W Katowicach strażnicy miejscy kilkukrotnie kontrolowali jedną z piekarń. Ludzie mieszkający blisko niej zgłaszali, że przez dym nie da się oddychać. W końcu strażnicy wystawili najwyższy możliwy mandat.
Strażnicy miejscy w Katowicach namierzyli kolejne miejsce, z którego wydobywał się szkodliwy dym. Najpierw otrzymali jedno zgłoszenie, a później pojawiły się kolejne. – To efekt zgłoszenia kilku osób. Mieszkańcy informowali nas, że przy jednej z ulic na terenie Załęża czuć zapach palonych plastików i prosili o pomoc – mówi Mariusz Sumara, zastępca komendanta katowickiej straży miejskiej. Na miejsce wysyłano kilka razy patrol, aby zweryfikować skargi mieszkańców.
Szybko udało się ustalić, że szkodliwy dym wydobywa się z jednej z piekarń. Strażnicy weszli do środka i okazało się, że w piecu znajdującym się na jej terenie spalane są plastikowe wiaderka po marmoladzie oraz inne plastikowe opakowania. Poza tym odkryty został magazyn opału, gdzie przygotowane były m.in. płyty meblowe czy lakierowane drewno. Kilkukrotne wizyty strażników niewiele pomogły i cała sprawa ciągnęła się przez około miesiąc. Dodatkowo pobrano próbki popiołu i przekazano je do laboratorium. Badania potwierdziły, że w piecu lądował nielegalny opał. Choć strażnicy wykryli na terenie zakładu więcej wykroczeń, m.in. dotyczących gospodarki odpadami, właściciel piekarni nie chciał współpracować. Twierdził, ze strażnicy nie mają powodów do niepokojenia go.
Właściciel i jeden z pracowników za spalanie odpadów w piecu będą musieli zapłacić łącznie 2 tys. zł kary. To najwyższy mandat, jaki do tej pory wystawili strażnicy miejscy za zanieczyszczanie powietrza. Jak mówi Sumara, chodzi nie o to, żeby za wszelką cenę karać. – Chodzi przede wszystkim o zmianę mentalności, bo mieszkańcom okolicy nic nie da ten mandat, jeśli nadal nie będą mogli oddychać – tłumaczy zastępca komendanta straży miejskiej w Katowicach. Kontrola zakończyła się mandatem w ostatni piątek, 25 października. Od tamtej pory piekarnia była kontrolowana jeszcze kilka razy. W ciągu zaledwie kilku dni widać poprawę w funkcjonowaniu zakładu. Nie wszyscy mają dostęp do pieca, a śmieci są uporządkowane bardziej niż do tej pory.
Hahahahahha 2000zl kary, Podejrzewam że właściciel ze śmiechu nie moze jeszcze wstać z podłogi.
Ale przecież jak fajczyła się fabryka w Bytomiu to nie było żadnych zanieczyszczeń i nawet w mediach się chwalili. Picuś glancuś. To jak to tak? Niech se mierniki wyreguluje milicja i straż miejska, bo coś mi to śmierdzi oszustwem.