Mój ulubiony organizator komunikacji w regionie ruszył właśnie z kampanią promującą jazdę autobusami i tramwajami. Cel szczytny, ale wykonanie groteskowe. Bo z plakatów przygotowanych przez KZK GOP spoglądają wyłącznie postacie jakby żywcem wyjęte z lukrowanych programów TVN. A każdy, kto choć okazjonalnie korzysta z komunikacji miejskiej doskonale wie, że rzeczywistość współpasażerów taka różowa nie jest.
Wiosną KZK GOP zorganizował swego rodzaju rekrutację. Wszyscy, którzy chcieli wziąć udział w akcji promocyjnej, musieli przysłać swoje zdjęcie. Jak informuje rzecznik prasowy związku Anna Koteras, zgłoszeń było prawie dwieście. Do drugiego etapu związkowe jury wybrało najpierw 40 osób, żeby ostatecznie wyłonić 15 (niektórzy występują w parach). Kogo można spotkać w autobusach i tramwajach? Rzecznik prasowy: Jak się okazało podczas konkursu, to otwarci, sympatyczni i ciekawi ludzie.
Rzeczywiście, wybrani przez KZK GOP mieszkańcy aglomeracji wyglądają jakby chwilę wcześniej zeszli z planu serialu “Rodzinka.pl” czy “Lekarze” albo właśnie wyszli ze studia “Dzień Dobry TVN” czy innego “Pytania na śniadanie”. Uśmiechnięci, dobrze ubrani, zadowoleni z życia. Każdy, kto choć kilka razy miał okazję przejechać się autobusem i tramwajem wie, że tak naprawdę tacy ludzie, mimo wszystko, stanowią mniejszość. KZK GOP zapewnia, że “komunikacja to nie tylko transport, ale również interakcje między ludźmi…”. Nie zauważyłem. Najmłodsi ze słuchawkami na uszach i z nosem w smartfonie. Młodzi zaczytani albo zapatrzeni w okno. Starsi walczący o miejsce, najlepiej przodem do jazdy. Bezdomni i kloszardzi, z którymi na interakcję nikt ochoty nie ma.
Bardzo ciekawie brzmią opinie bohaterów kampanii na temat tego, dlaczego zdecydowali się wziąć w niej udział i korzystania z komunikacji miejskiej w ogóle. Pan Marian z Katowic: “Mam samochód, ale po mieście zawsze podróżuję komunikacją publiczną, ze względu na komfort podróżowania, bezpieczeństwo i niskie koszty”. Akurat ja nie podpisuję się pod żadnym z tych argumentów (więcej o tym tutaj), ale każdy może mieć swoje zdanie. Idźmy dalej. W podobnym tonie wypowiada się pan Krzysztof z Katowic: “Na pewno można się szybciej przemieszczać, zwłaszcza w godzinach szczytu, gdy są korki”. Znowu się nie zgodzę. Chociaż może po części to prawda. Autobusy notorycznie blokują wjazd na skrzyżowanie, przez co pozostałe samochody nie mogą przejechać nawet na zielonym. Wtedy może rzeczywiście przez chwilę są szybsze. Zaraz jednak czekają przed przystankiem, aż dwa inne z niego wyjadą i wtedy szanse się wyrównują.
Pani Kinga z Katowic: “To świetny sposób, żeby w naturalny sposób poznać nowych ludzi, zrelaksować się oraz nie martwić się o wolne miejsce do zaparkowania samochodu w centrum miasta.” Z tym poznawaniem nowych ludzi to lekko naciągane, co zresztą potwierdza inny bohater akcji, pan Michał z Katowic: “Najbardziej zadziwia mnie fakt, jak na pozór izolujący się od siebie w autobusie czy tramwaju pasażerowie potrafią w internecie tworzyć wirtualną, pełną życia społeczność śledząc i komentując przytaczane prze samych podróżnych zdarzenia z codziennych przejazdów komunikacją KZK GOP”. Gdyby pracownicy KZK GOP na podstawie internetowych wpisów chcieli zrobić jakąkolwiek kampanię promocyjną, większość tekstu musiałaby być wykropkowana.
I jeszcze kilka prawdziwych powodów wzięcia udziału w akcji. Pani Monika z Mikołowa: “Nie ukrywam, że do udziału w konkursie skusiły mnie głównie nagrody, zależało mi na wakacyjnym bilecie miesięcznym”. Pani Dominika z Rudy Śląskiej: “Od niedawna postanowiłam spróbować swoich sił właśnie podczas różnych kastingów zdjęciowych. Pomyślałam, że nabiorę trochę doświadczenia”. Pani Ewa z Piekar: “Ponieważ jestem zakompleksioną osobą, chciałam przełamać pewne bariery”.
Naprawdę cieszę się, że KZK GOP sprawił radość kilkunastu osobom. Ale kampania “Jeżdżę autobusem, jeżdżę tramwajem” nowych pasażerów nie przyciągnie. Nie przekonają ich plakaty z uśmiechniętymi ludźmi, ani ich opinie. Od lat powtarzam, że kierowców samochodów, w tym choćby mnie, może przekonać przede wszystkim cena biletów. Tego jednak w związku od lat nikt nie słyszy i nie rozumie.