Tytuł to cytat z prezydenta Katowic Marcina Krupy. Powiedział tak po ostatnim posiedzeniu zgromadzenia Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii, na którym prezydenci, burmistrzowie i wójtowie nie zgodzili się na podniesienie składki na komunikację publiczną. Być może trochę przesadził. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że metropolia zmierza w złym kierunku, a rząd tylko czeka, żeby “przyjść jej z pomocą”.
Za chwilę skończy się pierwszy pełny rok funkcjonowania metropolii. To oczywiście nie jest jeszcze wystarczająco długi czas, żeby przesądzać czy projekt pod nazwą GZM spełnia pokładane w nim nadzieje, czy też nie. Ale już od początku było widać, że metropolia łatwo mieć nie będzie. W dużej mierze przez ego tworzących ją samorządowców. Większość prezydentów związanych z PO jest w opozycji do prezydenta Katowic, który kojarzony jest z PiS. Dali temu wyraz już podczas pierwszego posiedzenia zgromadzenia, kiedy nie poparli jego kandydatury na szefa zgromadzenia. Ostatecznie Krupa nim został, ale musiał się zgodzić na obsadzenie stanowiska przewodniczącego zarządu GZM przez Kazimierza Karolczaka, którego forsował prezydent Sosnowca Arkadiusz Chęciński i ówczesny marszałek województwa Wojciech Saługa. Prezydent Gliwic Zygmunt Frankiewicz przekonywał wtedy, że początki są trudne, ale później będzie już tylko lepiej. Lepiej jednak nie jest. Cały czas konflikt na linii Katowice – miasta rządzone przez PO jest żywy. Ostatnio doszedł kolejny podział, na miasta, które rozumieją, że trzeba płacić więcej na komunikację i te, które więcej płacić nie chcą. – To początek końca metropolii. Jeśli nie potrafimy się dogadać w takiej sprawie, to nie dogadamy się też w innych – mówił po sesji prezydent Katowic.
Rzeczywiście, lista spraw, w których trzeba się będzie dogadać jest długa, a widoków na kompromis raczej nie ma. Weźmy nazwę i siedzibę metropolii. Prezydent Tychów Andrzej Dziuba wspomniał podczas ostatniej sesji zgromadzenia, że trzeba do tych spraw wrócić. Prawie wszyscy zdają sobie bowiem sprawę, że nazwa Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia jest nie do przyjęcia. Odpowiedział mu prezydent Sosnowca, który stwierdził, że nie ma sensu wracać do tematu nazwy, żeby nie rozdrapywać ran. To właśnie Arkadiusz Chęciński był największym przeciwnikiem umieszczenia w nazwie metropolii słowa Silesia. Z kolei na sugestię o wyborze siedziby GZM zareagował prezydent Katowic, który przypomniał, że w ustawie napisane jest, że muszą nią być Katowice. I tak sobie panowie “wrzucają” od czasu do czasu, ale ważnych spraw do przodu to nie posuwa. Gdyby się tak dokładnie przyjrzeć osiągnięciom GZM w mijającym roku, to zbyt dużo tego nie ma. Owszem, są nowe linie autobusowe na lotnisko, ale w normalnym kraju to taki oczywisty standard, że niekoniecznie trzeba z tego robić wielkie halo. Niemniej, dobrze że nowe połączenie ruszyło i że ceny są bardziej przystępne niż były w PKM Katowice. Co dalej? Logo i identyfikacja wizualna. Jednym się podoba, innym nie, ale logo wielkiego wpływu na życie mieszkańców metropolii nie ma. Kolejna rzecz to transport i to będzie prawdziwy test dla GZM. Zintegrowanie KZK GOP, MZK Tychy i MZKP Tarnowskie Góry będzie trudniejsze niż się wielu wydaje. Ale samo połączenie tych organizmów to jeszcze nic. Znacznie poważniejszym zadaniem będzie całkowita zmiana w podejściu do organizowania komunikacji miejskiej. Chodzi nie tylko o elestyczną taryfę biletową, ale też siatkę połączeń, która nie była gruntownie zmieniana od wielu lat. Na razie jednak nie wiadomo kto się tym wszystkim zajmie, bo Marek Kopel zrezygnował z funkcji szefa Zarządu Transportu Metropolitalnego i nie wiadomo kto go zastąpi. Nowy szef ZTM zadanie będzie miał bardzo trudne. Zmiana skostniałej struktury KZK GOP i mentalności wielu pracowników związku może zająć dużo czasu, którego jednak metropolia nie ma. Od tego czy komunikacja zacznie w końcu w aglomeracji funkcjonować na europejskim poziomie (albo chociaż warszawskim), zależy w dużej mierze byt i sens istnienia metropolii. Pierwsze niewielkie sukcesy już są. Wspomniane linie na lotnisko, wspólny bilet autobusowo-tramwajowy i planowany bilet metropolitalny (z udziałem Kolei Śląskich) to wszystko kroki w dobrym kierunku. Tyle że metropolia potrzebuje tych kroków zrobić znacznie więcej.
Co oprócz transportu? Na razie, podobnie jak to było przy “starym GZM” dużo sił i środków przeznaczonych jest na promocję. Rozumiem, że na początku potrzebna jest promocja samej metropolii, ale znacznie lepiej by było, gdyby pieniądze wydawane były na promowanie konkretnych, wypracowanych w GZM projektów. Liczę, że tak będzie z komunikacją i promocją nowej taryfy, siatki połączeń czy wspólnego biletu.
Oczywiście przedstawiciele GZM zaoponują i powiedzą, że pracują nad wieloma innymi sprawami, jak wspólny zakup energii, standardy polityki rowerowej, rower metropolitalny czy funfusz solidarnościowy, który pomaga biedniejszym gminom. To wszystko prawda, ale konkretnych i namacalnych korzyści dla mieszkańców metropolii na razie to nie przynosi. A jeśli ludzie mają w ogóle zauważyć metropolię i uzznać, że jej istnienie ma sens, to potrzebują właśnie konkretów.
Lepiej dla metropolii, żeby to wszystko udało się wprowadzić, bo nieoficjalnie słychać już głosy, że ustawę o związku metropolitalnym dla woj. śląskiego można poprawić. Oczywiście w takim kierunku, żeby PiS mogło przejąć władzę w metropolii. Wstępny plan zakłada przyznanie uprawnień do obsadzania części zarządu metropolii marszałkowi. Przez 5 najbliższych lat będzie to marszałek z PiS, więc intencja jest jasna. Gdyby doszło do zmiany ustawy i przejęcia kontroli nad GZM przez PiS, byłby to koniec idei metropolii, która przecież jest nie tylko dobrowolnym związkiem gmin, ale też osobnym samorządowym bytem. Wtedy można by zdać sprzęt i rozejść się do domu.
Przed metropolią trudny i intensywny czas. Jeśli nadal będzie w niej dominować ego poszczególnych prezydentów, to nic z tego nie będzie. Zanim się obejrzą, GZM=u w obecnym kształcie już może nie być. Będą pewnie wtedy lamentować o zamachu na demokrację i samorządność, ale coś mi się wydaje, że mieszkańcy metropolii nawet tego nie zauważą.