Jarosław Zagórowski zapowiedział, że złoży rezygnację z funkcji prezesa Jastrzębskiej Spółki Węglowej, jeśli zostanie spełnionych kilka warunków. Prezes zagrał jak wytrawny gracz. Jeśli rzeczywiście odejdzie, górnictwo straci jedynego managera, który nie bał się związkowych baronów. On sobie poradzi, gorzej może być z JSW.
W 17. dniu strajku w kopalniach JSW nastąpił przełom. Za sprawą prezesa. Podczas konferencji prasowej zapowiedział złożenie dymisji. Ma to zrobić w poniedziałek lub wtorek. Wcześniej jednak podpisany dziś nad ranem protokół uzgodnień ma się zamienić w porozumienie. Zgodnie z nim, 14-tka ma być podzielona na dwie części. Połowa nadal będzie wypłacana jako część stała wypłaty. Druga połowa ma być jednak uzależniona od zysku firmy. Tak ma być w latach 2015, 2016 i 2017. Z kolei w tym roku 14-tka będzie wypłacona w dwóch ratach. Drugi warunek Zagórowskiego to “doprecyzowanie” kwestii 6-dniowego tygodnia pracy. Trzeci warunek to powrót górników do pracy w poniedziałek.
Zagórowski pokazał, że stanowisko prezesa nie jest dla niego najważniejsze. On sobie na rynku poradzi. Kiedy rozmawialiśmy jakieś trzy tygodnie temu, zapytałem go czy ma wsparcie z Warszawy. Odpowiedział, że nie może liczyć na rząd i musi robić niezbędne cięcia bez względu na wszystko. Dodał przy okazji, że gra va banque. – Jeśli mnie odwołają, wyjdę z tego z nazwiskiem. Jeśli zostanę, zrobię porządek – mówił mi tuż przed rozpoczęciem stajku. Na razie rozwiązanie jest pośrednie. Prezes dostał wsparcie rady nadzorczej i nie został odwołany. Doprowadził związkowców do ustępstw i pokazał, że nie chce być przeszkodą na drodze do zakończenia strajku.
Co zrobią związkowcy? Oczywiście odtrąbią wielki sukces. Przecież wołali, że chcą jego krwi i nazywali go patafianem. Swoją drogą, żaden z nich pewnie nie zastanowił się nad tym, co przez ostatnie dni czuła rodzina Zagórowskiego słuchając tych obelg. Ale związkowcy nie zawracają sobie głowy takimi sprawami. Dla nich liczy się wyłącznie ich prywatny interes. Najlepiej, żeby nowym prezesem został jeden z nich. Miałby szansę się wykazać nie tylko w wykrzykiwaniu obelg i oskarżeń.
Jakby u mnie w firmie 17 dni był strajk, to już nie byłoby po czym sprzątać, ale wiadomo – górnicy, tu kasa jest jak nie pod ziemią to w biurowcu 😉
“Patafian” w ustach związkowca brzmi jak miód, tak łagodne sformułowanie wymuszone było zapewne włączoną kamerą.
gornicy za bardzo sie rozpedzaja, absolutnie nie powinni miec wrazenia, ze tym strajkiem wymusili to co chcieli, bo za chwile wejda wszystkim na glowy. zreszta nie tylko oni