Reklama

Proces kierowcy PKM Katowice. Zeznawała kobieta, którą potrącił jako pierwszą. “Równie dobrze to ja mogłabym być pod kołami tego autobusu”

Grzegorz Żądło
W procesie Łukasza T., kierowcy PKM Katowice, który dwa lata temu przejechał na ul. Mickiewicza 19-letnią Barbarę Sz., zeznawali w środę kolejni świadkowie. Wśród nich Jessica M., która została potrącona przez Łukasza T. jako pierwsza. Została jednak odciągnięta z toru jazdy autobusu, a chwilę potem doszło do tragedii. – Równie dobrze ja mogłabym być pod kołami tego autobusu – mówiła w sądzie.

Na kolejną rozprawę w procesie kierowcy PKM Katowice sąd wezwał aż 11 świadków. To m.in. lekarz, który badał Łukasza T. tuż po wypadku oraz pielęgniarka, która pobierała krew do badań na obecność alkoholu i innych substancji. Był też mężczyzna biorący udział w bójce, a także osoby, które stały z boku i wszystko widziały. Jednak kluczowym świadkiem była dzisiaj Jessica M. To właśnie ona została potrącona przez Łukasz T. jako pierwsza. Na nagraniach krążących po wypadku w internecie oraz tych odtwarzanych podczas rozprawy to ta dziewczyna ubrana w jaskrawozieloną bluzkę i czarne spodenki. Kiedy uderzył w nią autobus, agresja bijących się przed nim osób, skierowała się w stronę kierowcy. Jessica M. dobrze zapamiętała tę sytuację, choć była w szoku.

Zeznała, że wracała z koleżankami z imprezy w klubie Energy 2000. Szły w kierunku przystanku na ul. Mickiewicza, z którego miał odjechać autobus linii 840 w kierunku Świętochłowic. – Było tam dużo ludzi. Nagle na ulicy zaczęli się bić. Podbiegłam tam, żeby ich odciągnąć i wtedy wjechał we mnie autobus. Pamiętam jak wszyscy się mnie pytali czy nic mi się nie stało i do kierowcy zaczęli krzyczeć: stój, stój. Zaczęli go wyzywać i krzyczeć, czy nie widzi, czy jest ślepy – mówiła w sądzie Jessica M., która ma w tej sprawie status pokrzywdzonej. Jeden z zarzutów postawionych Łukaszowi T. dotyczy usiłowania zabójstwa jej i dwóch innych osób.

Dalej mówiła, że po chwili wszyscy zaczęli biec za autobusem, który ruszył. – Też biegłam. Widziałam włosy od niej (Barbary Sz. – przyp. red.) i jak leżała na ziemi. Nie poznałam jej – wspominała Jessica M. i dodała, że znała z widzenia część osób, które biły się przed autobusem. Nie wie jednak dlaczego doszło do bójki. Jest za to przekonana, że kierowca autobusu musiał widzieć grupę bijących się ludzi. Jak zeznała, autobus uderzył ją w bok, mniej więcej na wysokości biodra. – Jak on mnie walnął, to odleciałam prosto na chodnik. W ostatniej chwili złapała mnie koleżanka. Gdybym poszła krok dalej w kierunku środka ulicy, to pewnie ja bym była pod tym autobusem.

Kiedy, z pomocą znajomych, się podniosła, nie wiedziała co się dzieje. Uświadomiła jej to znajoma. – Koleżanka mówiła, że kogoś przejechał. On tak szybko jechał.

Po obejrzeniu nagrań  z kamer autobusu 910, 840 oraz przypadkowego świadka, Jessica M. była nieco zdziwiona, że pojazd uderzył ją prosto w plecy, a nie w bo, bo całą sytuację zapamiętała nieco inaczej.

Podczas odpowiadania na pytania prokuratora i obrońców kilka razy kategorycznie zaprzeczyła, że ktokolwiek popchnął ją lub wepchnął przed autobus. Powtórzyła, że weszła na jezdnię, żeby rozdzielić bijących się ludzi, wśród których rozpoznała znajomego. Dodała, że przez tydzień lub dwa po potrąceniu miała dolegliwości związane z bólem pleców, które sporadycznie pojawiały się w późniejszych miesiącach. Poważnych obrażeń jednak nie odniosła.

Do Jessiki M. zwrócił się Łukasz T. – Chciałem przeprosić za tę całą sytuację, nie widziałem pani. Nie wyszło to specjalnie. Przeprosiny oskarżonego nie zostały jednak przyjęte.

W środę zeznawał też m.in. Mariusz K. To jeden z uczestników bójki, która poprzedziła tragedię. Zarówno z odczytanych wcześniej zeznań, jak i tych złożonych w sądzie wynika, że niewiele pamięta, bo był pijany. Stwierdził, że dostał od kogoś “oklep” i “trzy strzały w ryj”. Nie wie jednak przez kogo i dlaczego. Na nagraniu widać, że w momencie gwałtownego ruszenia autobusu, ucieka sprzed niego w drugą stronę niż większość będących na jezdni.

Pod koniec składania zeznań, trzeba było uspokajać świadka, bo zaczął podnosić głos, kiedy zwrócił się w kierunku Łukasza T. – On jest niepoczytalny. On wchodzi na salę i się śmieje – niemal krzyczał Mariusz K. Wychodząc z sali rzucił jeszcze do adwokata Łukasza T.: a pan niech nie broni mordercy“.

Obrona miała wiele pytań do lekarza, który w szpitalu MSWiA tuż po wypadku badał Łukasza T. Adwokaci chcieli wiedzieć kto pobierał krew do badań, czy byli przy tym obecni funkcjonariusze policji oraz czy w trakcie badania wychodzili na zewnętrz. Rafał Z. zeznał, że zbadał Łukaszowi T. ciśnienie i osłuchał go. Nie zauważył żadnych problemów ze zdrowiem. Jedna z pielęgniarek pobrała kierowcy krew, która następnie została przekazana policjantom. Lekarz dodał też, że Łukasz T. był spokojny bardziej niż przeciętnie. Był grzeczny i współpracował. Dodał, że nic nie wskazywało na to, że badany spożywał wcześniej alkohol albo był pod wpływem środków psychoaktywnych.

Kolejne rozprawy w procesie Łukasza T. zostały wyznaczone na wrzesień.


Tagi:

Komentarze

  1. Kewin Psiutek 22 czerwca, 2023 at 10:48 am - Reply

    Jessica: “Nagle na ulicy zaczęli się bić. PODBIEGŁAM tam, żeby ich odciągnąć i wtedy wjechał we mnie autobus.”

    Od tego są ulice, żeby na nie wbiegać.

Dodaj komentarz

*
*