Uzasadniając zdanie zawarte w tytule trochę dziwnie się czuję. Mamy 2020 rok. W modzie jest wszystko co eko i bio, segregacja śmieci, powtórne wykorzystywanie rzeczy, oszczędzanie energii i wody, picie kranówki, sadzenie drzew i krzewów, sianie łąk, jazda rowerem do pracy i po pracy, aktywny styl życia, bieganie itd. W modzie jest dbanie nie tylko o to co włożyć do garnka i jak się ubrać. Ludzie intensywnie angażują się w sprawy, które wcale nie dotyczą ich bezpośrednio, jak sprzątanie lasu, pomoc zwierzętom czy walka o różnego rodzaju idee. Kolejne pokolenia są coraz bardziej świadome zmian klimatu i tego, że to od decyzji każdego człowieka zależy los planety. Wszyscy to widzą, wszyscy to słyszą. No prawie wszyscy, bo właśnie Urząd Miasta Katowice zablokował możliwość głosowania na złożony przez mieszkańca projekt namalowania pasów rowerowych na ul. Sokolskiej.
Żeby było uczciwie i sprawiedliwie – wiem, że władze miasta myślą o przebudowie Sokolskiej. Wiem, że chcą na niej uspokoić ruch, oddając więcej miejsca pieszym i rowerzystom. Zresztą przedstawiciele urzędu mówili już o tym publicznie. Wczoraj odbyłem ciekawą rozmowę na ten temat z jednym z radnych. – Przecież projekt tych pasów jest zupełnie bez sensu. Sokolska musi być gruntownie przebudowana. Tam trzeba wymienić asfalt na całej długości. Nie ma sensu wydawać pieniędzy na pasy rowerowe, jak za kilka lat trzeba je będzie zlikwidować – argumentował mój rozmówca.
W części się z nim zgadzam. Nawierzchnia Sokolskiej, przynajmniej w części, nie nadaje się do jazdy. Zgadzam się również z tym, że ulica musi być gruntownie przebudowana. W pozostałych sprawach mam inne zdanie.
Prezydent Katowic podkreśla w swoich wypowiedziach, że trzeba ograniczać ruch w centrum Katowic. W którymś z wywiadów wspomniał nawet, że możliwe jest całkowite wyłączanie z ruchu pewnych obszarów np. na weekend. Jako mieszkaniec śródmieścia przyjmuje takie deklaracje z dużym entuzjazmem. Sam mam samochód, ale używam go coraz rzadziej. Poruszam się głównie na rowerze i pieszo. Dlatego każda inicjatywa, która zwiększy bezpieczeństwo moje i moich dzieci (mniej samochodów na śródmiejskich ulicach, to większe bezpieczeństwo pieszych), zmniejszy poziom hałasu (mniej samochodów to mniejszy hałas), zmniejszy poziom spalin (mniej samochodów, to mniej smrodu), obniży temperaturę powietrza latem (mniej rozgrzanych silników, to niższa temperatura), bardzo mnie cieszy.
Chciałbym jednak, żeby za słowami szły też czyny. Tak, budują się centra przesiadkowe. Tak, powoli powstają drogi rowerowe (to temat na inny tekst). Tak, kolejne ulice są wyłączane z ruchu (Dworcowa). Trzeba jednak znacznie więcej i znacznie szybciej.
Propozycja namalowania pasów rowerowych na ul. Sokolskiej to trochę taki papierek lakmusowy. Kiedy chce się zweryfikować jak wszystkie zapowiedzi i plany władz miasta mają się do rzeczywistości, można rzucić właśnie taki pomysł i powiedzieć: sprawdzam. Na razie to sprawdzenie wychodzi na niekorzyść urzędników.
