Trwający od kilku miesięcy spór związkowców z MPGK z zarządem miejskiej spółki poskutkował manifestacją przed urzędem. Przyszedł wiceprezes, ale nie chciał zabrać głosu.
Sytuacja w Miejskim Przedsiębiorstwie Gospodarki Komunalnej robi się coraz bardziej napięta. Po sporze zbiorowym, który nie zakończył się spełnieniem oczekiwań związkowców, WZZ Sierpień 80 postanowił wyjść na ulicę. Na ul. Młyńskiej, przed urzędem miasta, zebrała się spora grupa członków związku zawodowego. Byli nie tylko pracownicy MPGK, wspierali ich też m.in. górnicy. Na około 30 minut ponad 100 osób zablokowało ulicę przed katowickim urzędem. Niektórzy z manifestujących mieli kartki z napisem: „Podwyżka za śmieci nie idzie na płace w MPGK”. Jak mówił prowadzący manifestację Tomasz Kaczmarek, przewodniczący WZZ Sierpień 80 w MPGK Katowice, zapowiedziane od września podniesienie opłaty śmieciowej w Katowicach o 34% było nieuniknione. – To musiało się stać, ale proszę radnych, żeby zainterweniowali w sprawie MPGK, bo pracownicy usłyszeli od zarządu, że my z tego nie dostaniemy ani grosza – mówi.
Związkowcy od początku wiedzieli, że w trakcie manifestacji odwiedzi ich wiceprezes MPGK. Problem w tym, że Robert Potucha nie chciał zabrać głosu. Chciał tylko przyjąć petycję, ale ta nie była skierowana do niego. Manifestujący chcieli, żeby członek zarządu wypowiedział się do mikrofonu, ale Potucha zaczął się wzbraniać i po chwili odszedł w towarzystwie dwóch pracowników Katowickiej Agencji Wydawniczej. Został wygwizdany, związkowcy wykrzykiwali też wulgaryzmy pod jego adresem. – Było bardzo dużo czasu, żeby pan do nas przyszedł, ale nie zrobił pan tego – skomentował jego zachowanie Kaczmarek.
Sierpień 80 domaga się podwyżek znacznie wyższych niż te, które pracownicy MPGK otrzymali od 1 lipca. Zarząd miejskiej spółki zgodził się jedynie na 500 zł brutto. – To nie są pieniądze godne za to, co my tutaj robimy. My robimy tę najcięższą robotę i chcielibyśmy mieć za to zapłacone – mówi Kaczmarek. Taką podwyżkę związkowcy nazywają ochłapami, a godne pieniądze to ich zdaniem podwyżka o 1400 zł netto.
Już po swojej wizycie na pikiecie wiceprezes Potucha mówił, że nie ma szans na takie pieniądze. – Takiej podwyżki zrealizować nie możemy. Groziłoby to zachwianiem płynności firmy i zahamowaniem jej rozwoju – mówi wiceprezes MPGK i podkreśla, że spółce zależy przede wszystkim na utrzymaniu stabilnego zatrudnienia.
Na koniec do związkowców wyszedł wiceprezydent Waldemar Bojarun. On również nie składał żadnych deklaracji przed manifestującymi, jedynie odebrał petycję w sprawie płac. Po tym zgromadzenie zostało rozwiązane, ponieważ uznano, że przez uściśnięcie dłoni z przedstawicielem władz miasta cel manifestacji został osiągnięty.
Łukasz Kądziołka
Bojarun – facec który chyba najwydajniej spienięża swoją miłość do Katowic. Wiceprezydent, Rady Nadzrocze – jak on daje radę to ogarnąc ?
~25 tys. na miesiąc za samą fuchę w UM ? Grubo, ale fachowcy muszą być porządnie wynagradzani bo w przeciwnym wypadku podkupi go jakis Microsoft czy Google, podobnie jak Sasina podkupili 🙂
Trzeba powołać kilku radnych na dodatkowych członków zarządu i dyrektorów w MPGK. Dzięki ich kilkudziesięciotysięcznym pensjom średnia zarobków pójdzie mocno w górę i problem niskich płac się rozwiąże. Rozwiązanie sprawdzone od lat w innych miejskich spółeczkach
O, to jest dobry krok, ale trzeba jeszcze powołać kilku dyrektorów, którzy uzdrowią chorą sytuację w MPGK!
To się zwolnijcie stamtąd i se róbcie lżejszą robotę