Kilka dni bezpośrednich przygotowań, trzy dni spotkań i obrad, a teraz tygodnie liczenia zysków i strat. Siódmy Europejski Kongres Gospodarczy w Katowicach już za nami. Jakie są jego pozytywne, a jakie negatywne strony?
Najpierw plusy. Powiem brutalnie, jak bardzo EKG nie podobałby się jakimś anarchistom, antyglobalistom czy jeszcze jakimś innym anty, to nie oni decydują o tym co się dzieje w polityce, gospodarce i innych ważnych dziedzinach życia. Co najwyżej decydują czy złamią prawo i narażą się na interwencję policji, czy też nie. Piszę o tym dlatego, że niektórzy w protestach, do których doszło w Katowicach przy okazji EKG, widzą jakąś wartość. Ja nie widzę żadnej. Widzę za to wartość w organizowaniu tak dużej imprezy biznesowej. Gdyby nie kongres, w Katowicach nie spotkaliby się przy jednym stole Lech Wałęsa, Witalij Kliczko (mer Kijowa), Jan Kulczyk i Horst Kohler (były prezydent Niemiec). To spotkanie miało głównie wymiar symboliczny, ale panowie rozmawiali też o konkretnych rozwiązaniach dla Ukrainy. To zresztą nie jedyne znane w świecie nazwiska, które można było spotkać w Katowicach.
Dobrym pomysłem tegorocznego EKG były spotkania polityków i przedsiębiorców ze studentami. Sławek Muturi, założyciel grupy Mzuri, opowiadał mi dzisiaj, jak po spotkaniu z nim kilka młodych osób podeszło do niego i wypytywało o różne rzeczy związane z pomysłami na biznes w branży nieruchomości. Taki kontakt z człowiekiem, który odniósł sukces, może inspirować.
Często mówi się, że podczas takich imprez jak EKG nie zapadają istotne decyzje, ale wiele spraw można załatwić w kuluarach. Rzeczywiście, sam byłem świadkiem nawiązywania kontaktów biznesowych podczas nieformalnych rozmów. Czy coś z tego będzie, to już zupełnie inna kwestia. Faktem jest, że pewni ludzie nigdy by się ze sobą nie spotkali, gdyby nie mieli okazji w postaci EKG. Przedstawiciele wielu firm chętnie przyjeżdżają do Katowic, bo to największa impreza biznesowa w Polsce i choćby ze względów prestiżowych warto tu być. Na dodatek, w przeciwieństwie choćby do Forum Ekonomicznego w Krynicy, zwykli uczestnicy nie płacą za udział w kongresie (tam kosztuje to 7 tys. zł na osobę).
Tyle plusów, teraz minusy. Pierwszy z nich to panele dyskusyjne, które często były nudne. Sam byłem na kilku i nie dowiedziałem się z nich właściwie niczego nowego. O kilka kolejnych wypytałem znajomych z różnych branż. Najczęściej mówili, że po raz kolejny usłyszeli to samo. Zdaję sobie sprawę z tego, że trudno zaspokoić gusta wszystkich, a trzeba godzić oczekiwania sponsorów (przede wszystkim) i “zwykłych” uczestników. Widzę tu duże pole do poprawy.
Mimo, że w kongresowych salach widziałem przedstawicieli władz miasta i wielu urzędników, to mam poważne wątpliwości czy Katowice dobrze wykorzystały okazję do wypromowania się w przestrzeni Międzynarodowego Centrum Kongresowego. Wnosząc po stoisku, na którym główną atrakcją była możliwość zmierzenia siły rzutu piłką do gry w piłkę ręczną, miasto nastawiło się na promocję styczniowych Mistrzostw Europy mężczyzn. Może to słuszny kierunek. W końcu impreza w Spodku, w której odbędzie się raptem sześć meczów i która będzie kosztować Katowice 4 mln zł, rzeczywiście potrzebuje reklamy. Ale chyba nie do końca o to chodzi, zwłaszcza w środowisku uczestników EKG.
Na koniec o drobnych minusach organizacyjnych. Wi-fi w MCK wymaga gruntownej poprawy, bo często nie działa. Na przyszłość, trzeba też lepiej zorganizować parkingi, tak żeby goście EKG nie tarasowali chodników i trawników w pobliżu MCK. Oczywiście to przede wszystkim wina samych uczestników kongresu, a nie organizatora. Niemniej np. dzisiaj parking VIP był w połowie pusty, a mimo to ochrona nie wpuszczała na niego nawet tych kierowców, którzy mieli kongresowe identyfikatory.
Tak czy inaczej, mnie osobiście te minusy nie przesłaniają plusów.
Możni tego świata przyjechali zjeść, dobrze się zabawić i odespać imprezy w którymś z katowickich hoteli. Katowice, jak zwykle w takich sytuacjach, grają rolę uniżonego wasala. Są w stanie zabiedzić swoich mieszkańców, wydając jednocześnie miliony na wątpliwej klasy promocję. Zgodnie z zasadą: “zastaw się a postaw się!” Idąc tą drogą za kilka dekad miasto wojewódzkie stanie się tym, co już teraz reprezentuje jego obecna władza. Katowice po raz kolejny w swojej historii staną się wsią.
Zupełnie się nie zgadzam z takim postawieniem sprawy, ale o tym więcej w tekście. Krótko, nawet jeśli trzeba będzie do MCK dopłacać (a trzeba będzie) to jest to inwestycja. W wizerunek,a w konsekwencji nowe miejsca pracy.