W dzisiejszej licytacji nie było chętnych na zakup złotej biżuterii zarekwirowanej Henrykowi Musialskiemu, okrzykniętemu przed laty baron paliwowym z Siemianowic Śląskich. W czwartek kolejna próba sprzedaży biżuterii.
Na licytację, już po raz kolejny, trafiło 5 sztuk bransoletek, naszyjnik oraz pierścionek. Wszystkie te wyroby jubilerskie są wykonane z białego złota i wysadzane brylantami. W przypadku bransoletek to od 170 do 440 brylantów, naszyjnika 318, a pierścionka 219. Zgodnie z wyceną biegłego, całkowita wartość licytowanej biżuterii wynosi ponad 229 tys. złotych. Cena wywołania w pierwszym terminie wynosiła ¾ szacunkowej wartości biżuterii.
Jak poinformowała nas nadkom. Grażyna Kmiecik, z Krajowej Administracji Skarbowej, choć zainteresowanie było dość duże, to na licytacji nikt się nie zjawił. – Ale takie sytuacje są dość powszechne, a osoby zainteresowane nabyciem licytowanych przedmiotów przystępują zwykle do nabycia w drugim terminie licytacji. Zgodnie z obwieszczeniem, cena wywołania w pierwszym terminie licytacji wynosiła ¾ szacunkowej wartości biżuterii. Natomiast cena wywołania na drugiej licytacji wynosi 1/2 wartości szacunkowej oferowanej biżuterii.
Termin drugiej licytacji został ustalony na czwartek 25 lutego.
To kolejna próba sprzedaży kosztowności zarekwirowanych Henrykowi Musialskiemu. Biżuteria była wystawiana do licytacji w lutym 2020 roku. Każdy z przedmiotów można było wylicytować za 3/4 jego wartości, jednak chętni się nie zjawili. Licytacja w drugim terminie została odwołana w związku z wprowadzonymi obostrzeniami epidemiologicznymi.
Henryk Musialski urodził się w Siemianowicach Śląskich i tam prowadził swoją działalność. Początkowo miał firmę transportową, a potem zajął się produkcją paliw. Z czasem zaczął produkować z komponentów, które nie były objęte akcyzą. Dzięki temu nie płacił różnego rodzaju podatków. Do prania pieniędzy wykorzystywał firmy słupy. Interes dobrze się kręcił. Do czasu. W 2003 roku Musialski został zatrzymany przez policję. Po pewnym czasie zaczął współpracować ze śledczymi. Po kilkuletnim procesie, w marcu 2012 roku został skazany na 6,5 roku pozbawienia wolności. W grudniu kolejnego roku wyrok stał się prawomocny, a kara została skrócona o pół roku. Dodatkowo sąd ukarał Musialskiego grzywną w wysokości 210 tys. zł oraz przepadkiem majątku na rzecz Skarbu Państwa w kwocie 495 mln zł. Mniej więcej na tyle sąd wycenił straty Skarbu Państwa spowodowane nielegalną produkcją paliw, ich fikcyjnym obrotem i praniem pieniędzy, czym kierował Musialski. Do więzienia “śląski baron paliwowy” już nie trafił, bo na poczet kary zaliczono mu czas, kiedy przebywał w areszcie.
Mimo że od sądowego zakończenia sprawi mafii paliwowej minęło już ponad siedem lat, do dzisiaj odbywają się licytacje majątku zarekwirowanego Musialskiemu.