Jedno zdjęcie wrzucone do internetu wystarczyło, żeby wyrobić sobie opinię – powstający w Katowicach skate-park jest beznadziejny, bo jego nawierzchnia została wyłożona betonową kostką. A skoro tak, to nikt z niego nie będzie korzystał. Sprawdziliśmy o co w tej sprawie tak naprawdę chodzi.
Przy ul. Barcelońskiej w Piotrowicach kończy się budowa skate-parku. To projekt z Budżetu Obywatelskiego. Jego pomysłodawczynią była Jolanta Nowak. Jak mówi, nigdy nie przypuszczała, że chęć sprawienia innym radości i zorganizowania miejsca do spędzenia wolnego czasu, obróci się przeciwko niej. – To była pusta działka. Nie ma w pobliżu dużego osiedla, na którym jest jakaś infrastruktura dla młodzieży. Wcześniej zaangażowałam się w powstanie placu zabaw, który miasto zbudowało kilkaset metrów dalej. Chciałam, żeby starsze dzieci i młodzież też mieli swoje miejsce – wyjaśnia powody złożenia wniosku. Dziś, zamiast wdzięczności, spotykają ją nieprzyjemności. – Dostaję przykre i nieprzyjemne komentarze. Chciałam coś zrobić społecznie, żeby dzieciaki miały lepiej. Jak były wstępne konsultacje z Zakładem Zieleni Miejskiej, to żadnego odzewu mieszkańców nie było. Każdy miał ten plac w głębokim poważaniu. Teraz ja i miasto jesteśmy obrzucani błotem. Niektórzy sugerują, że ktoś coś na tym zarobił dodatkowo i że ktoś “powinien za to beknąć”. Dla mnie to jest bardzo przykre.
Pani Joanna przyznaje, że nie zna się na budowie skate-parków, dlatego projekt konsultowali specjaliści w tym zakresie. Wśród nich dobrze znany w środowisku skejtów, właściciel szkółki nauki jazdy i organizator wielu imprez dla fanów jazdy na rolkach i deskorolce. To właśnie oni kontaktowali się z projektantem placu i sugerowali konkretne rozwiązania.
Jak mówi Kamil Czerny, który zaprojektował skate-park, tworząc koncepcję i konkretne rozwiązania trzeba było wziąć pod uwagę wiele uwarunkowań. – Już w samym wniosku znalazł się zapis, zgodnie z którym nawierzchnia miała zostać wykonana z betonowej kostki, ale i tak inna właściwie nie była tam możliwa – tłumaczy architekt, który ma na swoim koncie projekt skate-parku przy Pomniku Trudu Górniczego.
Chodzi o to, że na działce przy ul. Barcelońskiej, na której powstaje skate-park z BO, przebiega kolektor ściekowy o średnicy 0,6 metra. Trzeba więc było skonsultować inwestycję z Katowickimi Wodociągami. Te wydały pozytywną opinię właśnie dlatego, że materiał nawierzchni miał być rozbieralny. – W przypadku tego typu infrastruktury musi być do niej zapewniony dostęp do przeprowadzenia prac eksploatacyjnych oraz w razie konieczności usunięcia awarii – tłumaczy Agnieszka Jaszkaniec, rzecznik prasowy Katowickich Wodociągów.
Żeby betonowa kostka była jak najbardziej przyjazna skejtom, projektant przygotował bardzo szczegółowe wytyczne. – Ta nawierzchnia, z uwagi na duże prędkości, musi być bardzo starannie wykonana. Nawierzchnia jezdna powinna być równa i trwała, a nierówności nie powinny przekraczać jednego milimetra – cytuje z projektu Kamil Czerny. Dodaje jednocześnie, że norma zakłada nierówności do 3 milimetrów. Zwraca też uwagę, że nie można teraz oceniać czy nawierzchni jest równa, bo prace nie zostały jeszcze zakończone.
Wracając do samej koncepcji placu. Jak mówi projektant, konsultującym projekt przedstawicielom środowiska skejtów chodziło o stworzenie “miejscówki”. – Nie chcieli absolutnie na placu żadnych typowych urządzeń, bo oni się tym nudzą. Nie chcieli wylewanych betonowych przeszkód czy rynny. Chcieli czegoś innego, czegoś co imituje przestrzeń miejską z np. murkami, które pozwalają wykonać różne ewolucje.
