Już tylko tygodnie zostały do zamknięcia ostatniej w Zagłębiu kopalni. Kazimierz-Juliusz przestanie fedrować z końcem września. Dlaczego Katowicki Holding Węglowy decyduje się na taki krok, co stanie się z pracownikami i czy związki zawodowe naprawdę bronią ich interesów. M.in. o tym rozmawiam z Arturem Trzeciakowskim, wiceprezesem KHW.
Grzegorz Żądło: Czy kopalnia Kazimierz-Juliusz przestanie funkcjonować 30 września?
Artur Trzeciakowski: Na 30 września planowane jest zakończenie w niej wydobycia. Natomiast proces likwidacji potrwa wiele miesięcy.
Jeszcze na początku lipca były zapowiedzi, że Kazimierz-Juliusz będzie fedrował do połowy 2015 roku. Potem nagle pod koniec sierpnia zapadła decyzja o niemal natychmiastowej likwidacji. Z czego to wynika?
Z jednego zasadniczego powodu. Dzisiaj eksploatacja na kopalni Kazimierz-Juliusz przynosi milionowe straty (2-3 mln zł miesięcznie – red.). Te straty będą się wiązały z powstaniem coraz większych zobowiązań, z egzekucją tych zobowiązań przez wierzycieli, którym ta kopalnia nie będzie płaciła. A taka egzekucja doprowadziła do tego, że w tym miesiącu wypłata na Juliuszu została zrealizowana z jednodniowym opóźnieniem i tylko w 50 procentach.
Kiedy górnicy dostaną resztę pieniędzy?
To pytanie do zarządu kopalni.
No właśnie, zarząd KHW często ostatnio podkreśla, że wprawdzie jest 100% udziałowcem KWK Kazimierz Juliusz, ale ten zakład nie jest w strukturze holdingu. To kopalnia zależna. Co to dokładnie oznacza?
Najprościej można to wyjaśnić na przykładzie. Dla Skarbu Państwa takie firmy jak Kompania Węglowa i KHW to spółki córki. Mamy tego samego właściciela, jesteśmy odrębnymi podmiotami. W przypadku kopalni Kazimierz-Juliusz jest to spółka z.o.o., w której Holding ma 100 % udziałów. Ale to jest zupełnie odrębna osoba prawna. Dla pracowników przejawia się to tym, że Holding nie ma żadnego tytułu, żeby np. górnikom z Kazimierza przelać wypłatę. W świetle prawa to jest tak, jakby przyszła do nas osoba z ulicy i powiedziała: wypłać nam wynagrodzenie. Nie ma takiej możliwości prawnej.
Czyli możliwa byłaby sytuacja, w której KHW mówi: zamykamy kopalnię, a pracownicy niech sobie radzą sami?
Dokładnie tak. Szczerze mówiąc, to największą złośliwością, jaką można by teraz zrobić pracownikom, to powiedzieć: róbcie co chcecie, fedrujcie jak najdłużej.
Zarząd KHW podkreśla, że wszyscy pracownicy likwidowanej kopalni znajdą pracę w innych zakładach spółki. A co stanie się z tak krytykowanym zarządem kopalni?
Szczerze mówiąc, rozmawialiśmy o pracownikach, a nie o zarządzie. Zresztą ten zarząd jest obecnie jednoosobowy.
Jak będzie formalnie wyglądać przenoszenie górników do innych kopalń. Najpierw będą się musieli zwolnić, a potem zatrudnić w KHW?
W punktach rekrutacyjnych jest informacja podpisana przez członka zarządu Holdingu, która jest tak naprawdę gwarancją pracy. Zamierzamy praktycznie rozwiązać to w ten sposób, że podpisywanie tych dokumentów będzie się odbywało równolegle, czyli rozwiązanie i podpisanie nowej umowy o pracę. Powiem więcej, mam ogromne pretensje do osób przekazujących informacje pracownikom, które nie powiedziały o jednym drobnym fakcie. Jeszcze w ubiegłym miesiącu proponowaliśmy związkom zawodowym rozwiązanie następujące: KHW mógł podpisać umowę z kopalnią Kazimierz-Juliusz, wynajmie na sześć dni wszystkich pracowników po to, żeby mogli przejść wszelkie badania lekarskie, załatwić wszystkie sprawy papierowe będąc jeszcze cały czas pracownikami Kazimierza-Juliusza.
