Takie informacje przyjmuje się z niedowierzaniem. Jak to, przecież on był taki młody? Dlaczego, jak to się stało? Wypadek na rowerze? Przecież to niemożliwe. A jednak. Jarosław Galusek, z którym miałem okazję pracować w jednej redakcji, nie żyje. Zmarł wczoraj w szpitalu w Bielsku-Białej w czasie operacji po upadku na rowerze. Miał 45 lat.
Kiedy przyszedłem do redakcji Dziennika Zachodniego w 2003 roku, Jarek już tam był. Zaczynał w Radiu TOP. Potem był własnie “DZ” i redakcja sportowa. Mimo że pracowaliśmy na różnych piętrach, często się widywaliśmy, bo też interesuję się sportem. Poza tym grywaliśmy amatorsko w piłkę. Warunki miał bardziej na koszykarza, ale starał się jak mógł. Uprawiał też inne sporty, a szczególnie dużo czasu spędzał na rowerze.
Z “DZ” odeszliśmy mniej więcej w tym samym czasie. Ja do TVS, on do Trybuny Górniczej. Został sekretarzem redakcji, ale robił też zdjęcia i filmy. Z ostatnich lat mam właśnie taki obraz “Galiego”: dwumetrowiec z aparatem, który na wszystko i wszystkich patrzy z góry. Ale tylko ze względu na wzrost, bo człowiekiem był sympatycznym i pozytywnym.
Kiedy wyjechał w Beskidach w swoją ostatnią, jak się później okazało, drogę, miał na głowie kask. Ale to nie wystarczyło. Koła roweru utknęły w kałuży, on spadł i uderzył głową o podłoże. Obrażenia były na tyle poważne, że lekarze nie potrafili go uratować. Nadal trudno w to uwierzyć…
Cześć Jego pamięci i Kondolencje dla Rodziny i bliskich.
Taka refleksja w związku z tą tragedią oraz różnymi głosami dotyczącymi zachowań na drodze i chodnikach , między innymi przedstawione tu – katowice24.info/rowerzysci-kontra-piesi-starcie-nie-do-rozstrzygniecia-komentarz/
Jestem rowerzystą , kierowcą i pieszym i tylko znając punkt widzenia każdego typu uczestnika ruchu ( przydałby się jeszcze punkt widzenia kierowcy tira, autobusu czy ciężarówki) można dyskutować o zachowaniach na drodze. Bez wzajemnego zrozumienia na drodze , zrozumienia potrzeb innych w tym bezpieczeństwa trudno o akceptację niektórych przynajmniej zachowań. Np. w nawiązaniu do tej tragedii opisanej wyżej podczas opadów rowerzyści często poruszają się po drodze zdecydowanie dalej od krawężnika, czasem nawet środkiem i nie robią tego ze względu na kaprys, ale przede wszystkim dla bezpieczeństwa. Nie raz leżałem na dziurze w kałuży , czy przecinając mokre tory tramwajowe. Tutaj apel do kierowców – wyprzedzajcie proszę rowerzystów z odpowiednim zapasem miejsca i odległości nie tylko tym 1 metr co wynika z przepisów ( dodam – 1 metr od końca kierownicy, a nie od śladu koła!) ale jak macie wolny pas to zjedźcie na niego. Wielu kierowców tak robi, ale nadal są tacy, co nawet w deszczu wyprzedzają z niewielką odległością powodując zwiększenie zagrożenie, a jak widać zalane dziurawe drogi to zagrożenie bardzo duże.