Ani obniżenie czynszu, ani rabaty i inne zmiany warunków. Nic nie zachęca potencjalnych najemców do startu w konkursie na dzierżawę dwóch restauracji w Muzeum Śląskim. Jest już pewne, że wbrew pierwotnym zamierzeniom, gastronomii w muzeum nie będzie w dniu otwarcia. A jeśli zainteresowanie prowadzeniem tego rodzaju usług w nowym obiekcie nadal będzie takie jak do tej pory, na restaurację możemy czekać jeszcze wiele miesięcy.
– Bez restauracji nie ma dobrego muzeum – mówi Alicja Knast, dyrektor Muzeum Śląskiego. – Wygląda na to, że restauratorzy nie myślą o muzeum w kategorii biznesowej. Nie widzą tu możliwości osiągnięcia zysku. Zdaję sobie sprawę, że to trudny temat, ale potrzeba odwagi i myślenia długofalowego.
Muzeum ma do wynajęcia dwa miejsca na gastronomię. Jedno mieści się w głównym gmachu na poziomie 0 (zaplecze na poziomie -1). Tu ma się mieścić tzw. kafeteria. Na jej wynajęcie ogłoszone zostały już dwa konkursy (więcej o tym tutaj). Do obydwu nikt się nie zgłosił, mimo że znacząco został obniżony minimalny miesięczny czynsz. Najpierw stawka za wynajęcie 375 m kw. powierzchni wynosiła 15 tys. zł. Później spadła niemal o połowę, do 8 tys. zł. Teraz doszedł do tego jeszcze rabat w postaci gratisowego wynajmu przez pierwszy miesiąc. Kafeteria ma pełnić funkcję nie tylko restauracji, ale też baru kawowego i przekąskowego. Muzeum wymaga, żeby w codziennym menu znalazł się “obiad dnia” w cenie do 15 zł. Kafeteria musi być otwarta od 8 do 22, ale może być czynna dłużej. Potencjalni najemcy powinni złożyć swoje oferty najpóźniej do 5 czerwca.
Trzy dni dłużej muzeum będzie czekać na zgłoszenia chętnych do poprowadzenia restauracji, która mieści się w wyremontowanym budynku byłej maszynowni wieży Warszawa I (240 m kw.). W tym przypadku to drugi konkurs. Minimalny czynsz, jaki musi zaproponować najemca, to 10,5 tys. zł. Jednak przez trzy pierwsze miesiące działalności, dostanie rabat w wysokości 50%. Restauracja ma mieć inny charakter niż kafeteria. Muzeum oczekuje, że w menu znajdą się trzy potrawy typowe dla kuchni śląskiej. Średnia cena dwudaniowego posiłku ma wynosić około 50 zł. Ponadto najemca w ciągu roku będzie musiał zdobyć certyfikat “Śląskie Smaki”.
Być może właśnie te wszystkie wymagania sprawiają, że nikt nie chce zaryzykować i prowadzić restauracji w Muzeum Śląskim? – To nie mogą być przypadkowi najemcy. Zależy nam na wysokiej jakości. Dlatego jeśli będzie trzeba, poczekamy na chętnych tak długo, jak to będzie konieczne – mówi Alicja Knast. Zapowiada też, że pracownicy muzeum ponownie będą osobiście informować wybranych restauratorów o ogłoszonych konkursach.
Autor artykułu najwyraźniej mocno się krępuje, co rzeczowo napisać o wyobrażeniach Muzeum Śląskiego w sprawie gastronomii do zaoferowania u siebie.
Ja napiszę grzecznie, a jest to bardzo grzeczne, że te wyobrażenia są z kosmosu – może kierownictwo tego Muzeum, by poczuć się bardziej u siebie, postarało się raczej o pracę w którymś z renomowanych największych muzeów paryskich, londyńskich czy nowojorskich?
Wygląda na to, że Muzeum stawiając swoje warunki liczy, że kandydaci do muzealnej gastronomii będą się rekrutować wyłącznie spośród kategorii idiotów-samobójców.
Jakoś trudno sobie wyobrazić by w prowincjonalnych Katowicach (trochę pokory!) po Muzeum przewalały się wielotysięczne tłumy zgłodniałych bogatych światowych turystów (Polskie Smaki!), jak w Paryżu czy w Londynie.