Nietoperz odwiedza od kilku dni jedno z mieszkań w Ligocie. Mieszkanka wyprasza gościa różnymi sposobami, ale ten następnego dnia wraca. To może być efekt niezbyt zimowej, jak na grudzień, pogody.
Jedna z mieszkanek Ligoty podzieliła się dzisiaj problemem, który powtarza się od kilku dni. “Kolejny dzień z rzędu przez uchylone okno wpada nietoperz (ul. Kołobrzeska). Też macie problem z nietoperzami?” – pyta Magdalena na Facebooku. Od ostatniej soboty regularnie przylatuje do niej nietoperz. – Nietoperza się nie boje, ale potrafi wystraszyć latając po pokoju. Zwłaszcza w nocy – mówi Magdalena. Nietoperz – niewykluczone, że to cały czas ten sam osobnik – wchodzi do środka przez uchylone okno. Lokatorzy mają dwie metody wypraszania tego gościa. Gaszą światło, otwierają okna i czekają aż sam wyleci lub przykrywają go wiadrem, wynoszą na balkon i po jakimś czasie nietoperz odlatuje. Dzisiaj Magdalena postanowiła powiadomić o sprawie zarządcę budynku. Jutro pracownik firmy Akces sprawdzi, czy większa grupa zwierząt nie wprowadziła się do budynku. Jak informuje przedstawicielka administracji, do tej pory nikt nie zgłaszał problemów z nietoperzami.
Mieszkankę Ligoty najprawdopodobniej odwiedza nietoperz z gatunku mroczak posrebrzany. Jak mówi Jacek Wąsiński z Leśnego Pogotowia, które zajmuje się między innymi nietoperzami, ludzie często niewłaściwie reagują na te zwierzęta. Niektórzy wręcz wpadają w panikę. – Nie ma czegoś takiego, że on się wplątuje we włosy, atakuje czy wysysa krew – mówi i dziwi się, że przy powszechnym dostępie do internetu ludzie nie potrafią wyszukać tak podstawowych informacji. Przypuszcza, że nietoperz w jednym z mieszkań przy ul. Kołobrzeskiej może poszukiwać schronienia, bo jest zdezorientowany. – Ta pogoda nie jest taka, jak powinna być. Jest za ciepło, żeby hibernowały i za zimno, żeby latały owady, którymi one się żywią – tłumaczy.
Jeśli ktoś będzie miał kontakt z nietoperzem w swoim domu to nie powinien go dotykać gołymi rękami. Najlepiej użyć grubszych rękawic, bo nietoperz może się bronić w obawie przed człowiekiem, i wsadzić go do pudełka z dziurkami, a następnie zawiadomić straż miejską. Funkcjonariusze przekażą zwierzę właściwej osobie.
Swojego czasu w wakacje, do mnie regularnie na parapet przylatywał. W końcu malucha trzeba było spakować i wywieść do lasu. Problem znikł.