Straż Miejska Katowice ma nowe blokady. Do funkcjonariuszy coraz częściej docierały sygnały, że blokad jest za mało, a kierowcy pozwalają sobie na zbyt wiele. Efekty zwiększonej liczby blokad już są. Przynajmniej w liczbie mandatów i ukaranych kierowców.
Przez kilka ostatnich lat strażnicy miejscy z Katowic dość oszczędnie używali blokad. Po pierwsze, zlikwidowany został tzw. wydział ruchu drogowego (sprawa korupcyjna), czyli nie bardzo miał kto zakładać blokady. Po drugie, w powszechnej opinii, blokady źle się kojarzyły. Sytuacja dojrzała jednak do zmiany podejścia. Katowice każdego dnia rozjeżdżane są przez kierowców głównie z innych miast, którzy parkują na zakazach, chodnikach, przejściach dla pieszych, drogach rowerowych czy trawnikach. Często jest tak, że wystarczy jeden kierowca łamiący prawo, żeby w rządku ustawili się za nim kolejni. Jeśli na kole chociaż jednego samochodu jest jednak blokada, inni dwa razy się zastanowią czy parkować tak jak on. Blokada działa bowiem prewencyjnie. – Ci, którym zakładamy blokady, będą oczywiście na nas narzekać. Jednak dociera do nas coraz więcej głosów, że musimy walczyć z patologią, jaką jest nielegalne parkowanie – mówi Jacek Pytel, rzecznik prasowy SM w Katowicach.
Straż kupiła niedawno 10 nowych blokad i teraz ma ich około 50. Te najnowsze są “wyścielane” specjalnym materiałem. Chodzi o to, żeby nie uszkadzały opon i felg. Kosztowały łącznie około 5 tys. zł.
Tylko w tym roku katowiccy strażnicy założyli blokady na koła 1452 nielegalnie zaparkowanych samochodów, a suma mandatów, którą musieli zapłacić właściciele aut wyniosła 113 000 zł.