Dlaczego uważam, że droga rowerowa w formie pasów powinna powstać już teraz? Po pierwsze, skoro zapowiadamy, że chcemy zmniejszyć ruch i uspokoić Sokolską, to róbmy to już teraz. Nikt nie jest w stanie dzisiaj powiedzieć, kiedy nastąpi kompleksowa przebudowa Sokolskiej. Jak mówią urzędnicy, najpierw ul. Stęślickiego musi zostać przedłużona do al. Korfantego. Nieśmiało przypomnę, że właśnie miał się kończyć pierwszy etap budowy tej drogi, a całość miała być gotowa w 2021 roku. Nie muszę chyba dodawać, że od dawna te terminy są nieaktualne.
Za chwilę przy Sokolskiej zakończy się budowa prawie 300 mieszkań. Na rogu z ul. Mickiewicza powstaje hotel. Tuż obok, na ul. Opolskiej, powstają kolejne mieszkania. Na obecnym dworcu autobusowym stanie biurowiec. Jeśli ktoś myśli, że wszyscy nowi mieszkańcy, najemcy i goście będą się poruszać Sokolską samochodami, to gratuluję wyobraźni.
A propos dworca. Za kilka miesięcy zostanie otwarty nowy, przy ul. Sądowej. Ruch autobusów, który był właściwie jedynym powodem odrzucenia wniosku o pasy rowerowe (urzędnikom chodziło głównie o komunikację miejską), znacznie się na Sokolskiej zmniejszy. To dobry moment na kolejny krok do dalszego zrównoważania transportu, o którym często mówi prezydent Marcin Krupa.
Przez dwa lata prawie codziennie (poza zimą, późną jesienią i wczesną wiosną) jeździłem Sokolską na rowerze do pracy. Nie było to przyjemne, podobnie jak jazda Mikołowską, którą pokonać musiałem w pierwszej kolejności. Duży ruch, spaliny, zapadnięte studzienki przy krawędzi jezdni. Jeździłem mimo to. Myślę jednak, że jesteśmy już na takim etapie, że powinniśmy jeździć nie pomimo, ale dzięki czemuś. Dzięki temu, że mamy drogi rowerowe. Dzięki temu, że przez to jest bezpieczniej. Dzięki temu, że jest mniej pasów jezdni i mniej samochodów. Dzięki temu, że wdychamy mniej spalin.
Nie zmienimy nawyków mieszkańców, jeśli nie damy im odpowiedniej infrastruktury. Owszem, będą tacy ja ja, którzy jeżdżą pomimo, ale żeby odsetek osób korzystających z rowerów w celach transportowych znacząco wzrósł, trzeba im zbudować albo namalować drogę rowerową.
Przez ostatnich kilkadziesiąt lat budowaliśmy głównie szerokie drogi dla samochodów. Teraz są tego efekty. Jeśli więc ktoś mówi: po co droga rowerowa, przecież na rowerze mało kto jeździ? To ja się pytam: jak ma jeździć, jak nie ma drogi rowerowej, a między sznurem samochodów jest mało przyjemnie i bezpiecznie?
Tak, Sokolska wymaga kompleksowej przebudowy. Jestem przekonany, że docelowo powstanie na niej droga rowerowa z prawdziwego znaczenia. Zanim to jednak nastąpi za 4, 5, 6 czy 10 lat dajmy ludziom możliwość przerzucenia się z samochodu na rower. Pasy po obu stronach drogi byłyby dobrą zachętą.
Jestem rowerzystą, i wolę jeździć drogami. Są zaprojektowane jako system i można się nimi sprawnie przemieszczać.
Ścieżki rowerowe gwarantują trochę więcej pozornego spokoju od samochodów, ale nie sądzę aby poprawiały moje bezpieczeństwo. Obniżają natomiast komfort i bezpieczeństwo pieszych bo chodniki przemalowane na czerwono to fatalne rozwiązanie. Obowiązek korzystania ze ścieżek tam gdzie one są jest potwornie irytującym przepisem, dla tego w większości przypadków bardzo nie lubię i smucę się kiedy powstają nowe, z reguły nieprzemyślane, kłopotliwe w korzystaniu, niezintegrowane z niczym ścieżki rowerowe. W przypadku mikołowskiej jednak mógłbym zrobić wyjątek (lewoskręt w raciborską na rowerze jest przerażający kiedy czekając na wolne spojrzy się za siebie i zobaczy pędzące samochody w ostatnim momencie zmieniające pas). Jest jeden warunek – to musi poprawiać sprawność przemieszczania i faktyczne bezpieczeństwo. W przeciwnym wypadku wolę jeździć ulicami i nie przejmować się tym kiedy jakiś odcinek pseudo-ścieżki się zaczyna a kiedy kończy itp. No i pytanie czy zwykłe ograniczenie prędkości lub przejście dla pieszych nie spowolniło by ruchu samo z siebie.
