Przed południem we wtorek 24 grudnia policjanci znaleźli ciało 23-letniej Weroniki z Katowic, której rodzina zgłosiła zaginięcie kilka dni temu. Policja wykluczyła udział innych osób w śmierci kobiety.
Weronika od kilku lat mieszkała we Wrocławiu. Niedawno skończyła tamtejszą Politechnikę. Pracowała. Zniknęła 17 grudnia. Od tamtej pory nie nawiązała kontaktu z bliskimi. 18 grudnia, około godz. 20.00, ojciec 23-latki przyjechał do Wrocławia i poinformował policjantów o zaginięciu córki.
Ślad urywał się w Szklarskiej Porębie. W ubiegły wtorek Weronika pojechała tam pociągiem z Wrocławia. W trakcie podróży doszło do powalenia drzewa na sieć trakcyjną i pasażerowie musieli się przesiąść do autobusu. – Pani przesiadła się do autobusu i na pewno wiemy, że dotarła do Szklarskiej Poręby – mówił nam kom. Wojciech Jabłoński, oficer prasowy Komendanta Miejskiego Policji we Wrocławiu. Nie wiadomo było, w jakim celu tam pojechała.
Policja opublikowała zdjęcia z pociągu oraz monitoringu z kamery na jednej z ulic Szklarskiej Poręby.
Na zdjęciach ze Szklarskiej Poręby widać, że kobieta idzie sama. Policjanci nie zauważyli, żeby ktoś jej towarzyszył. Po prześledzeniu monitoringu nie udało się ustalić, dokąd się skierowała. Nie wyjaśniono też, dlaczego nie wzięła ze sobą telefonu. – Rodzina znalazła telefon w miejscu, gdzie wynajmowała mieszkanie. On został przez nią pozostawiony. Wyszła z mieszkania i tego telefonu nie zabrała – mówił kom. Jabłoński.
W akcję poszukiwawczą zaangażowali się policjanci i inne służby, a także znajomi ze studiów. Zdjęcia Weroniki obiegły całą Polskę. Niestety, finał poszukiwań jest tragiczny. – Przed południem odnaleziono ciało poszukiwanej w pobliżu czerwonego szlaku prowadzącego do wodospadu Kamieńczyka w Szklarskiej Porębie. Udział osób trzecich w jej śmierci został wykluczony – powiedział nam asp. sztab. Łukasz Dutkowiak, rzecznik prasowy KWP we Wrocławiu.
23-latka popełniła samobójstwo.