Łukasz T., który potrącił śmiertelnie 19-letnią Barbarę Sz,. miałby siąść za kierownicą autobusu, a statyści odgrywaliby bójkę na jezdni. O taki eksperyment procesowy wnioskował obrońca oskarżonego o zabójstwo kierowcy. Sąd odrzucił ten i inne wnioski.
Podczas dzisiejszej rozprawy w Sądzie Okręgowym w Katowicach przesłuchano kolejnych świadków, którzy z bliska widzieli wypadek z 31 lipca 2021 roku. Ich odpowiedzi nie wniosły niczego nowego. Jednak w końcu proces wkroczył w ważny etap. Dzisiaj sąd rozpatrywał wnioski dotyczące opinii biegłych. Od samego początku najbardziej kluczowe były te z zakresu psychologii, psychiatrii oraz ruchu drogowego i wypadków.
Artykuł Wyborczej jako dowód
Dzisiaj obrońca Łukasza T. i sam oskarżony próbowali przekonywać, że biegli powinni pojawić się przed sądem. Oskarżony uważa, że przez pandemię koronawirusa jego obserwacja była przeprowadzona w pośpiechu. – Wszystko było szybko, bo chcieli się wyrobić po prostu ze swoją pracą. To były pobieżne badania. Odpowiedzi były krótkie, nie dali mi się nawet porządnie wysłowić – mówił Łukasz T. Z tym wnioskiem nie zgadzał się prokurator. – Czy był afekt, czy nie było afektu? Dlaczego nie było afektu? Jakiego rodzaju zaburzenia osobowości ujawniono u oskarżonego? Dlaczego nieprawidłowa była wstępna diagnoza wskazująca na możliwość choroby afektywnej dwubiegunowej? Te wszystkie odpowiedzi znajdują się w opinii. Nie można przesłuchiwać biegłych tylko dlatego, żeby ich zobaczyć – mówił prokurator Rafał Nagrodzki z Prokuratury Okręgowej w Katowicach.
Jeden z wniosków dotyczył również włączenia do materiałów dowodowych artykułu Gazety Wyborczej, opublikowanego kilka dni po wypadku na ul. Mickiewicza, w którym wypowiada się psycholog transportu. Według niego u Łukasza T. mógł wystąpić afekt patologiczny, czyli silna reakcja emocjonalna, która prowadzi na przykład do wybuchu agresji. Jak czytamy w artykule, taka osoba „patrzy, ale nie widzi”. Dodatkowo obrona chciała jeszcze, żeby opinię wydali specjaliści ze Stowarzyszenia Psychologów Transportu. – Każdego biegłego można powołać, ale nie na okoliczność przeprowadzenia badań psychiatrycznych. To musi być psychiatra – mówił prokurator. Z kolei obrona chciała, żeby opinia pozwoliła na szersze spojrzenie biegłym z innych dziedzin. – Może taka opinia pomoże psychiatrom i psychologom podjąć inne ustalenia albo utwierdzi ich w tych samych ustaleniach – uważa mecenas Przemysław Moroz. Do prowadzącej sprawę sędzi Jolanty Szot-Zarzyckiej bardziej przemówiły argumenty oskarżyciela. Odrzuciła wszystkie wnioski obrony. Również ten dotyczący eksperymentu procesowego.
To nie był prawdziwy eksperyment
– Łukasz T. został dopuszczony do autobusu tylko celem ustawienia fotela, który miałby odpowiadać potencjalnie ustawieniu, jakie było w dniu zdarzenia, a następnie 3-4 godziny przebywał w zamknięciu, w samochodzie i nie uczestniczył w ogóle w czynności. Prawdziwy eksperyment z udziałem oskarżonego, polega także na wizji, na zadawaniu mu pytań w danym momencie – mówił adwokat kierowcy. Zdaniem obrony eksperyment przeprowadzony niemal dokładnie rok temu, 7 maja 2022, powinien zostać powtórzony.
Miałby wyglądać zupełnie inaczej. Autobus jeździłby po zamkniętym parkingu i należałoby zaangażować statystów. Ci mieliby odgrywać bójkę, która wydarzyła się na ulicy moment przed tym, jak doszło do wypadku, w którym zginęła 19-letnia Barbara Sz. ze Świętochłowic. Obrona argumentowała, że w ten sposób uda się ustalić motywację kierowcy i jego odczucia w trakcie wydarzeń sprzed prawie dwóch lat. Mecenas Moroz sugerował, że przeprowadzenie eksperymentu byłoby możliwe w niedługim czasie nawet tego samego dnia, czyli 31 lipca. – Ja nie rozumiem, co miałoby być zrobione i kto miałby być tym kierowcą. Tej czynności nie da się przeprowadzić Kto ma być tym kierowcą? Kto ma jeździć na parkingu? I co dalej? Statyści mają pozorować zdarzenie? – pytał prokurator Nagrodzki i dodał: – Przebieg, widoczność i dźwięki dobiegające do kabiny zostały zarejestrowane na materiale wizyjnym, który znajduje się w aktach sprawy. Argumentował też, że eksperyment z wykorzystaniem dokładnie tego samego pojazdu miał na celu umożliwienie działania biegłemu, który dokonał pomiarów i na tej podstawie obliczył prędkość, siłę hamowania, przyspieszenie. To wszystko porównano do materiałów wideo, żeby odtworzyć przebieg wydarzeń. Sąd uznał, że wniosek o powtórzenie eksperymentu nie tylko jest nieuzasadniony, ale również ma na celu przedłużenie postępowania.
Po rozprawie obrońca Łukasza T. nie wykluczał, że odwoła się od decyzji sądu. – To jest naturalna sytuacja, że chcemy przesłuchać biegłych, którzy byli w postępowaniu przygotowawczym. Musimy się dowiedzieć kto to wykonywał, na jakiej zasadzie i jakie ma doświadczenie – mówił Moroz. Strony mogą jeszcze zadawać dodatkowe pytania do opinii biegłego z zakresu ruchu i wypadków drogowych. Mają na to 7 dni.