Dyskusja jaka wywiązała się pod tekstem o blokowaniu ul. Stalmacha przez nielegalnie zostawiających tam samochody kierowców jasno pokazuje, że mentalnie wiele osób wciąż tkwi w bardzo odległych czasach. Czasach, w których to samochód był najważniejszy, a miejsce do parkowania mieściło się pod samymi drzwiami domu lub pracy. Tyle, że te czasy już minęły i nie wrócą. Chociaż precyzyjniej będzie napisać, że mijają, bo władze Katowic wciąż robią za mało, żeby minęły bezpowrotnie.
Zanim posypią się komentarze w stylu: pewnie nie ma samochodu, mieszka w domu jednorodzinnym, nie musi dojeżdżać do pracy itp. od razu wyjaśnię, że samochód mam, mieszkam w centrum Katowic, a do pracy muszę dojechać. Poza tym, kiedy tylko mogę, korzystam z roweru jako środka komunikacji (a nie rekreacji) i często chodzę po mieście pieszo. Mam więc dosyć szeroki ogląd sytuacji. Dlatego odniosę się do kilku haseł, które regularnie pojawiają się w dyskusjach o parkowaniu i w ogóle o ruchu samochodów w centrum Katowic.
1. Parkingów w centrum Katowic jest za mało
Ci, którzy tak twierdzą, niech odpowiedzą sobie na inne pytanie: Kiedy liczba miejsc parkingowych byłaby wystarczająca? Wtedy, kiedy każdy chętny mógłby zaparkować blisko domu bądź celu podróży? Trzeba sobie jasno powiedzieć, że miejsce parkingowe w centrum (rozumianym jako przestrzeń mniej więcej pomiędzy ulicami Katowicką/Misjonarzy Oblatów na północy, Poniatowskiego/Szeligiewicza/Powstańców na północy, Dudy-Gracza/Graniczną na wschodzie i Grundmanna/Stęślickiego/Goeppert-Mayer/Mikołowską na zachodzie) to dobro luksusowe. W tym sensie, że nikomu się nie należy i nie może być bezpłatne (a przynajmniej nie powinno). Tym samym płynnie dochodzimy do drugiego hasła.
2. Przyjeżdżam do pracy do centrum Katowic, to należy mi się darmowe miejsce parkingowe
Trudno o większą bzdurę. Jeśli jakaś firma zapewnia swoim pracownikom miejsca parkingowe, chwała jej za to. Widocznie jest na tyle bogata albo dla jej pracowników dojazd samochodem do pracy to być albo nie być w tej firmie. Jeśli jednak przed biurem nie ma wyznaczonym miejsc parkingowych, nikt nie może się domagać od miasta, żeby takowe stworzyło. Oczywiście niektórzy radzą sobie inaczej i parkują na ogólnodostępnych parkingach np. w Supersamie, w strefie kultury czy przy Silesia City Center. Jeśli jest taka możliwość, to dlaczego z niej nie korzystać. Można się jednak spodziewać, że darmowe miejsca postojowe w wymienionych miejscach prędzej czy później staną się płatne. Przykładem jest Galeria Katowicka, która ograniczyła bezpłatny postój na swoim parkingu z 3 do 2 godzin, a w weekendy z całego dnia do 2 godzin.
