Ostatnie ekstremalne warunki pogodowe po raz kolejny pokazały niszczycielską siłę przyrody. Na terenie Katowic złamanych lub wyrwanych z korzeniami zostało co najmniej kilkadziesiąt drzew. I to tylko na terenach miejskich. Żeby w przyszłości ograniczyć takie sytuacje, a co za tym idzie zagrożenie dla mieszkańców, miasto powinno pilnie przeprowadzić inwentaryzację drzew i przygotować program wymiany drzewostanu. Trzeba też zmienić podejście do sadzenia drzew.
W sobotę i niedzielę, kiedy nad Katowicami przeszły nawałnice, wiele drzew nie wytrzymało naporu wody i wiatru. Niektóre się łamały, inne zostały wyrwane z korzeniami. Jak mówią specjaliści, woda najpierw podmyła korzenie i ziemia tak bardzo rozmokła, że wiatr tylko dopełniał dzieła zniszczenia.
Cały czas do miejskich instytucji spływają zgłoszenia o powalonych drzewach. Już teraz jest ich kilkadziesiąt. Zniszczone rośliny są sukcesywnie usuwane, ale posprzątanie ponawałnicy to powinien być początek zmian w podejściu do miejskiej zieleni.
Katowice nie mają żadnej strategii w tym obszarze. Jedynym w miarę sensownym programem jest wCOP drzewo. Mieszkańcy wskazują miejsca, gdzie chcieliby, żeby zostały posadzone drzewa, a miejskie instytucje weryfikują takie zgłoszenia pod kątem możliwości ich realizacji. Tyle że wszystko trwa bardzo długo, a w dwóch pierwszych edycjach posadzono jedynie około 900 drzew. Obecnie trwa sadzenie drzew z trzeciej edycji.
Oczywiście miasto sadzi też drzewa w “zwykłym trybie”, ale nie ma w tym żadnej strategii. W zależności od potrzeb, często politycznych, rośliny są sadzone w konkretnym miejscu, chociaż równie dobrze mogłyby zostać posadzone w innym.
O tym jak władze Katowic podchodzą do tej kwestii najlepiej świadczy obietnica wyborcza prezydenta Marcina Krupy, który zadeklarował, że w jego ostatniej kadencji w każdej dzielnicy zostanie posadzonych po 1000 drzew. Łącznie 22 000. To niewykonalne, chyba że będą to sadzonki takie, jakie są wykorzystywane do zakładania lasu. Jednak nie o samą wielkość roślin chodzi. Przecież potrzeby dzielnic są różne. W jednej deficyt drzew jest znacznie większy niż w innej. Poza tym są dzielnice, np. Zarzecze, gdzie miasto ma bardzo mało swoich terenów, poza pasem drogowym, więc wciskanie tam na siłę tysiąca drzew, żeby tylko spełnić obietnicę, jest zupełnie bez sensu.
Sensowne byłoby za to przeprowadzenie inwentaryzacji i badania stanu istniejącego, starszego drzewostanu. Oczywiście to wymaga czasu i pieniędzy, ale można to robić sukcesywnie (np. dzielnica po dzielnicy). Taka inwentaryzacja byłaby punktem wyjścia do stworzenia programu wymiany drzew. Nie można nie zauważyć, że wiele drzew w Katowicach jest już bardzo starych i ich dni są już policzone. Pytanie tylko czy padną przy kolejnej czy jeszcze następnej wichurze. Mając wiedzę na temat tego, które drzewa są w najgorszym stanie, można by sukcesywnie je wymieniać, nie pozostawiając mieszkańców danej okolicy całkowicie bez wysokiej zieleni, gdyby w wyniku warunków atmosferycznych ucierpiało kilka drzew na raz.