Dlaczego do tego nie doszło?
Bo uznano, że więcej da się załatwić poprzez konflikt.
Rozumiem, że ma pan na myśli związki zawodowe?
Nie wiem czy w tej chwili wszystko inspirują związki zawodowe, czy jest to ruch ewidentnie oddolny. Nie wiem jaka jest rola pewnych osób, które na Juliuszu próbują ugrać swoje sprawy. Prawda jest taka, że gra się przyszłością tych pracowników.
Prezydent Sosnowca mówi o trzech inwestorach rzekomo zainteresowanych kupnem tej kopalni. Pana zdaniem, to jedynie przedwyborcze hasła, czy jest jakakolwiek realna szansa na sprzedaż tego zakładu?
Od momentu złożenia pisma ofertowego , trzeba przeprowadzić cały proces związany z ewentualną sprzedażą. Nie wiem czy znajdzie się chętny. Z naszego punktu widzenia, przy obecnej strukturze kopalni, obecnym zatrudnieniu, zasobach, które są nam znane i metodach eksploatacji, którymi dysponujemy, nie widzę większego sensu kupowania tej kopalni dla wznowienia jej wydobycia. Może ktoś ma inne plany dotyczące tego terenu i chce kupić spółkę, żeby robić tam coś innego. Na pewno każda taka oferta zostanie bardzo dogłębnie przeanalizowana.
Przy okazji tych wszystkich protestów raz po raz pojawiają się głosy, że Kazimierz-Juliusz powinien sięgnąć po złoża po kopalni Jan Kanty w Jaworznie. Czy ta opcja została już definitywnie zarzucona?
Przez prawie dwa lata nie udało się znaleźć nikogo zainteresowanego finansowaniem projektu, który będzie kosztował setki milionów złotych. Kogoś takiego, kto wyłoży takie pieniądze i będzie czekał na pierwszy węgiel, który pojawi się za 5-7 lat. Dodatkowym ryzykiem jest to, że złoża mieszczą się pod Jaworznem. To miasto od dawna mówi: nie życzymy sobie wznowienia eksploatacji górniczej. A nawet gdyby taką koncesję udałoby się uzyskać, to ponieważ jest to w dużej części eksploatacja pod terenem miejskim, część ścian byłaby ścianami podsadzkowymi. Koszt wydobycia tony węgla na ścianie podsadzkowej jest 0 100 zł wyższy niż na ścianie zawałowej.
Jakie jest ryzyko, że trzeba będzie zamykać kolejne kopalnie?
W Holdingu nie sądzę, żeby taka sytuacja miała miejsce w najbliższym czasie. A jeśli chodzi o całe górnictwo, to pytanie do zarządów innych spółek węglowych.
Czy realne jest pana zdaniem stworzenie z KHW, Kompanii Węglowej i Węglokoksu Polskiego Holdingu Węglowego?
Pierwszym krokiem, który musi zostać zrobiony i to się w tej chwili dzieje, jest analiza prawna takiego połączenia. Jeżeli te analizy pokażą, że jest to możliwe, to trzeba się później przyłożyć do analiz ekonomicznych, czyli odpowiedzi na pytanie co nam to naprawdę da.
To jest właśnie ta droga, którą powinno pójść polskie górnictwo?
Wypowiadanie się przeze mnie niekoniecznie musi być obiektywne. Zawsze można mi zarzucić, że bronię własnego stołka. Bo np. zostaną zlikwidowane zarządy. Natomiast ja jestem członkiem zarządu firmy, która ma 16,5 tys. pracowników, cztery kopalnie wewnątrz struktury, w tym kopalnie dwuruchowe. Nie wyobrażam zarządzania firmą, która ma 70 tys. ludzi i 20 kopalń.
Cały wywiad z Arturem Trzeciakowskim, wiceprezesem KHW, będzie można obejrzeć w programie Biznes Klasa w telewizji TVS w poniedziałek 15 września o godz. 17.20.