3. Muszę jechać samochodem, bo komunikacja miejska w Katowicach i aglomeracji działa fatalnie
Tu sytuacja nie jest tak jednoznaczna. Owszem do komunikacji miejskiej w wykonaniu KZK GOP można mieć bardzie wiele zastrzeżeń. Trudno, żeby ta instytucja działała sprawnie, kiedy na jej czele stoją byli prezydenci śląskich miast, a polecenia wydają im prezydenci obecni. Brakuje menedżerów z dziedziny transportu. Zaniedbania sięgają kilkunastu, może nawet kilkudziesięciu lat. Po pierwsze, bilety są za drogie (bo gminy dopłacają za mało). Po drugie, w jedne miejsca autobusy czy tramwaje jeżdżą raz czy dwa razy na godzinę, a w inne kursują “stadami”. Po trzecie, brakuje buspasów, więc autobusy stoją w korkach. Po czwarte, nadal utrzymuje się stereotyp, zgodnie z którym z komunikacji miejskiej korzystają tylko ci, którzy muszą i których nie stać na samochód. Mógłbym wymieniać dalej. Z drugiej strony z wielu dzielnic i okolicznych miast można jednak w miarę sprawnie dojechać do centrum Katowic. Tramwaje dobrze komunikują ze śródmieściem m.in. Szopienice. Zawodzie, Załęże, Brynów czy Dąb. Jest jeszcze pociąg – dobra alternatywa dla mieszkańców np. Podlesia czy części Ligoty. Niedługo powstaną centra przesiadkowe i przy dobrej organizacji (szybka przesiadka, jeden bilet na parking i autobus/tramwaj) sytuacja może się jeszcze poprawić.
PRZECZYTAJ TEŻ: KIEROWCY NIELEGALNIE BLOKUJĄ CZĘŚĆ DROGI W CENTRUM KATOWIC
4. Żeby ludzie chcieli mieszkać w centrum, muszą mieć gdzie zaparkować
Pewnie jest grupa ludzi, może nawet duża, dla której miejsce parkingowe to najważniejsza rzecz przy wyborze mieszkania. Są jednak rzeczy ważniejsze. To np. mniejszy hałas i zanieczyszczenie powietrza, więcej zieleni, miejsca rekreacyjne i dobra infrastruktura rowerowa. Przykłady wielu miast pokazują, że ograniczenie ruchu kołowego na danej ulicy wcale nie prowadzi do jej “upadku”. Wręcz przeciwnie. Osobiście wolę usiąść w ogródku restauracji, przy której nie jeżdżą samochody niż podjechać pod lokal działający przy dwukierunkowej drodze. Myślę, że większość ludzi ma tak samo. Jako mieszkaniec centrum, chciałbym, żeby ruch na mojej ulicy był uspokojony.
5. Jak zamkną kolejne ulice w centrum, to nikt nie będzie chciał tu mieszkać (zamiennie z …to padną knajpy, sklepy i lokale usługowe)
Odpowiedź na to hasło częściowo znajduje się już w pkt. 4., ale chętnie ją rozszerzę, opierając się na kilku faktach. Kiedy przyjechałem do Katowic w 2000 roku, w centrum było tylko kilka deptaków (lub ulic o takiej funkcji): Stawowa, Dyrekcyjna, Staromiejska. Samochody jeździły po Mariackiej, Stanisława, Mielęckiego. Przejechać dało się nawet przez Rynek. W ciągu kilkunastu lat systematycznie przybywa ulic z zamkniętym lub bardzo ograniczonym ruchem kołowym. Mariacka, Mielęckiego, Stanisława, część Jordana, Rynek, 3 Maja, św. Jana. Niedługo dojdzie jeszcze Dworcowa. Czy te ulice “padły”? Wręcz przeciwnie. Mariacką trudno przejść, tyle tam zwykle ludzi. Na dochodzących do niej ulicach powstają kolejne lokale. Na Rynku, kiedy tylko jest ciepło, przebywają setki ludzi. Na św. Jana powstały kawiarnia, pub czy lodziarnia. Wszędzie tam, gdzie jest mniej samochodów, jest więcej ludzi. Taka prosta zależność.
6. Strefa tempo 30 jest bez sensu. Korki będą jeszcze większe
Po pierwsze, w centrum Katowic nie ma korków. Przynajmniej takich, jakie codziennie można zobaczyć w Warszawie czy Krakowie. Jeśli nie wydarzy się jakiś wypadek albo nie ma akurat początku wyprzedaży w centrach handlowych, po większości ulic jeździ się płynnie. Wprowadzenie ograniczenia prędkości w centralnej strefie do 30 km/h nie miało żadnego wpływu na zwiększenie korków. Za to takie decyzje mogą długofalowo wpłynąć na mentalność ludzi, bo dają do zrozumienia, że w tym miejscu to pieszy jest ważniejszy niż samochód.
