Marek Szczerbowski po prawie dziesięciu latach pracy odchodzi ze Stadionu Śląskiego. Złożył już wypowiedzenie. Kilkanaście dni temu to samo zrobił prezes spółki Jarosław Antoniak (więcej o tym tutaj).
Marek Szczerbowski został dyrektorem WOKiS Stadion Śląski w połowie 2006 roku. Za jego kadencji na chorzowskm gigancie odbywały się m.in. mecze reprezentacji Polski i koncerty takich zespołów jak U2, Red Hot Chili Peppers, Pearl Jeam czy Metallica. Później (2009) rozpoczęła się trwająca do dziś przebudowa stadionu, a WOKiS skoncentrował się na organizowaniu mniejszych imprez, głównie dla dzieci i amatorów.
Kiedy pod koniec maja tego roku najpierw zarząd województwa, a potem radni sejmiku zdecydowali o likwidacji WOKiS-u i połączeniu go ze spółką Stadion Śląski (która od lipca 2013 roku odpowiada za przebudowę stadionu), Marek Szczerbowski został jego likwidatorem. Jego misja właśnie się kończy. – Doprowadziłem do połączenia obu podmiotów, dach stadionu jest na ukończeniu, wszystko jest na dobrej drodze – mówi Szczerbowski. – Dziękuję za wspólne dziesięć lat wszystkim, z którymi miałem okazję współpracować. Szczególnie sześciu marszałkom i co najmniej siedmiu członkom zarządu, którzy zajmowali się Stadionem Śląskim. Mam nadzieję, że jego budowa zostanie zakończona i będą się na nim odbywać duże imprezy.
Marek Szczerbowski nie zdradza co będzie teraz robił. – Mam pięć scenariuszy, z których dwa wiążą się z aktywnością w sferze publicznej. Nie są one jednak jeszcze sprecyzowane, więc za wcześnie, żeby o tym mówić. Pozostałe trzy to sfera prywatna, a tą nie zamierzam się dzielić.
Poza pracą w WOKiS Stadion Śląski, Szczerbowski przez trzy kadencje był katowickim radnym wybieranym z list SLD. (2002-2014). Dwukrotnie startował też w wyborach na prezydenta Katowic.
Na razie nie wiadomo kto będzie nowym prezesem Stadionu Śląskiego. Nie wiadomo też czy zostanie on powołany, czy wyłoniony w konkursie. Na wczorajszym posiedzeniu rada nadzorcza wyznaczyła Marcina Kaszycę (sekretarza rady) do pełnienia tymczasowo funkcji prezesa.
Mimo wszystko szkoda chłopa (jakby nie było z Koszutki). Pracowitości i ambicji nigdy nie można mu było odmówić. Czerwone słońce lewicy w całym kraju powoli chowa się za horyzont.