M.in. dlatego zostało wykorzystane naturalne ukształtowanie terenu, a większość starych i zdrowych drzew nadal rośnie na placu.
W ciągu kilku, kilkunastu dni budowa skate-parku w Piotrowicach ma się zakończyć. Do zrobienia została m.in. bardzo istotna rzecz, która wpłynie na nawierzchnię. To zawibrowanie kostki, która ułożona jest na podsypce i trzeba ją teraz odpowiednio “dobić” do podłoża. – Niektórzy wyciągają z jednego zdjęcia wnioski, że kostka jest krzywo położona. Przez zawibrowaniem, nie może być idealnie równa, bo właśnie ten proces ma doprowadzić do zrównania poziomów kostek – tłumaczy Mieczysław Wołosz, dyrektor Zakładu Zieleni Miejskiej.
Jak dodaje projektant, zastosowana przy ul. Barcelońskiej kostka jest bezfazowa, gładka i jest układana na styk. Oznacza to, że pomiędzy poszczególnymi elementami nie ma być żadnych szczelin. – Oczywiście, kostka betonowa nie jest tak gładkim rozwiązaniem jak beton, ale jest dopuszczona normą. Poza tym została zaakceptowana przez przyszłych użytkowników – wyjaśnia Kamil Czerny.
Po zamieszaniu wywołanym internetową i medialną krytyką budowanego placu, w czwartek ma dojść do spotkania wnioskodawczyni projektu do BO, projektanta, ZZM i wykonawcy.
Pierwszy w Polsce off-roadowy skate park, a niewdzięcznicy narzekają. Do skate parku nie chodzi się żeby pojeździć ,tylko się jeździ żeby pojeździć,albo wypić piwko lub zjarać blanta, tak żeby starzy nie widzieli.Nawierzchnia jest akurat najmniej ważna.
Jeżdżę na desce już 9 lat.
Według mnie ten park wygląda świetnie, jak spot wyrwany z ulic Barcelony 🙂 Większość osób krytykujących przedsięwzięcie chyba nigdy nie jeździło na deskorolce. Po takiej kostce jeździ się bardzo przyjemnie i jest raczej lubianą przez skaterów nawierzchnią. Przeszkody są niestandardowe ale oceniam to na plus. Myślę, że miejsce przyciągnie wielu kreatywnych deskorolkowców 🙂 a Ci co narzekają lepiej niech sobie grają w Skate 3 w domowym zaciszu.
Pozdrawiam i do zobaczenia na desce!
Kacper, z całym szacunkiem, ale pisząc, że ten park wygląda świetnie, akceptujesz, by firmy i ludzie nie mający żadnych koneksji z deskorolką dalej budowali skateparki w polsce. Owszem takie obiekty częściowo są akceptowalne, ale znajdziesz tam wiele baboli, na które nie pozwoliła by sobie firma z misją.
Jak to jest, że skejci muszą charytatywnie interweniować i ‘poprawiać kąty’ by uratować projekt?
Ktoś zarabia na tym spore pieniądze, więc nie powinno to tak wyglądać. To z resztą dużo głębszy temat i nie chodzi o tylko o kase.
Zjeździłem pół europy i wiem jak wspaniale mogą być nawet małe skateparki budowane przez odpowiednich ludzi (najczęściej wykwalifikowanych w takim budownictwie skejtów i skejt-architektów, a nie Mirków budowlańców) i jak wyglądają banko-spoty różnych ulic europy. Na 6 ‘piramid’ w tym skateparku tylko 2 wyglądają na odpowiednią skalę, by pojeździć na nich na deskorolce (reszta jest za mała). Ten spot porównał bym do kroku w dobrą stronę, ale butem uwalonym w gównie…
Naglośnimy sprawę jeszcze bardziej. To kompromitacja dla projektanta i organu zatwierdzającego.
Nie rzekomo, tylko naprawdę się nabijamy z tego parku.
Pozdrowienia z Północy.
edit: dzięki za więcej zdjęć, teraz widać, to nawet nie park tylko jakiś chodnik!
edit2: w kosza też na piasku będziecie dzieciakom kazali grać ? czy chodnik też tam będzie? XD
serio, Ślunsk – odstawcie na chwilę butelkę.