a my mowimy zeby nie szukac tematow zastepczych. czekamy na rozwiazania sokolska=mikolkowska no i alternatywe dla mikolowskiej plus system parkingow.
dosc mamy tematow zastepczych,gadania o czym innym albo “to tu” “ja wiem=moze zgadne”
paranoją w Katowicach jest to że jedynie część śródmieścia jest objęta strefą płatnego parkowania tj. np.okolice Urzędu Marszałkowskiego czy Skłodowskiej już nie. Jest to wręcz zachęcające do jazdy do centrum miasta samochodem. Dodatkowo bez żadnych konsekwencji samochody są parkowane na miejscach do tego niedozwolonych (trawniki, tzw. klepiska, zakazy parkowania) – za coś takiego winny być wysokie mandaty wraz z odholowaniem mienia. Wspomniana przebudowa Dworcowej to też porażka, bowiem pół “deptaku” zajmie de facto parking naziemny. Nie chcę tu już pisać o rozwiązaniach z Wiednia czy San Francusco gdzie można samochodem parkować (i to odpłatnie) w centrum max. 3 godziny. Rowerem nie jesteśmy w stanie przejechać z jednej dzielnicy do drugiej bez narażenia się wjechania na niebezpieczną drogę szybkiego ruchu (np. ścieżka rowerowa z Piotrowic urywa się na Galerii Libero, dalej radz sobie sam…). Tak więc jak widać daleko jeszcze do rowerowego raju, a samochód jest niestety dalej środkiem preferowanym przez włodarzy miasta…
Bo śmietanka z UW i UM przecież nie będzie jechała autobusem. Jak książę Kałuża dojedzie z Żor, Drabasem? 🙂
Wysoka temperatura będzie nadal, bo ona jest głównie od nagrzewania betonu i asfaltu, i braku zieleni przez to, a nie tyle od rozgrzanych silników.
Oczywiście, niemniej tysiące rozgrzanych silników i karoserii też mają wpływ na temperaturę.
Doskonale to widać na asfalcie, jak przy 30 stopniach nagle się zacznie ulewa i jedziesz rowerem to aż gorąca para z asfaltu bije. Chyba tydzień temu miałem taką sytuację w sobotę. A urzędowe dzbany dalej asfaltują i betonują na potęgę.
Do biur w Katowicach przyjeżdzają do pracy zazwyczaj ludzie z Zagłębia czy innych śląskich miast. I nikt nie będzie jeździł rowerem z wsi pod Zawierciem.
A jak komuś przeszkadzają spaliny to jest równoległa Słowackiego lub Sobieskiego gdzie można bezproblemowo jeździć rowerem.
A co z tramwajem między Chorzowska a Gliwicka? To jest ważne.
Pewnie że można jeździć rowerem po Sobieskiego. Nasuwa się tylko pytanie skąd i dokąd? Jedna z podstawowych zasad budowy dróg rowerowych mówi o tym, że powinny one zapewniać możliwie najkrótszą i najszybszą trasę przejazdu. Tu pewnie zaskoczę, to tak samo jak np. z autostradami, które buduje się tak, żeby łączyły najkrótszą drogą punkty A i B.
Świetnym przykładem jest droga rowerowa wzdłuż ul. Plebiscytowej, która się kończy przed autostradą. Miałaby sens i popularność, gdyby była kładka nad autostradą i ciąg dalszy po jej południowej stronie.
