Kontener zakładu pogrzebowego na działce po linii kolejowej od początku został uznany za samowolę budowlaną. Jednak potrzeba było ponad pół roku, żeby wydać nakaz rozbiórki. Firma z Szopienic zadeklarowała, że przeniesie nielegalnie postawiony kontener. Działkę wydzierżawiła od tej samej spółki, która właśnie przegrała głośną sprawę o mieszkania z lex deweloper.
„W Katowicach-Burowcu pod adresem Borki 15A przygotowujemy dla Państwa salę pożegnań. Będzie to przestrzeń zaprojektowana z wielką starannością, aby służyło jako miejsce, w którym rodziny mogą w godny sposób żegnać się ze swoimi bliskimi” – czytamy na stronie zakładu pogrzebowego Mirander z Szopienic. Treść jest nieaktualna, bo od co najmniej kilku miesięcy sala jest gotowa. Jej zdjęcia można znaleźć na Google Maps.
„Sala ta będzie wyróżniała się swoją przestronnością, co umożliwi organizację ceremonii pożegnania w komfortowych warunkach, niezależnie od liczby uczestników” – reklamuje się Mirander. Sala zlokalizowana pod wskazanym adresem znajduje się w kontenerze. W środku jest także chłodnia. Zakład pogrzebowy postawił kontener wiosną tego roku na terenie przy ul. Borki 15A, wydzierżawionym od spółki Pietrzak B.B. Tej samej, która chciała wybudować na podstawie specustawy lex deweloper osiedle bardzo blisko tego miejsca, przy ul. Mroźnej. Sprawa, szeroko opisywana jako Lex Burowiec, swój finał znalazła w tym tygodniu w Naczelnym Sądzie Administracyjnym. Wygrali mieszkańcy, bo sąd uznał przegłosowaną przez katowickich radnych uchwałę za niezgodną z prawem. Wyrok zapadł 26 listopada, a więcej o tym pisaliśmy TUTAJ. Niewykluczone, że zarządca działek należących do Grupy Pietrzak chciał z tych niezabudowanych nieruchomości wyciągnąć jakiekolwiek pieniądze i zdecydował się na dzierżawę zakładowi pogrzebowemu.
Ewidentna samowola budowlana
Tak się złożyło, że akurat tego samego dnia, gdy zapadł wyrok w NSA, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego wydał po kilku miesiącach korespondencyjnej przepychanki decyzję o nakazie rozbiórki kontenera należącego do Mirandera. Firma z Szopienic postawiła go na terenie leżącym w śladzie dawnej kolei piaskowej. Tak samo jak planowane osiedle, ta dzierżawiona działka znajduje się w korytarzu, w którym Metropolia zaplanowała najbardziej optymalny przebieg velostrady nr 1 Katowice – Sosnowiec. Niemal od razu po postawieniu kontenera sprawę do PINB zgłosili mieszkańcy.
Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego potwierdził, że postawienie wolnostojącego kontenera nie wymagało pozwolenia na budowę, wystarczyło tylko zgłoszenie. Jednak wezwano zakład pogrzebowy do legalizacji tego obiektu, ponieważ miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego takiej funkcji tam nie przewiduje. To nadal teren kolejowy. Podobnie jak teren, na którym planowano inwestycję z lex deweloper. Inspektor uznał kontener za samowolę budowlaną.
W poszukiwaniu zagubionej koperty
Postanowienie z wezwaniem do przedłożenia wszystkich niezbędnych dokumentów Mirander otrzymał 26 kwietnia. Dopiero po 7 miesiącach, 26 listopada, PINB wydał decyzję o nakazie rozbiórki. Jednak nie oznacza to, że w tym czasie nic się w tej sprawie nie działo. Mirander za pośrednictwem swojego pełnomocnika architekta Michała Bułki, założyciela i właściciela pracowni EMBEA Architektura Sp. z o.o. z Katowic, próbował udowodnić, że złożył zażalenie na postanowienie PINB w ustawowym terminie. Sprawa trafiła do Śląskiego Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Problem w tym, że powiatowy inspektor nie odczytał pisma przesłanego przez pełnomocnika firmy jako zażalenia. Zdaniem PINB był to wniosek, bo tak nazwał go nadawca i dodatkowo w piśmie poproszono o więcej czasu na przedłożenie dokumentów. Później pełnomocnik tłumaczył w kolejnej korespondencji, że to jednak nie był wniosek a zażalenie, a wojewódzki inspektor naciskał powiatowego, żeby przedstawił kopertę, w której pismo dotarło do PINB. Miało to pozwolić na ustalenie, czy rzekome zażalenie złożono w odpowiednim czasie. Takie działanie WINB mogło być zaskakujące, ponieważ na samym piśmie widniała data 12 czerwca, a zażalenie można było złożyć do 6 maja. PINB stał od początku na stanowisku, że pismo pełnomocnika Mirandera nie było zażaleniem, więc nie miał obowiązku zachowywać koperty. Ostatecznie nie udało się jej odszukać.
Kontener zostanie przeniesiony
Termin zalegalizowania obiektu minął z końcem lipca, ale mimo to, powiatowy inspektor dał firmie dodatkowy czas na przedstawienie wymaganych dokumentów. 20 listopada Mirander w końcu sam oświadczył, że nie jest w stanie tego zrobić. Dlatego wydano nakaz rozbiórki. Ponownie firma może się od niego odwołać. Jednak ustaliliśmy, że nie zamierza tego zrobić. Jak mówi Aleksander Biernacki, współwłaściciel Mirandera, kontener zostanie przeniesiony. Firma wstępnie ustaliła z parafią ewangelicką Szopienicach, że kontener mógłby stanąć na cmentarzu przy ul. Kocura. Parafia potwierdza, że takie rozmowy były, ale potrzebna jest jeszcze zgoda Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego. Decyzja ma zapaść na początku grudnia. Z kolei na początku stycznia 2025 roku PINB zamierza podjąć kolejne działania. – My podejmujemy działania egzekucyjne po upływie tzw. terminu technicznego. My oceniamy, w jakim terminie da się coś rozebrać. Czy jest to budowla, która wymaga dłuższego czasu i większych nakładów pracy – mówi inspektor Zdzisława Miniewska z Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Katowicach. W tym przypadku nie jest nawet konieczna rozbiórka, tylko demontaż. Dlatego wszystko powinno pójść szybko. PINB zapowiedział, że jeśli okaże się, że przedsiębiorca nie zastosował się do decyzji, to na początku przyszłego roku podejmie kolejne kroki. Zarówno Mirander, jak i przedstawiciel spółki należącej do Grupy Pietrzak nie zdradzili do kiedy podpisano umowę dzierżawy działki, ani jak długi jest okres jej wypowiedzenia. Potwierdziliśmy jedynie, że umowa jeszcze nie została rozwiązana.
Łukasz Kądziołka