Po zmianach w zatrudnianiu i wynagradzaniu kontrolerów, znacząco wzrosła liczba nakładanych “mandatów” za przejazd bez ważnego biletu w autobusach i tramwajach ZTM. Wzrosła też ich ściągalność.
Od kilku miesięcy Zarząd Transportu Metropolitalnego stara się uszczelnić system kontroli biletów w autobusach i tramwajach. Ma temu służyć przede wszystkim zatrudnienie większej liczby kontrolerów, którzy pracują na umowę o pracę oraz wprowadzenie systemu premiowego. Kontrolerzy mogą zarobić znacznie więcej niż wynosi ich podstawowa pensja, ale tylko wówczas, jeśli pasażerowie będą uiszczać opłaty dodatkowe za brak biletu. Za jeden opłacony “mandat” kontroler może dostać od 30 do 40 zł brutto. Taki dodatek w przypadku kontrolerów nieetatowych obowiązuje od lutego 2020 r., a w przypadku etatowych od końca grudnia 2020 r. Obecnie jednych i drugich jest po 30. ZTM chce docelowo zatrudniać 50 kontrolerów na umowę o pracę.
Porównując rok 2020 do 2019 znacznie wzrosła liczba postępowań sądowych dotyczących nieopłaconych “mandatów”. To sąd wydaje dłużnikowi nakaz zapłaty. W przypadku, gdy mandat w dalszym ciągu nie zostanie zapłacony, sprawa przekazywana jest komornikowi, który ściąga należność od dłużnika.
W 2019 roku postepowań było około 11 700, a w 2020 już 23 700. Z kolei liczba egzekucji komorniczych wzrosła z prawie 1 200 w 2019 roku do około 4 500 w 2020.
Najważniejsza liczba, czyli dochód z uregulowanych opłat dodatkowych, też jest większa, choć nieznacznie, bo tylko o 4%. W 2019 było to prawie 5,8 mln zł, a rok temu – prawie 6 mln zł.
Rekordzista ma 739 nieopłaconych mandatów za jazdę bez biletu na łączną kwotę 119 771,70 zł. Są to opłaty dodatkowe wystawiane od 2003 roku. W przypadku tego pasażera, dziesięć razy na policję kierowana była sprawa na za popełnione szalbierstwo.