Czapla, dwie sarny i gawron to bilans ofiar po sylwestrowej zabawie. Dzikie zwierzęta zginęły podczas wystrzelenia fajerwerków o północy. Leśne Pogotowie ma ten problem co roku.
Po sylwestrowej zabawie Jacek Wąsiński z Leśnego Pogotowia w Mikołowie-Kamionce podliczył straty w zwierzętach. Dwa ptaki i dwa ssaki zginęły w nocy z 31 grudnia na 1 stycznia. Podczas wystrzałów fajerwerków zwierzęta wpadały w panikę. Jak tłumaczy ich opiekun, zwierzęta są na to nieprzygotowane. Nie rozumieją tych huków i błysków. Dlatego giną. Na opublikowanym przez niego zdjęciu widać gawrona, białą czaplę i dwie sarny. Najsmutniejsza jest śmierć saren, bo one miały szansę jeszcze wrócić do naturalnego środowiska. – One tym bardziej sobie nie radzą w takich sytuacjach, bo to są zwierzęta bardzo płochliwe. Skręciły sobie karki, uderzając głowami w ogrodzenie – mówi Wąsiński. Sarny przebywają na zamkniętym wybiegu i w panice potrafią same wyrządzić sobie krzywdę. Akurat te dwie, które zginęły w sylwestrową noc, były w Leśnym Pogotowiu zaledwie kilka miesięcy. Trafiły tu po wypadkach, ale przeszły już rehabilitację i czekały na wypuszczenie na wolność. Pozostałe sarny w stadzie również się poobijały.
Czapla biała przebywała w ośrodku już od kilku lat i była w doskonałej kondycji, ale nie mogła latać z powodu trwale uszkodzonych skrzydeł. Jednak nie była stara i jeszcze przed północą w Sylwestra miała się dobrze. Podczas najintensywniejszych wystrzałów leżała już martwa. Podobnie było z gawronem. Zdaniem Jacka Wąsińskiego to powinno być zakazane. – Powinno się zakazać wszelkich rodzajów uciech, które komuś szkodzą. To jest tak chamska i wstrętna zabawa, że to się w głowie nie mieści – mówi.
Z jego obserwacji wynika, że w tym roku huku i błysków na niebie było więcej niż w poprzednich latach. Co roku sylwestrowa noc jest dla zwierząt w Leśnym Pogotowiu przerażającym przeżyciem. Nawet jeśli podopieczni nie giną w momencie wypuszczania fajerwerków w powietrze, to na przykład w najbliższych dniach lub same robią sobie krzywdę, a obrażenia wychodzą po czasie. Niejednokrotnie nie da się im już pomóc.