Skoro tak łatwo obalić powyższe tezy i hasła, to dlaczego to właśnie one przebijają się w dyskusjach o organizacji ruchu i parkowania w centrum? Bo niezadowoleni zawsze krzyczą głośniej. Ci, którzy z działaniami władz się zgadzają, zwykle siedzą cicho.
Na koniec jeszcze jedna ważna uwaga. Wobec ograniczonej liczby miejsc parkingowych w śródmieściu, preferencje przy ich zajmowaniu powinni mieć mieszkańcy centrum. Na jakiej zasadzie? To już trzeba by wypracować w drodze konsultacji z samymi zainteresowanymi. Być może dobrym rozwiązaniem byłaby rezerwacja części miejsc dla mieszkańców. Na razie jednak mamy sytuację odwrotną. To firmy wykupują kolejne koperty parkingowe, a tym samym parkingów dla mieszkańców centrum jest coraz mniej.
Odnosnie pkt 5 i obalania tez. Zgodze sie, ze zamkniecie kilku ulic zwieksza ich atrakcyjnosc, jednak pan postuluje wylaczenie wiekszego obszaru z ruchu samochodowego. Wtedy centrum bedzie wymierac. Nie wiem o ktorych miastach-przykladach mowa, ani to nie jest Krakow, ani Wroclaw, ani Warszawa.
Na razie zarzad miasta pozwala na budowe galerii i kolejnych osiedli, nie inwestujac praktycznie w drogi (na poludnie mamy 2 drogi ktore spotykaja sie w Brynowie), wiec moze to jest przyczyna korkow?
Kolejny punkt, mysle ze nie kupilbym mieszkania gdybym musial auto zostawiac 1km od domu.
Myślę, że autor artykułu/felietonu ma bardzo dużo racji. Jeżeli potrzebuje Pan więcej danych polecam książkę: “Walka o ulice. Jak odzyskać miasto dla ludzi” autorstwa Janette Sadik-Khan i Seth’a Solomonow.
Tam jest bardzo ciekawie wszystko opisane. mieszkańcy Nowego Jorku podobnie się bronili przed zamykaniem ulic dla ruchu kołowego.
Dane statystyczne wskazują jednak, że ruch samochodowy wcale nie generuje popytu w sklepach czy restauracjach. Wręcz przeciwnie.
My zresztą też mamy przykład jak żyje centrum Katowic teraz a jak kilka lat temu. Nie uważa Pan, że teraz jest chętniej odwiedzane? A wyłączono z ruchu bardzo wiele ulic i powierzchni.
Gdyby zobowiązać wszystkie instytucje samorządowe i rządowe do zapewnienia miejsc parkingowych dla swoich pracowników (jak widać po rejestracjach w większości przyjezdnych z sąsiednich miast) w centrum (np. w postaci podziemnego parkingu), to może się okazać, że miejsc parkingowych wcale nie brakuje.
Natomiast autorytatywne twierdzenie, że ograniczenie ruchu w centrum spowoduje wzrost zainteresowania zamieszkaniem w tym miejscu to tylko pobożne życzenie autora niepoparte żadnymi rzetelnymi badaniami. Takie idee były realizowane w minionej epoce . Przykładowo na popularnym “Manhattanie” projektant przewidział parkingi wyłącznie na obrzeżach osiedla – co nie zdało egzaminu.
Rolą miasta jest ułatwianie życia mieszkańcom, a nie mnożenie zakazów i nakazów przez “nawiedzonych” wizjonerów z UM.
Przykładowo na popularnym „Manhattanie” projektant przewidział parkingi wyłącznie na obrzeżach osiedla – co nie zdało egzaminu
CO? To chyba jedyne osiedle w Katowicach, na którym nie ma problemu z parkowaniem.
Mysle ze takie tresci powinnismy umieszczac w telewizji, internecie typu video reklama 🙂 uczace, informujace ogloszenie.
Czekamy na pozytywne zmiany.