Dobrym przykładem jak może to wyglądać jest ul. Poniatowskiego w centrum Katowic. Od kilkudziesięciu lat rosła tu aleja robinii akacjowych. Jednak sukcesywnie drzewa były usuwane. Z różnych powodów. Kilka lat temu Zakład Zieleni Miejskiej odtworzył aleję, sadząc po obu stronach nowe drzewa, które teraz mają już po 8-10 metrów wysokości. Na marginesie, jedno z tych nowych drzew zostało podczas ostatniej nawałnicy “naderwane”. Na szczęście oparło się na stalowej konstrukcji, która chroni je przed samochodami i zostało już ustabilizowane. Jest szansa, że przetrwa. Nie przetrwała za to stara robinia rosnąca po drugiej stronie ulicy. Właściwie była to już pozostałość akacji, bo kilka lat temu, z powodu, złego stanu, została mocno przycięta. Teraz nie ma jej już wcale. Kolejne stare drzewa na tej alei czeka taki sam los. Kiedy jednak następne rośliny zostaną wycięte albo z powierzchni ziemi usuną je deszcz i i wiatr, obok będą rosnąć już nowe 5,6, a może nawet 10-letnie drzewa. Oczywiście, w miejsca wyciętych drzew trzeba od razu posadzić nowe. Tak odnawiany drzewostan będzie nie tylko bezpieczniejszy dla ludzi, ale będzie też spełniał swoje podstawowe funkcje: produkcję tlenu, pochłanianie dwutlenku węgla, dawanie cienia i upiększanie przestrzeni publicznej.
Katowice muszą odejść od sadzenia drzew ad hoc. Potrzebna jest strategia i długofalowy proces wymiany drzew, zwłaszcza w dzielnicach centralnych, gdzie najbardziej ich potrzeba. Do tego potrzebne jest przeprowadzenie inwentaryzacji.
Konieczna jest też zmiana podejścia do samej metody czy sposobu sadzenia drzew. Liczne przykłady z ostatnich lat pokazują, że sadzenie ich w betonie, jak np. na ul. Dworcowej, niczym dobrym się nie skończy. Nawet jeśli mają system nawadniania i rozwiązania, które kierują korzenie głębiej w ziemię, a nie na boki, tuż pod granitowe płyty. Przy coraz bardziej upalnych latach drzewa nie będą wytrzymywać ekstremalnie wysokiej temperatury, mając wokół siebie pół metra czy metr powierzchni biologicznie czynnej. Znacznie lepiej radzą sobie te rośliny, które mają wokół siebie znacznie więcej ziemi, najlepiej porośniętej trawą czy innymi roślinami. Przykłady? Drzewa posadzone niedawno na al. Korfantego czy te, które ponad 10 lat temu zostały posadzone przy szkole podstawowej na ul. Adamskiego.
Dobrze by było, żeby weekendowe nawałnice były przyczynkiem do poważnej dyskusji na temat drzew w Katowicach. Owszem, tysiąc drzew w każdej dzielnicy brzmi pięknie, ale posadzone bez sensu, byle gdzie i byle jak niczego nie załatwią.
Grzegorz Żądło
Bardzo dobrze. Kamienica, w której mieszkam mocno ucierpiała przez to, że stare, duże drzewa, a konkretniej ich system podziemnych korzeni uszkodził media znajdujące się w drodze i prowadzące do naszej kamienicy. Interwencja była bardzo długa i niezwykle kosztowna. Najpierw ludzie, później ekologia.
Bardzo dobra i rzeczowa analiza. Dziękuję! Dodałbym tylko, że miasto musiałoby też patrzeć na istniejące już drzewa w perspektywie nie tylko ekologicznej, ale też ekonomicznej. To koszty, zyski, ale też starty. I tu konkret – słynne było wycięcie drzewa przez dewelopera, ale nie mówi się o tym, że budowa budynków (nie tylko bloków) może niszczyć korzenie drzew będących na działce miejskiej, ale mających korzenie na działce dewelopera. Miasto przymyka na to oko. Albo np. na skrzyżowaniu Ceglanej i Kościuszki parę miesięcy temu wykopki robił bodajże (tu nie mam pewności!) Tauron. Czy to mogło uszkadzać korzenie? Nie wiem, ale jestem niemal pewien, że miasto tego w ogóle nie kontroluje, a przecież daje zgody na każde takie prace!!! Jest też konkretny aspekt finansowy – zagranicą sadzi się czasem drzewa mające kilka metrów, a nawet przesadza (w ostateczności) drzewa bardzo duże z wykorzystaniem dźwigów. Takie dorodne drzewo kosztuje co najmniej kilka tysięcy złotych. Zyski są też inne – w sieci bez trudu można znaleźć informacje, o ile jedno drzewo zmniejsza temperaturę wokół a to już oszczędność chociażby na klimatyzacji. Więc są nie tylko słuszne argumenty ekologiczne, ale i ekonomiczne. Bardzo dobrze, że napisał Pan taki tekst!
To bzdura ! Znacznie większe spustoszenie drzew robi Krupia deweloperka ….. i wszystko zalewa betonem …. budując dla handlarzy