowiedział, że to wesprze dyscyplinę pracy.
Idźmy dalej. Zamrożenie płac w 2015 roku, ograniczenie deputatu węglowego z 8 do 4 ton, a dla pracowników powierzchni i administracji do 2 ton. To najważniejsze rzeczy z tego pakietu. Czy jeśli dojdzie do negocjacji, jest jakiekolwiek pole manewru ze strony zarządu, czy wszystkie te założenia muszą zostać zrealizowane, żeby płynność finansowa JSW została zachowana?
Pole manewru jest takie, jakie da ekonomia i przychody tej firmy. Jeśli nie będzie tych przychodów, to pola manewru nie będzie. To co zgodnie z prawem ma być pracownikom wypłacone, będzie wypłacone, możliwe, że w ratach. Natomiast te elementy, które możemy jednostronnie wypowiadać, wypowiadamy. Porozumienie, o które chodzi związkom zawodowym, powstało przy okazji prywatyzacji. Ono zawierało gwarancje zatrudnienia na 10 lat, a także zapis, że nic w JSW się nie zmieni w organizacji pracy. My dzisiaj podejmujemy działania doraźne, które mają uchronić firmę przed taką sytuacją, jaka jest w Kompanii Węglowej. Ale musimy też podjąć działania długoterminowe, ponieważ ceny węgla z tych 120 dolarów nie pójdą w górę. Determinantem są Chiny, które nie rozwijają się tak szybko jak w ubiegłych latach. Wiedząc, że ceny nie wzrosną, musimy podjąć działania, które w długim okresie ustabilizują firmę i nie będzie dochodziło do stresów, do gróźb i niewypłacania wynagrodzeń.
Wszystko to prawda, ale dobrze pan wie, że może to tłumaczyć każdemu, tylko nie związkowcom. Oni nie pozwolą odebrać sobie nawet ćwierć tony deputatu.
Kopalnie nie są prywatnym folwarkiem liderów związkowych. One nie należą do związkowców, wbrew temu co wszystkim by się wydawało, bo związkowcy zawsze się wypowiadają w sprawie kopalń, wydobycia, pracowników. Za miejsca pracy odpowiada zarząd. Żaden związkowiec nie odpowiada za miejsca pracy. Tak więc jeśli to zarząd ponosi odpowiedzialność, to zarząd z nadania właściciela będzie podejmował takie decyzje, które będą służyć firmie i pracownikom. Niezależnie od tego czy się to związkowcom podoba, czy nie. W JSW jest 103 związkowców, których etaty są płacone z pieniędzy spółki. Nawet jak wywołają strajk, to pracownicy nie będą mieli zapłacone za strajk, a związkowcy będą mieli.
Ale to już się kłania ustawa o związkach zawodowych, której od lat nikt nie chce ruszyć.
Owszem. Kolejna rzecz. 23 z tych związkowców ma uprawnienia emerytalne. Jeśli im się nie podoba zarządzanie firmą, to dlaczego nie odejdą z tej firmy? Po co tam siedzą? Bo to są fajne stanowiska. Dostają pieniądze, nie muszą pracować, manipulują ludźmi w sposób absolutnie nieodpowiedzialny, tak jak lekarze manipulowali pacjentami i w dodatku są bezkarni.
Przejdźmy do zarobków w JSW. Czy to prawda, że średnia płaca w spółce do około 8,4 tys. zł brutto i do tej średniej nie jest wliczana płaca zarządu?
Statystyka robiona na podstawie wytycznych GUS pokazuje, że średnia pensja jest właśnie taka. Ona ujmuje wszystkie elementy, m.in. „barbórkę” i 14-tą pensję. Dlatego trzeba być bardzo precyzyjnym w porównaniach i łatwo jest wprowadzać w błąd opinię publiczną. Związkowcy często pokazują paski z wynagrodzeń miesięcznych, na których rzeczywiście niewiele osób ma te 8,4 tys. Ale jeśli się zliczy 14-tą, 15-tą pensję, deputat i kilka innych elementów okołopłacowych, w sumie wychodzi właśnie 8,4 tys. zł. Nie licząc zarządu, który zgodnie z prawem ma kontrakty managerskie. Tu ciekawostka, zarząd JSW, spółki, która na razie jest jeszcze w WIG 20, jest w drugiej 50-ce pod względem wysokości wynagrodzenia.
W ostatnich tygodniach na waszej stronie internetowej ukazywały się informacje, które ewidentnie miały przygotować ogłoszenie planu cięć. Jest tam też wyliczenie pokazujące, ile JSW wydaje na inne przywileje, jak deputaty, bilet z karty górnika, ekwiwalent na pomoce szkolne, dopłaty do przewozów pracowniczych, odpis za zakładowy fundusz socjalny emerytów. Czy te rzeczy, w pana opinii, w dalszej kolejności też powinny zostać ograniczone bądź zlikwidowane?
