Raków Częstochowa zdobył w czwartek w Sosnowcu pierwszy historyczny punkt w rozgrywkach grupowych Ligi Europy, choć przez większość część meczu ze Sportingiem Lizbona nic tego nie zapowiadało. Po raz kolejny najgorszym elementem meczu była murawa.
Dla Rakowa był to trzeci mecz w tegorocznej edycji europejskich pucharów, który klub z Częstochowy rozegrał w Sosnowcu. We wcześniejszych poniósł dwie porażki. Najpierw w ostatniej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów przegrał 0:1 z FC Kopenhaga, a później, już w fazie grupowej Ligi Europy, 0:1 ze Sturmem Graz.
W czwartek przez prawie 80 minut zapowiadało się, że mecz ze Sportingiem piłkarze z Częstochowy też zakończą bez punktów. Mimo że grali od 8. minuty z przewagą jednego zawodnika, po tym jak czerwoną kartkę za faul na Zoranie Arsenicu zobaczył Viktor Gyokeres. Kilka minut później Raków przegrywał 0:1, po tym jak po dośrodkowaniu z rzutu rożnego gola głową strzelił Sebastian Coates.
W pierwszej połowie piłkarze Rakowa grali bardzo słabo. Przez ponad 45 minut nie oddali choćby jednego celnego strzału na bramkę rywali. Jedyne zagrożenie stworzyli w 32. i 33. minucie, kiedy po dośrodkowaniach Srdana Plavsicia najpierw Milan Rundic, a potem John Yeboah nie trafili w bramkę.
W pierwszej połowie Sporting całkowicie kontrolował grę.
Początkowo w drugiej połowie sytuacja nie uległa zmianie. Wprawdzie Raków rozgrywał piłkę, ale niewiele z tego wynikało. Choć w 48. minucie Jean Carlos mógł wyrównać z bardzo bliskiej odległości, ale nie trafił w bramkę, to potem przez ponad pół godziny Raków nie potrafił stworzyć sobie dobrej sytuacji. Sporting w tym czasie głównie się bronił, próbując wyprowadzać kontry, z których jedna omal nie zakończyła się golem na 2:0.
W końcu jednak, w 79. minucie. Raków dopiął swego i strzelił pierwszą bramkę w historii swoich występów w Lidze Europy. Po akcji Plavsicia i Władysława Kochergina, z bliska trafił Fabian Piasecki.
Do końca meczu Raków zamknął Sporting w jego polu karnym, ale drugiego gola nie udało się zdobyć.
Po raz kolejny największym negatywem meczu na stadionie w Sosnowcu była murawa. Zawodnicy obu drużyn momentami mieli problemy, żeby utrzymać się na nogach. Co chwilę któryś z nich się przewracał, jak gdyby pod korkami mieli nie trawę, ale lód.
W Sosnowcu Raków zagra w tym roku jeszcze raz. 14 grudnia rywalem drużyny z Częstochowy będzie Atalanta Bergamo.