Reklama

Toaleta publiczna w Rynku to kolejna dziwna decyzja władz Katowic [KOMENTARZ]

Na parterze budowanego właśnie pawilonu w Rynku ma się mieścić publiczna toaleta.

Grzegorz Żądło

Prawdopodobnie bezpowrotnie uciekła szansa na restaurację w dawnym Domu Prasy, choć można ją było urządzić zarówno na parterze, jak i na ostatniej kondygnacji. Ponad 30 mln zł wydanych zostało na remont gmachu, który zamyka się po godz. 15.30.

Nie ma też co na razie liczyć na gastronomię w budynku przy Rynku 13. Smętne Centrum Informacji Turystycznej, a obok księgarnia. Już dawno miasto powinno te lokale wynająć pod restaurację czy kawiarnię. Owszem, warunki do prowadzenia takiej działalności są w Skarbku i Zenicie, ale akurat te budynki należą do “Społem”. Skoro nie można zmusić (a nie można) spółdzielni do wynajmu powierzchni na inne cele niż banki czy delikatesy, to trzeba wykorzystać to co się ma. Tymczasem zanosi się na kolejną zmarnowaną szansę, bo zamiast zjeść ciasto i napić się kawy, na parterze przeszklonego pawilonu w Rynku będzie się można wysikać. Nie wspomnę już o tym, że z dzierżawy kawiarni miasto mogłoby zarobić pewnie znacznie więcej niż z opłat za załatwianie potrzeb fizjologicznych. Ale to akurat najmniej istotne.

Ta decyzja wpisuje się w ciąg innych, które zostały podjęte przez władze Katowic w podobnych okolicznościach. Poprzedni prezydent Piotr Uszok polecił wstrzymać stawianie tzw. zielonych ścian, które miały nieco odgrodzić Rynek od hałasu z ul. Moniuszki i ul. Piotra Skargi. Powodem miało być niezadowolenie mieszkańców. Tyle że wyrażali je głównie w internecie. Gdyby zawsze kierować się tym kryterium, to trzeba by zmieniać niemal wszystkie projekty, bo zawsze coś komuś nie pasuje.

Inny przykład, to nieszczęsne wiaty tramwajowe w Rynku. Pomijam już fakt, jak ktoś mógł dopuścić do ich realizacji w takim kształcie. Jak się okazuje, o czym napisała “Gazeta Wyborcza”, w przedłożonym urzędnikom projekcie daszki chroniące przed deszczem osoby czekające na tramwaj rzekomo znajdowały się po obu stronach. Później, nie wiedzieć czemu, pojawiły się tylko od wewnątrz, tak że stojące na zewnątrz ławki nie mają nad sobą żadnej ochrony. Dodatkowy przetarg i dodatkowe koszty (prawie 400 tys. zł netto), bo ktoś źle odczytał rysunki albo miał inną wizję niż projektanci, musi ponieś miasto. Czyli wszyscy podatnicy.

Może już wystarczy decyzji podejmowanych w wąskim gronie, po cichu. Wcale nie chcę przez to powiedzieć, że wszystko trzeba konsultować z mieszkańcami. Znam realia, często to strata czasu, bo najgłośniej krzyczą ci, którzy zwykle są na nie, a najmniej jest takich, którzy mają coś mądrego do powiedzenia. Dlatego lepszym rozwiązaniem jest poszerzenie kręgu osób, które pyta się o zdanie. Fachowców i specjalistów, którzy nie mają żadnego interesu w tym, żeby forsować takie czy inne rozwiązanie. Ludzi, którzy po prostu się na czymś znają, a dodatkowo leży im na sercu dobro Katowic.


Tagi:

Dodaj komentarz

*
*