Często widuję spacerujące po Kalwarii matki z dziećmi. Przychodzą, bo stworzyliśmy tu spokojne i bezpieczne miejsce – mówi ojciec proboszcz Alan Rusek. Chce, by Kalwaria zawsze była dostępna dla wszystkich. Niestety, nie wszyscy chcą uszanować otwartość Franciszkanów.
Wybraliśmy się na Kalwarię w minioną niedzielę, około godziny 11. W tym czasie odbywają się dwie msze: jedna w panewnickiej Bazylice, druga w Grocie Matki Bożej z Lourdes. Dojeżdżający na nie kierowcy zrobili sobie z przyklasztornego lasu prawdziwy parking. Niektórzy zostawili swoje pojazdy pod VII stacją Drogi Krzyżowej, która znajduje się już bardzo mocno w głębi Kalwarii. – Nie ma żadnych znaków, które zabraniałyby parkowania w tym miejscu. Gdyby Franciszkanie sobie tego nie życzyli, to by je postawili. Poza tym trawa szybko odrasta – usłyszeliśmy od jednego z kierowców, parkującego tuż obok III stacji Drogi Krzyżowej. – To tylko w niedzielę tak wygląda. Ojcowie powinni się cieszyć, że ludzie przyjeżdżają – powiedział inny.
– Ludzie są dość wygodni, możliwe, że wielu z nich mogłoby zrezygnować z przyjazdu samochodem – mówi proboszcz parafii św. Ludwika Króla i Wniebowzięcia NMP, ojciec Alan Rusek. Po zaparkowanych autach bardzo często zostają koleiny, porozjeżdżane są zwłaszcza trawniki wzdłuż asfaltowych alejek. Przyznaje, że to nie jedyny problem na Kalwarii. Wiele osób przychodzi tutaj z psami, mimo zakazu ich wprowadzania. – Nie mam nic przeciwko osobom, które prowadzą psy na smyczy i w kagańcu. Niektórzy właściciele puszczają je tu jednak luzem, nie mówiąc o niesprzątaniu psich odchodów, na przykład z łąki koło Groty – mówi ojciec proboszcz. Podobny stosunek ma do rowerzystów – na Kalwarii obowiązuje zakaz jazdy jednośladami. – Nie przeszkadza nam, gdy ktoś przejeżdża tędy bez szaleństw. Nie chcemy tu tylko rowerzystów, którzy swoją jazdą mogliby zakłócać spokój i stwarzać niebezpieczeństwo dla innych.
Proboszcz panewnickiej parafii podkreśla też cel, dla którego powstała Kalwaria. – To miejsce ma sprzyjać spokojnej refleksji. Są tu w końcu Droga Krzyżowa i kaplice różańcowe, wiele osób przychodzi się tu modlić. Niestety, niektórzy mylą Kalwarię z parkiem.
Jak mówi ojciec Alan Rusek, parafia rozważała już kiedyś zamykanie Kalwarii w godzinach nocnych. Było to jednak dawno, kiedy na przyklasztornym terenie często dochodziło do dewastacji. Sytuacja znacznie się poprawiła, kiedy zamontowano monitoring. Franciszkanie mają nadzieję, że teraz żadne dodatkowe ograniczenia nie będą potrzebne. – Nie chcemy nikogo strofować, ani iść z nikim na wojnę. To często przynosi odwrotny skutek. O zasadach przebywania na Kalwarii będziemy przypominać w ogłoszeniach parafialnych. Mamy nadzieję, że odwiedzający to miejsce uszanują je i pracę ludzi, którzy o nie dbają – mówi ojciec proboszcz.