Wczoraj tą drogą jechałem. Rzeczywiście, jej usytuowanie jest dziwne w końcowym biegu.
Tak naprawdę miasto powinno się skupić na separowaniu ruchu rowerów tam gdzie jest duży ruch, zwłaszcza dużych pojazdów, i duże prędkości, oraz na ułatwianiu przekraczania barier (rzeki, autostrady, drogi szybkiego ruchu, linie kolejowe). No i jeszcze umożliwianie ruchu rowerów pod prąd na ulicach jednokierunkowych, zwłaszcza we wszystkich strefach tempo 30, nowych i starych.
Typową taką barierą dla rowerów jest plac TON (trójkąt pomiędzy Kościuszki a Brynowską w rejonie OBI). Można się przedostać rowerem z ul. Słowików w ul. Rolną, ale z powrotem już nie. Auta mają do wyboru przejazd ul. Dworską albo koło pętli tramwajowej, ale dla rowerów to zbyt duże nadłożenie drogi.
Popieram autora w pełni. Sam obecnie przy chęci dojazdu do pracy rowerem mam taki wybór: albo ryzykować swoje życie przedzierając się przez 3-pasmową zatłoczoną osobówkami (nie autobusami) drogę, albo wyjechać na chodnik i po pokrzywionych, popękanych płytach chodnikowych lawirować między pieszymi. I ten bezczelny komentarz radnego: jeszcze kilka albo kilkanaście lat niech ryzykuje życie swoje i innych, po co o się spieszyć, mamy dopiero 2020 rok. W jego mniemaniu ważniejsza jest wygoda przyjezdnych niż mieszkańców.
ps w bardziej rozwiniętych krajach nie buduje się chodnika z kostki ( która ma fazy, zapada się wyrasta z niej trawa) a co za tym idzie jest całkowicie nie dostosowana do jakiegokolwiek ruchu, oprócz pieszego. Chodnik winien być z asfaltu – można na nim wtedy bez problemu poruszać się wszystkimi alternatywnymi środkami komunikiacji jak hulajnoga, rolki, deskorolka itp. Na kostce jest to niemożliwe, a wręcz grozi utratą zdrowia bądz życia.
Z asfaltu? A może prędzej z mas bitumicznych? gdzie Ty w Europie zachodniej masz chodniki z asfaltu?
rany julek..
Widziałeś jak wygląda chodnik z mas bitumicznych po kilkudziesięciu latach użytkowania? A wiesz jak to się naprawia?
Popieram Pana Redaktora jak rzadko kiedy. Miasto buduje drogi rowerowe wzdłuż ulic lokalnych o niewielkim obciążeniu ruchem, a główne ulice z dużym ruchem, w tym autobusowym i ciężarowym, są ich pozbawione. Moje dziecko mogłoby jeździć do szkoły rowerem, ale musiałoby przejechać przez Mikołowską pod linią kolejową i plac Wolności, a to jest po prostu niebezpieczne, więc mu nie pozwalam. Jest więc wożone tą trasą samochodem.
Druga sprawa to ciągi pieszo-rowerowe albo piesze z dopuszczonym ruchem rowerowym, na których są wyznaczone przejścia dla pieszych. Konieczność zejścia z roweru na każdym z nich znacząco zniechęca do korzystania z tych ciągów albo do przestrzegania przepisów.
A trzecia to światła na przycisk na przejazdach rowerowych oraz skandalicznie krótki czas trwania zielonego dla rowerzystów w porównaniu do zielonego dla aut (tuż obok, na tym samym skrzyżowaniu). Dlatego rowerzyści często jeżdżą jezdnią mimo drogi rowerowej obok.
Dodam, że mój projekt jest bardzo tani, 4 krotnie tańszy niż przeciętny plac zabaw. To jest zmiana jedynie farbą i pędzlem. Jeśli za jakiś czas (min 3-5 lat) miasto przebuduje tą ulicę to nic nie stracimy.
Oho!
kosztorysant!
Tylko farba! Jakie to proste i tanie!