Podajcie nazwę tej szkołki, której właściciel konsultował tego bubla, żeby wiedzieć co omijać, bo na skatingu znają się jak kura na pieprzu 😀
To nie wina szkółki i jej właściciela, to wina długiego i zawiłego procesu od idei, biurokracji, koncepcji, projektu architektonicznego, uwarunkowań terenu, potem przetargi, firmy wykonawcze, które nie wiedzą co robią i kopiują projekt nawet gdy są w nim ukryte wady.
Ile razy widziałem sytuacje, ze “skejcik” miał fajny pomysł, starał się o skatepark latami (charytatywnie!) potem uprawniony architekt nieumiejętnie przełożył to na projekt, a firma wykonawcza skopiowała projekt z wszelkimi jego niedociągnięciami, nie wspominając o polskiej zasadzie przetargowej “im taniej tym lepiej” Co właściciel szkółki ma do wyboru architekta i przetargu na wykonawce? No nic, nie ma wpływu, a urząd nie powierzy koncepcji skateparku skejcikowi, bo prawo budowlane tak nie działa. Dopóki firmy “krzak” będą podawać się za fachowców by zgarnąć kasę, będą dalej powstawać kosztowne koszmarki. A jak Urzędnik ma odróżnić firmę krzak od profesjonalnej firmy z pasją będąc laikiem w temacie? No ciężki temat.
Skatepark to sztuka sama w sobie. To złożona struktura kształtów (nie urządzeń!) które łącząc się ze sobą w odpowiedni sposób zyskują nieskończoną funkcjonalność. By zrozumieć jak te kształty działają, współgrają i co jest idealne, a co jest nieudolnym naśladownictwem trzeba po prostu jeździć na deskorolce, latami.
Jak to wytłumaczyć urzędnikowi, architektowi i mirkowi co montuje place zabaw?
O ile rurki do grindowania są jeszcze całkiem całkiem, o tyle reszta rozwiązań jest nie do użytku. Dla nikogo. Rozumiem, że pani Jolanta może być smutna z powodu braku wdzięczności, ale jakby jej ktoś zamontowal w domu za darmo sedes do góry nogami, to też raczej by nie była z tego zadowolona, prawda? Poza tym mieszkam na Piotrowicach już półtora roku, a o tym pierwsze słyszę. Jakie niby konsultacje? Takie jak w sprawie tramwaju? Śmieszne. Straszne…
Dokładnie, również jestem zdania, że nie o kostkę tu chodzi, ani nie o kwoty, lecz kolejny raz o “niefortunne” ułożenie, skalę i projekt przeszkód.
To bardzo częsty problem polskich skateparków budowanych i projektowanych przez firmy w żaden sposób nie związane z deskorolką.
Również w takich przypadkach konsultacje społeczne zawodzą, bo przecież nie każdy skejt jest architektem z odpowiednim przygotowaniem i wyobraźnią, by projektować przeszkody w odpowiedniej skali, a nie każdy architekt jest skejtem ze świadomością swoich działań + z doświadczenia wiem, że czasem piękna idea umiera na etapie przekładania koncepcji na faktyczny projekt.
Projektowanie i budowa skateparku to wbrew pozorom bardzo poważna, wielo etapowa i subiektywna sprawa i odnoszę wrażenie, że w naszym kraju architekturę skateparku traktuje się jak plac zabaw, lub boisko do piłki nożnej i takie są później efekty….
A ze skateparkiem jest trochę jak ze sztuką, więc ciężko znaleźć prawne regulacje, stanowiące który projekt jest świetny, a ktory nie. Do tego trzeba z pewnością wielu lat doświadczeń, podróży, wyobraźni przestrzennej, troche zaufania i po prostu pasji do deskorolki. By inwestycja w skatepark się udała niestety trzeba się trochę wysilić, zapoznać z tematem, zrobić odpowiedni research, odnaleźć w internecie renomowanych producentów i projektantów ze świata (jest ich sporo w europie), zobaczyć na zdjeciach lub najelpiej na żywo jak wyglądają skateparki z wyższej półki. Polska trochę raczkuje w tym temacie, więc nie bójmy się powiedzieć, że nie mamy pojęcia i spójrzmy z otwartym umysłem na działania bardziej doświadczonych konstruktorów. U nas jest ich mało i pewnie mają ręce pełne roboty, bo zapotrzebowanie na skateparki jest ogromne, sam uważam, że każde miasto powinno mieć wspaniały skatepark dla wszystkich grup wiekowych i nie ma nic lepszego niż przyjemność z jazdy po dobrze zaprojektowanym skateparku!
