Prawie 5 tys. podpisów pod petycją w sprawie ochrony Żabich Dołów. Dzisiaj protestujący złożyli pismo na ręce wojewody, który na razie będzie miał ograniczone możliwości działania. Łatwiej byłoby, gdyby Chorzów nie zaskarżył jego decyzji.
Ratowanie zespołu przyrodniczo-krajobrazowego Żabie Doły rozpoczęło się w momencie, gdy na jaw wyszły informacje o planach jednej z bytomskich firm. Spółka JK Technology, która kilka lat temu odkupiła grunty na terenie Żabich Dołów, była już bliska uzyskania zgody na rozbiórkę nasypu. Przebiega on przez trzy gminy – Chorzów, Piekary Śląskie i Bytom. Taka inwestycja miałaby na celu pozyskanie kilkuset tysięcy ton kruszywa, którego wartość szacuje się nawet na 20 milionów złotych. Chorzów nie zgodził się na te prace, a nadzór prawny wojewody uchylił decyzję prezydenta miasta i przyznał rację przedsiębiorcy. Po tym jak wybuchła afera, wojewoda wznowił jednak postępowanie. W międzyczasie Chorzów zaskarżył decyzję wojewody do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gliwicach. Choć sprawa na razie stanęła, to protestujący nie odpuszczają.
PRZECZYTAJ TEŻ: Afera o Żabie Doły. Firma, która chce rozebrać nasyp, próbowała sprzedać go miastu
Po protestach, przyszedł czas na złożenie petycji. Dzisiaj wojewoda odebrał pismo w obronie Żabich Dołów. Petycję podpisało ponad 4,8 tys. osób. Przy okazji jej złożenia doszło do spotkania z założycielkami inicjatywy Ratujmy Żabie Doły. – Mamy poczucie, że na ten moment Żabie Doły są chwilowo możliwie bezpieczne, choć całkowitej pewności nie mamy – powiedziała po spotkaniu Natalia Białokoz, biolożka z inicjatywy Ratujmy Żabie Doły. Jednak nie ukrywała, że była też rozczarowana. Wojewoda na ten moment nie widzi potrzeby obejmowania tego terenu mocniejszą formą ochrony. – Usłyszałyśmy pewne konkrety dotyczące działań prawnych związanych ze skargą i związanych z tą decyzją o wznowieniu postępowania. To są konkrety. Natomiast nie usłyszałyśmy konkretów na temat działań przyrodniczych. Te konkrety będziemy chciały uzyskać – dodaje Białokoz.
Rzecznik prasowa wojewody przypominała, że nie ma jeszcze ostatecznej decyzji w sprawie Żabich Dołów. – Ta petycja na pewno będzie przeanalizowana. Cały czas działamy i nadal wojewoda nie wydał żadnej zgody na rozbiórkę tych terenów, ponieważ obowiązuje tam uchwała rady miasta Chorzowa o powołaniu zespołu przyrodniczo-krajobrazowego. To oznacza, że trzeba stosować się do zakazów zawartych w tej uchwale, które dotyczą dewastacji, niszczenia czy jakiegokolwiek naruszenia gruntów, które są na tym terenie – mówiła Alina Kucharzewska. Nie chciała zdradzać, jakie wątpliwości nadzoru budowlanego przesądziły o wznowieniu postępowania Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego. Ma chodzić o kwestie własnościowe gruntu należącego do JK Technology, ponieważ w dniu wydania postanowienia obiekty objęte zgłoszeniem nie stanowiły drogi kolejowej w rozumieniu prawa budowlanego.
Okazuje się, że wojewoda może mieć na razie ograniczone możliwości działania. Powodem jest skarga Chorzowa. – Sytuacja jest patowa. Jeśli sąd podejmie postępowanie w tej sprawie, to wstrzymane są możliwości prawne wojewody do czasu rozpatrzenia tego przez sąd. Już teraz te ruchy będą musiały być inne niż w sytuacji, gdyby tej skargi nie było. Wtedy całość byłaby w kompetencji wojewody, a teraz wkracza nam sąd administracyjny – mówiła Joanna Machowska z inicjatywy Ratujmy Żabie Doły.
Wojewoda zadeklarował chęć prowadzenia dalszych rozmów i umówił z protestującymi na kolejne spotkanie za dwa tygodnie.