Kolejne transporty z dziesiątkami osób z Ukrainy docierają do Katowic. Na dworcu kolejowym rano było widać głównie Ukrainki z dziećmi. Jednak nie brakuje też osób innej narodowości, a wśród nich mężczyzn. Niewielka część zostanie w Katowicach.
Na katowickim dworcu od rana jest spory ruch i widać funkcjonariuszy policji. Powodem są tłumy ludzi docierające tu z Ukrainy. Chwilę po godzinie 8.00 duża grupa, ok. 100-200 osób, wysiadła na peronie 4. Dojechali do Katowic pociągiem podstawionym specjalnie dla uchodźców zza wschodniej granicy. To głównie kobiety i dzieci, ale również mężczyźni w różnym wieku. Jeśli spotyka się młodych mężczyzn, to najczęściej nie są to Ukraińcy.
Tu czekali już na nich wolontariusze z wydziału zarządzania kryzysowego Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego, żołnierze i policjanci. Liczą, pytają przybyłych, czy mają u kogo się zatrzymać i kierują w odpowiednie miejsce. Wszyscy dostają jakąś przekąskę, wodę i soki. Choć mają za sobą długą podróż, to najczęściej jadą dalej. Na przybyłych czekają autobusy przy pl. Oddziałów Młodzieży Powstańczej lub samochody straży pożarnej po drugiej stronie dworca. Z porannego pociągu na przykład 26 osób pojechało do Cieszyna. Ludzie są z różnych rejonów Ukrainy. Uciekli z Odessy, Stryja czy Krzywego Rogu. Niektórzy potrzebują pomocy i trafiają do punktu informacyjnego w hali dworca uruchomionego w sobotę. Tutaj mogą coś zjeść i się napić, dostają pakiety startowe do telefonów. Wiele jest takich osób, które nie mogą odnaleźć bliskich. Niektórzy nie mają nawet paszportu i przyjeżdżają z aktem urodzenia.
Jeśli ktoś nie ma, gdzie spać lub czeka aż dołączy do niego reszta rodziny, to trafia do uruchomionego w Caritasie Archidiecezji Katowickiej punktu recepcyjnego. Tam czeka na nich 40 miejsc w 20 pokojach. Jednak nie są to miejsca noclegowe. To tylko przystanek przed dalszą drogą. – Mamy tu miejsca na opiekę wytchnieniową. Czekają tutaj i w tym czasie mogą skorzystać z toalety, łazienki, mogą coś zjeść i się napić. Matki z dziećmi mogą się tu przespać przed kolejną podróżą. To taki pierwszy moment przejściowy – mówi ks. Łukasz Stawarz, dyrektor katowickiego Caritasu i dodaje, że na razie większość wie, gdzie i do kogo jedzie. Jeśli ktoś przyjechał, ale nie ma gdzie się podziać, to znajdzie się dla niego miejsce w jednym z hoteli, pensjonatów czy domów wypoczynkowych w woj. śląskim. Jednak jak mówi ks. Stawarz takich osób jest bardzo niewiele.
W Katowicach część uchodźców trafia do Hotelu Katowice. Jednak są też tacy, którzy w ogóle w Polsce nie zostaną. Dwie kobiety z dziećmi z obwodu lwowskiego czekają na pociąg do Pragi. Do punktu recepcyjnego trafiły osoby z Nigerii, Tadżykistanu czy grupa studentów z Ghany, którzy chcą wrócić do swojego kraju.
Same kobiety i dzieci. Dokładnie jak mówili w tv.