Reklama

Prywatna firma kupiła i wyremontowała prawie stuletnią modernistyczną willę przy ul. Kościuszki

Grzegorz Żądło
Kiedy prezes firmy Mediarecovery szukał nowej siedziby, napisał zaprzyjaźnionej projektantce kilka wymagań, które miała spełniać nieruchomość. Jednym z najważniejszych było to, że nie mógł być to stary budynek. Trzy miesiące później firma kupiła prawie stuletnią modernistyczną willę przy ul. Kościuszki 65. Po dwóch latach budynek wygląda jak nowy, chociaż w środku zachowało się kilka oryginalnych elementów.

Mediarecovery to wiodąca polska firma zajmująca się informatyką śledczą. Jej siedziba musi spełniać szereg wymagań związanych z bezpieczeństwem. Dlatego zapewne lepiej nadawałby się do tego nowy budynek. Stało się jednak inaczej. – Nasza poprzednia siedziba mieściła się w zabytkowej kamienicy. Przeszedłem już jeden remont takiego budynku i kolejnego nie chciałem. Jestem jednak miłośnikiem modernistycznej architektury, więc kiedy pojawiła się szansa na zakup willi przy ul. Kościuszki, ostatecznie się zdecydowaliśmy – mówi Sebastian Małycha, prezes Mediarecovery.

Szansa pojawiła się dlatego, że poprzedni właściciel nie był w stanie dokończyć remontu, który zaczął w 2011 roku. – Co ciekawe, nawet nie wiedział, że wystawił nieruchomość na sprzedaż. Zrobiła to za niego żona, która już się trochę zniecierpliwiła – uśmiecha się Małycha.

Rzeczywiście, można się było zniecierpliwić. Wprawdzie w 2010 roku powstał projekt rozbudowy i przebudowy budynku, a w 2011 roku odbyły się pierwsze prace, to jednak nigdy nie zostały dokończone. Z różnych powodów, m.in. finansowych.

Przejęcie nieruchomości w takim stanie było dużym wyzwaniem. Z zewnątrz straszyła elewacja z “plackami” kleju do styropianu, a wewnątrz były surowe ściany i wylewki. – Najważniejsze, że stan konstrukcji budynku był dobry – mówi Agnieszka Góra, która była współprojektantką przebudowy willi przy ul. Kościuszki. – Chcieliśmy odtworzyć pierwotny wygląd budynku, ale jak się okazało, w różnych archiwach znaleźliśmy tylko jego dwa zdjęcia z zewnątrz. Zdjęć wnętrz nie było wcale.

Mimo że poprzedni właściciel wymienił okna na plastikowe, nie spełniały one współczesnych wymagań. Zostały więc wymienione na nowe, trójszybowe drewniane. Przy okazji, został odtworzony ich pierwotne wymiary, podział i szprosowanie. Odtworzone został też oryginalny wygląd ogrodzenia.

Zespół projektowy, w skład którego wchodzili jeszcze Dieter Paleta i Agnieszka Sobczak z pracowni ARKAT, musiał rozwiązać wiele problemów. Jednym z nich była wysokość budynku. – Ze względu na przepisy pożarowe, nie mogliśmy przekroczyć 12 metrów. Walczyliśmy o każdy centymetr, bo z kolei wnętrza musiały mieć odpowiednią wysokość. Poprzez zmianę nachylenia dachu, na którym wymienione zostały wszystkie warstwy pokrycia, uzyskaliśmy dodatkowe 7 centymetrów. Biorąc pod uwagę potrzeby inwestora, to bardzo dużo – tłumaczy Paleta.

Oprócz wspomnianych gołych ścian i wylewek, projektanci zastali we wnętrzu willi oryginalną klatkę schodową z dębowym parkietem, stopnicami, balustradą i poręczą. Wszystkie te elementy zostały odnowione.

Podobnie jak wykonane z lastryko parapety na zewnętrznych tarasach i balkonach. Oryginalne są też sufity, a właściwie żelbetowe stropy, które architekci postanowili w większości zostawić tak jak je zastali, czyli odkryte.

Dużo zachodu wymagało odtworzenie oryginalnej elewacji. Żeby zbadać jaki skład miał pierwotny tynk, inwestor zlecił przeprowadzenie badan na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. – Poprzedni projekt zakładał ocieplenie budynku styropianem. Teraz nie chcieliśmy tego robić. Po pierwsze dlatego, żeby odtworzyć oryginalny tynk mineralny z miką, a po drugie, żeby wyeksponować ceglane szczypanki na elewacji – wyjaśnia Dieter Paleta.

Gdyby willa została pokryta styropianem, to ceglanych detali praktycznie nie byłoby widać. Dlatego budynek ocieplono od wewnątrz za pomocą mineralnych płyt.

Wracając do tynku, to z nim też był kłopot. – Jest wykonany z takiego materiału, że może być kładziony tylko w konkretnych warunkach pogodowych, przy odpowiedniej wilgotności, temperaturze i nasłonecznieniu. Na szczęście, wykonawca dobrze sobie z tym poradził – tłumaczy Agnieszka Góra.

W środku willi projektanci w wielu miejscach wykorzystali drewno (podłogi, parapety i elementy na ścianach), ale musieli też zastosować materiały, które zapewnią odpowiednią akustykę. To istotne, zwłaszcza w pomieszczeniach, w których pracownicy dużo rozmawiają przez telefon.

Modernizacja budynku trwała około dwóch lat. Willa odzyskała swój pierwotny wygląd niedługo przed swoimi okrągłą, setną rocznicą powstania. Została bowiem zbudowana w 1930 roku dla inżyniera Jana Krygowskiego. Zaprojektował ją słynny architekt Tadeusz Michejda, który swój dom zbudował dosłownie kilkaset metrów dalej, przy ul. Poniatowskiego. Budynek ma 740 m kw. powierzchni i około 20 pomieszczeń.

Grzegorz Żądło


Tagi:

Komentarze

  1. Zadziwiony 23 września, 2024 at 12:08 pm - Reply

    Dziwna firma, że tak za swoje pieniądze to wyremontowała.
    Prezes nie ma znajomości w UM? 🙂

    • Paweł 26 września, 2024 at 5:59 pm Reply

      Pewnie nie chcieli czekać aż jakiś podwykonawca przesunie termin oddania o 2 lata i jeszcze postawi krzywo ściany.

Dodaj komentarz

*
*