Trzymam kciuki za rozwój Polski w tym temacie, za skate urbanistów i za to, by skejci wzieli sprawy w swoje ręce, zdobyli odpowiednie kwalifikacje i sami projektowali i budowali skateparki. Tak to powinno wyglądać, w przeciwnym razie bedziemy mieli loterie średnich i tragicznych obiektów i złudne wrażenie, ze nikt w PL nie jeździ, bo nikt z nich nie korzysta.
Dla Pani Jolanty wielkie podziękowania, bo miała inicjatywę i nie czekała aż ktoś zrobi coś za nią. Oby więcej takich ludzi. Oby więcej budżetów na skateparki!
Tu nie chodzi o kostkę…
Kostkę brukową, która całkiem fajnie się spisuje do jazdy na desce można spotkać na parkingach sklepów Biedronka lub Lidl. Jest ona bowiem najczęściej odwrócona i nie ma tych rynienek odprowadzających wodę. Proszę pamiętać, że kółka w deskorolkach lub łyżworolkach są wykonane z twardego tworzywa sztucznego – nierówności, nawet te niewielkie jak właśnie typowa kostka brukowa na chodniku jest nie tyle co wyczuwalna i przeszkadza ale może być niebezpieczna:
Wyobraźmy sobie sytuację, w której jedno z kółek przyblokuje się na nierówności nawierzchni, szkiełku, drewienku, kamyku itp – deska staje, działa moment bezwładności i ciało leci do przodu – zdarza się to często i doświadczony skate sobie poradzi – wie jak się zachować przy upadku żeby się nie połamać i nie poobijać za bardzo ale w momencie kiedy szykujemy się do pokonania przeszkody i trafiamy na taką nierówność to kolokwialnie mówiąc można zostawić zęby na murku.
Patrząc na kostkę na zdjęciach wygląda na taką całkiem całkiem. Bardziej chodzi o przeszkody – są dziwne, niewymiarowe i “przekombinowane”. Ciężko jest wytłumaczyć osobie nie jeżdżącej dlaczego, ale jestem niemalże pewien, że obiekt będzie nie używany do celów jazdy na desce lub rolkach nawet gdyby wyłożyć tam żelbet.
MIMO WSZYSTKO
To bardzo miłe ze strony Pani Jolanty Nowak, że miała szczere chęci – ja osobiście za to dziękuję – nie za skatepark bo sam raczej go nie odwiedzę ale za pamięć o tych młodych, młodszych i najmłodszych, którzy mają pasję albo dopiero szukają czegoś poza domem i chcą coś robić 🙂
Ciężki los społecznika. I zrób tu człowieku coś bezinteresownie dla innych.Ech, aż się odechciewa.Co raz więcej wnioskodawców ma nie małe kłopoty przez różne zawirowania z budżetem obywatelskim.
Niedzwiedzia przysługa to się nazywa. Skoro pani Joanna nie zna się na sketaparkach to dlaczego akurat skatepark wymysliła w tym miejscu? Na to łatwiej zebrac głosy niż na plac zabaw dla małych dzieci?
Pani Jolanta zauważyła również nieco starsze dzieci i młodzież (plac zabaw dla maluchów już jest, jak wynika z artykułu: “Wcześniej zaangażowałam się w powstanie placu zabaw, który miasto zbudowało kilkaset metrów dalej. Chciałam, żeby starsze dzieci i młodzież też mieli swoje miejsce”) ) oraz postanowiła zadziałać, a nie tylko złorzeczyć, że nie mają się gdzie podziać.
Pani Jolanta w przeciwieństwie do stereotypowego Polaka nie narzekała, a zainicjowała wdrożenie wspaniałego pomysłu na “miejscówkę”.
P. S. Znając naszą narodową mentalność, nie sądzę, żeby wnioskodawcom takich społecznych inicjatyw było kiedykolwiek łatwo zebrać głosy etc.