Będziemy chcieli pewne elementy zamienić na element zmienny uzależniony od wyników ekonomicznych firmy i uzależniony też od efektów pracy. Lider związkowy nie odpuści jednak żadnego, nawet najdrobniejszego elementu.
O tym już mówiłem.
To dlatego, że jeśli się dogada z zarządem i odpuści jakiś element, to musi wrócić do swoich członków i powiedzieć: panowie, zgodziłem się, żebyście nie mieli jakiegoś drobnego dodatku. Wtedy jest ryzyko, że kilku ludzi mu się wypisze ze związku. Lider związkowy dlatego jest liderem, że ma przynajmniej 150 członków. Jeśli miałby choć jednego mniej, musi wrócić do pracy. A więc włożyć gumiaki i zjechać na dół. Mamy w Jastrzębiu ludzi, którzy już od 20 lat są liderami związkowymi. Oni nie mają alternatywy w swoim życiu zawodowym, więc zrobią wszystko, żeby pracownicy im się nie wypisywali. Bo wtedy będą musieli wrócić do pracy, a to strasznie boli. Oni nie są w stanie już dzisiaj pracować.
Mówi pan, że związkowcy zrobią wszystko, a czy pan zrobi wszystko, żeby zrealizować plan, który przygotowaliście?
Nie mam wyjścia. Jeśli nie zrealizujemy dużej części z tego programu, to może wystąpić niebezpieczeństwo utraty płynności finansowej, a wtedy zarząd zgodnie z prawem jest zobowiązany zgłosić wniosek o upadłość. Tego naprawdę bardzo byśmy nie chcieli zrobić.
A może problemy finansowe JSW to efekt kupna za 1,5 mld zł od Kompanii Węglowej kopalni Knurów-Szczygłowice? Czy to było polecenie „ z góry”, żeby na gwałt ratować Kompanię?
Pracowaliśmy nad kupnem KWK Knurów-Szczygłowice prawie cztery lata. Przez kilkanaście lat, łącznie z zarządami, które były przede mną, realizowaliśmy program tworzenia grupy węglowo-koksowej, czyli zgromadzenia w jednej firmie kopalń węgla koksowego i koksowni. Przy okazji utworzyliśmy też energetykę opartą o odpady. Kopalnia Knurów-Szczygłowice była, obok Budryka, jedną z tych, które chcieliśmy pozyskać. Dużo rozmawialiśmy z Kompania Węglową i przyszedł moment, kiedy KW miała takie tarapaty, że zgodziła się nam sprzedać te kopalnię. Uczciwie ją wyceniliśmy. Zapłaciliśmy z pieniędzy, które pożyczyliśmy, częściowo tylko z własnych środków i jest to dzisiaj jedna z najlepszych kopalń, jakie są w JSW. Przede wszystkim ma dobre zasoby, dobrze zalegające i jest kopalnią bardzo perspektywiczną.
Wróćmy jeszcze do związkowców. Nie wiem czy pan słyszał taki cytat z Piotra Szeredy, rzecznika prasowego Wspólnej Reprezentacji Związków Zawodowych. „Chcemy podejść do zarządu tak, jakie kiedyś do Ala Capone. Dopadli go nie za morderstwo, ale za podatki.” To oczywiście nawiązanie do posiłków profilaktycznych.
To tylko świadczy o braku odpowiedzialności liderów związkowych, bo jeśli się robi strajk o posiłek profilaktyczny i uważa się, że on będzie legalny, to panowie związkowcy się niestety mylą. W takiej sytuacji jak dzisiaj, emocje odkłada się na bok. Panowie związkowcy nie mogą kierować się własnymi interesami po to, żeby sterroryzować 26 tysięcy ludzi i próbować terroryzować też zarząd spółki i rząd tego kraju.
Ale jest pan pewnie przygotowany na to, że kolekcja pustaków, którymi kiedyś zostało zamurowane wejście do siedziby zarządu JSW się powiększy?
Takie zdarzenia są wkalkulowane w tę pracę. Dziwi mnie tylko postawa liderów związkowych, którzy nie mogą zrozumieć, że to nie są ich prywatne kopalnie.
Rozmowę z Jarosławem Zagórowskim można obejrzeć na stronie tvs.pl pod tym linkiem.
ten pan co najmniej wypowiada sie jakby był właścicielem kopalni, a jest tylko jej pracownikiem delegowanym przez właścicieli, którymi jest całe społeczeństwo Rzeczypospolitej.
Myli się Pan. Jarosław Zagórowski mówi wyraźnie : (…) zarząd z nadania właściciela będzie podejmował takie decyzje, które będą służyć firmie i pracownikom (…). Nie traktuje się więc jak właściciela kopalni. Po drugie, JSW jest spółką akcyjną, więc jej właścicielem nie jest “całe społeczeństwo Rzeczypospolitej”, tylko konkretni akcjonariusze, którzy wykupili akcje. Choć oczywiście Skarb Państwa nadal ma większość udziałów.