Poprosiliśmy naszych czytelników, którzy wyprowadzili się z Katowic, żeby napisali dlaczego to zrobili. Publikujemy kolejną historię. Pan Paweł po 29 latach mieszkania w Katowicach przeprowadził się do Krakowa.
“W skali lokalnej Katowice jako miejsce do życia są dość drogim miastem, a wykluczając dzielnice, w których poziom bezpieczeństwa jest bardzo niski (Szopienice-Burowiec, Załęże, Bogucice, część Zawodzia…) – bardzo drogim. Dzielnice o lepszej reputacji, poza wysokimi cenami, cechują się także bardzo kiepską komunikacją z centrum miasta, zarówno jeśli chodzi o komunikację miejską (brak tramwajów, buspasów), przejazd samochodem (niedrożne kolizyjne połączenia), czy rowerem (brak spójnej sieci). Dużo lepiej połączony jest Sosnowiec, Będzin, Czeladź, Siemianowice, Chorzów, podczas gdy ceny mieszkań w tych miejscowościach są zdecydowanie niższe, a poziom bezpieczeństwa – w porządku. Na śląsku miasta sąsiadujące z Katowicami śmiało można potraktować jako samowystarczalne dzielnice, zaś same Katowice – jako dzielnicę centralną, tę najdroższą, i jak to często bywa, niekoniecznie najbardziej atrakcyjną. Wiele młodych osób, nawet traktując Katowice jako swoje wymarzone miejsce do zamieszkania, zobaczywszy, że płacąc 40% mniej (czyli setki tysięcy złotych) są w stanie mieć podobne mieszkanie w Sosnowcu przy podobnym czasie dojazdu, zwyczajnie wykaże się rozsądkiem i zechce wziąć mniejszy kredyt. Trend ten tylko rośnie w sytuacji, gdy ceny mieszkań rosną szybciej niż zarobki, a tak się działo przez ostatnie kilka lat (choć obecna sytuacja może to czasowo przyhamować).
W skali szerszej – od Katowic i Śląska odrzucają całe patologiczne i bardzo brzydkie dzielnice, w których standard lokalowy jest wręcz niedopuszczalny, czego w innych miastach o dodatnim współczynniku migracji, zwyczajnie nie ma (Krakowska “najgorsza” Nowa Huta mnie osobiście pod względem bezpieczeństwa przypomina “bezpieczną i przyjazną” Koszutkę). Mimo ogromnej ilości zieleni i miejsc do rekreacji (której Kraków może tylko zazdrościć), ludzie chcą na starość spokoju, ustabilizowania, poczucia dumy ze swojej okolicy. W Katowicach na chwilę obecną o to bardzo trudno, śląskie szkoły wyższe stale tracą na znaczeniu (a młodzi ludzie z mniejszych miejscowości bardzo często ostatecznie wybierają swoje miasta uniwersyteckie), więc jedyne, co może ludzi przyciągać, to praca. Niestety, o tę równie łatwo w wielu innych miejscowościach, więc ten czynnik zwyczajnie nie jest w stanie chociażby wyrównać wszystkich negatywów. “
Paweł
Jeśli wyprowadziłeś/aś się z Katowic, napisz nam o powodach takiej decyzji. Czekamy na wasze maile pod adresem [email protected]. Możecie też pisać poprzez wiadomości na naszym fanpage na Facebooku.
Wyprowadziłam się z Katowic do Nowej Huty. Nic o czym Pan pisze nie ma miejsca. Opowieści o ganianiu z maczetami to jedna z legend miejskich niepoparta faktami/statystykami.
delikatnie powiedziawszy Paweł p…li głupoty. W Sosnowcu też są niebezpieczne dzielnice, jak wszędzie zresztą. Ceny mieszkań są porównywalne do Katowic. Niższe wyraźnie ceny mieszkań mają Bytom czy Ruda. Podobnie jest z dojazdem, wszystko zależy od lokalizacji/ Do pracy w Gliwicach dojeżdżałem krócej z Katowic niż moja koleżanka mieszkająca w Gliwicach. Taka Koszutka niebezpieczna jak Nowa Huta? To może niech chłopczyk nam przypomni, kiedy to na Koszutce kogoś maczetami zmasakrowali bo w Nowej Hucie takie rzeczy się dzieją. Co do poziomu bezpieczeństwa w ościennych miastach: zapraszam na Zwajke w Chorzowie, Śwętohłowice Lipiny, Nowy Bytom w Rudzie czy do tak chwalonego przez Pawła Sosnowca – na Kazimierz
Opierając się na doniesieniach medialnych z kilku ostatnich lat można odnieść wrażenie, że najniebezpieczniejszym obszarem na Śląsku jest mniej więcej centrum Zabrza. Chodząc po centrum Bytomia wieczorami też lepiej mieć się na baczności.
Są niebezpieczne dzielnice w Sosnowcu, to prawda. Co do pozostałych miast – tak, to również prawda. Co prawda w tekście nigdzie nie stwierdzenia, które by temu przeczyło (“poziom bezpieczeństwa w porządku” – to uogólnienie, a nie stwierdzenie, że w Kato jest mniej bezpiecznie niż w innych miastach), ale tak, masz rację. Druga część tekstu nawet jakby do tego nawiązuje.
Ceny mieszkań w Sosnowcu podobne do Katowic – zlituj się. Wejdź na otodom, albo po prostu sprawdź dowolne zestawienie średnich cen ofertowych w miastach. Naprawdę, jeśli już podważasz czyjś argument, wypadałoby samemu sprawdzić co się pisze, bo to jest żenująca bzdura. PS: Na Baczyńskiego, 1km od granicy z Katowicami dopiero co skończyli sprzedawać deweloperkę za mniej niż 5k/mkw.
W Nowej hucie ataki maczetami skończyły się mniej więcej 10 lat temu, jeśli teraz się zdarzy, to jakiś pojedynczy wypadek, który biorąc pod uwagę obszar terytorialny i liczbę ludności (biorąc pod uwagę “dzielnice nowohuckie” – OGROMNA), nie jest niczym dziwnym. Koszutka jest malutką dzielnicą stricte sypialną, bez dostępu do masowych usług, bez znaczącej liczy przechadzających się po niej osób. Porównywanie zdarzeń 1:1 może więc “troszeczkę” nie mieć sensu.
“Krakowska „najgorsza” Nowa Huta mnie osobiście pod względem bezpieczeństwa przypomina „bezpieczną i przyjazną” Koszutkę”. Autor miał zupełnie co innego na myśli. Chodziło mu o to, że uważana za niebezpieczną Nowa Huta tak naprawdę jest bezpieczna i przyjazna jak katowicka Koszutka.