Reklama

Radzimir Dębski, Miuosh i NOSPR. To było wydarzenie, choć z jednym słabym ogniwem

Grzegorz Żądło
To był eksperyment, którego efekt trudno było przewidzieć. Z jednej strony bezapelacyjnie jedna  z najlepszych orkiestr symfonicznych w Europie, z drugiej raper Miuosh, a do tego wszystkiego kompozytor Radzimir Dębski, który miał to wszystko spiąć w jedną całość. Udało się, choć nie do końca.

Sobotni koncert w NOSPR był przy okazji wydarzeniem inaugurującym obchody 150 lat Katowic. Właśnie dlatego widzowie mogli obejrzeć wizualizacje związane z historią i teraźniejszością miasta. Byli więc górnicy, kopalnie, ale też wszystkie charakterystyczne obiekty związane z miastem. To wszystko wyświetlane w rytm muzyki. Aranże dla orkiestry NOSPR rozpisał Radzimir Dębski, który już podczas pobytu w Katowicach napisał dodatkowy utwór. Ale o tym później.

Przed koncertem, dyrektor NOSPR Joanna Wnuk-Nazarowa nie ukrywała, że pomysł połączenia na jednej scenie hip-hopu i orkiestry symfonicznej nie do końca jej się spodobał. Wczoraj nie miała już wątpliwości. – Nawet jeśli padają wulgarne słowa, to nie dlatego, że ktoś chce się wyżyć, tylko dlatego, że o coś mu chodzi. Że coś jest dla kogoś ważne – tłumaczyła. Dodała, że w NOSPR nigdy nie będzie kiczu i cukierkowatości, ale eksperymenty i owszem.

Rzeczywiście, momentami na scenie grzecznie nie było, choć widzowie raczej wczuli się w konwencję. Dlatego sam język tekstów nie był problemem. Tym za to był jeden z bohaterów koncertu, czyli Miuosh. Jak stwierdził w kuluarach jeden z dziennikarzy, „o ile występ z NOSPR bardzo dowartościował pana Miuosha, o tyle w drugą stronę to tak nie zadziałało”. Pomijam fakt samej twórczości katowickiego rapera, bo to zupełnie nie moja bajka. Ale jakiejś wielkiej głębi w jego tekstach nie widzę. Większy kłopot jest jednak z tym, że wokal Miuosha nie przebił się w NOSPR. Być może to specyfika sali i towarzystwa orkiestry, a być może po prostu siły i jakości samego głosu. Tak czy inaczej, Miuosh w opinii wielu gości koncertu, był jego najsłabszym ogniwem.

Bardzo mocnym punktem byli za to orkiestra NOSPR i Radzimir Dębski. Dość powiedzieć, że jednym z najlepszych momentów koncertu była 8-minutowa składanka hip-hopowych hitów, zaaranżowana przez młodego kompozytora i zagrana przez symfoników (można jej posłuchać na fanpage katowice24.info).  Wtedy jednak na scenie nie było Miuosha…

W tym wyjątkowym przedsięwzięciu miał wziąć jeszcze udział Jan „Kyks” Skrzek, ale kilka tygodni temu śląski bluesman zmarł. W czasie koncertu został odtworzony jego utwór pt. „O mój Śląsku”.

Bez względu na uwagi do występu Miuosha, dwa koncerty w NOSPR zrobiły bardzo dużo dobrego dla Katowic. W Polskę poszedł przekaz: na Śląsku robi się rzeczy odważne i wyjątkowe. To dobrze również dla samej orkiestry NOSPR. Jestem przekonany, że część publiczności, która przyszła posłuchać przede wszystkim hip-hopu, wróci do wielkiej sali koncertowej na zupełnie inne występy. Być może też nadarzy się kolejna okazja do posłuchania nietypowego połączenia rapu i orkiestry symfonicznej.  Krzysztof Krot, organizatorów koncertów mówi na razie tajemniczo, że to co się działo w piątek i sobotę, to dopiero początek. Szczegółów nie chce zdradzić, ale w powietrzu krąży nazwa Kaliber 44. Zresztą już niedługo również Radzimir Dębski może ponownie zapisać się na kulturalnej mapie Katowic i całego Śląska. Ale o tym na razie zbyt wiele powiedzieć nie mogę.


Tagi:

Dodaj komentarz

*
*