Pożegnań Piotra Uszoka ciąg dalszy. Dziś przyszedł czas na dziennikarzy. Prezydent Katowic spotkał się z nami w Pałacu Godlsteinów.
Piotr Uszok wielokrotnie w ostatnich tygodniach mówił, że wiele się od dziennikarzy nauczył. Trudno, żeby było inaczej. W końcu na stanowisku prezydenta współpracował z nami przez 16 lat. Jaka to była współpraca? Odpowiedź, podobnie jak przy ocenie dokonań Uszoka jako prezydenta, też nie jest jednoznacza. Z jednej strony, w miarę upływu lat Piotr Uszok nabierał do mediów zaufania. Zauważył, że może je wykorzystać do swoich celów. W prywatnych rozmowach przyznawał, że zdarzało mu się celowo “wypuszczać” jakiś temat. Z drugiej strony, mimo wszystko, był w kontaktach z dziennikarzami ostrożny. Często też bywał niedostępny. I to chyba największy zarzut do Piotra Uszoka. Inny to wyłączność prezydenta na informowanie o pewnych sprawach, jak np. przebudowa centrum miasta. Kiedy jego nie było w pracy albo nie miał czasu, dziennikarze mieli małe szanse dowiedzieć się czegokolwiek.
Sam prezydent przyznał dzisiaj, że szczególnie lata 2007-2010 były czasem “niecierpliwości i oczekiwania”. To prawda. Zapowiedzi było dużo, efektów brakowało. Stąd nasilona krytyka władz. Tej nie brakowało jednak i w ostatniej kadencji. Plusem Piotra Uszoka było to, że sensowne głosy krytyczne brał pod uwagę i pod ich wpływem potrafił zmienić decyzję. Tego też się nauczył. Dobrze, że tak się stało, bo w otoczeniu prezydenta mało kto odważył sie mieć inne zdanie niż on sam albo wiceprezydent Krystyna Siejna. Czasami więc to dziennikarze jako jedyni mówili, że coś trzeba zrobić inaczej. – Żal sę rozstawać, ale taka jest kolej losu – mówił dziś Piotr Uszok. Rzeczywiście, pewnie minie trochę czasu, zanim przestawimy się, że prezydentem Katowic jest ktoś inny niż on. To tak jak w dowcipie: jak ma na imię Borewicz? Porucznik. W Katowicach Uszok też miał często na imię prezydent.