List, który publikujemy poniżej, to reakcja na nasze publikacje na temat ul. Kozielskiej. Staramy się pokazać problemy, jakie skumulowały się na tej ulicy. Dobrze widać to też w liście, który napisała mieszkanka Kozielskiej. Już teraz obiecujemy, że będą kolejne publikacje. Będziemy pisać do skutku, czyli do momentu aż sytuacja na Kozielskiej się poprawi. Wiemy, że nasze publikacje już wywołały reakcję m.in. policji, KZGM i urzędu miasta. Właśnie o to nam chodzi. A teraz zapraszamy na Kozielską widzianą oczami jej długoletniej mieszkanki.
Bardzo fajnie się tu mieszkało… – tak mówi moja teściowa, która wprowadziła się tu z mamą i bratem zaraz po wojnie. Miała wtedy kilka lat. Mieszkała tu do 1969 roku, po czym wraz z mężem i dziećmi wyprowadziła się na nowo wybudowane osiedle. Została tu tylko jej mama, a teraz mieszka kolejne pokolenie.
Prawie każdy miał tu swoją piwnicę, komórkę na półpiętrze oraz komórkę na placu. Jak większość, mieliśmy tam węgiel, drewno i inne potrzebne rzeczy.
Przez lata kamienice nie były odnawiane. W 2010 odbył się generalny remont Kozielskiej 8, przeprowadzony przez firmę, która chyba nie wiedziała co czyni. Wiercili w ścianie bo „majster kazał”, ale nie wiedzieli po co ta dziura! Przebili komin wentylacyjny, co było dla nich zaskoczeniem. A dziura miała być na kable. Oczywiście było już po malowaniu, więc można wiercić! A tynk odpada. I tak do Wigilii – w tym dniu malowali podłogi! A remont zaczął się w czerwcu 2010.
2011-2012
Od stycznia do maja było czysto i ładniej. Ale domofon po remoncie (jak i przed) ciągle nie działał. W kwietniu pojawił się na parterze pierwszy wyryty na nowiutkiej ścianie napis: ARCZI.
„Obcy ludzie” -13-14-latki zaczęli pojawiać się w kamienicy odwiedzając znajomych z mieszkania nr 13. Oczywiście na komórce namalowali sobie nr 13, żeby nikt się nie czepiał. Później pojawiła się kolejna komórka i w każdej z nich jakieś żelastwa. Chłopaki po prostu zbierali sobie złom. Potrafili trzaskać się od rana do wieczora, kiedy tylko coś złowili.
Kolejne napisy: Królik, Dawid, Arczi.
Jedna z lokatorek była bardzo zadowolona, bo zawsze mogła liczyć na sprytnych chłopaków. Dlatego nie utrudniała im zabawy. A trzeba było nosić węgiel na 3 piętro. Tak, wnosili ten węgiel. Pewnie wynosząc z czyjejś komórki.
Za chwilę okazało się, że komórki na placu mają być burzone, ale o tym dowiedzieliśmy się po fakcie. Podobno wisiała kartka z informacją. Nikt z nas jej jednak nie widział. Z pocztą było podobnie, dlatego przekierowaliśmy korespondencję do teściowej, bo tu nie docierały nawet rachunki! Pisma z administracji też nie dochodziły, a administracja uważała, że skoro wrzucone, to odebrane.
2013-2014
Ekipa się powiększa, tworzy się profil KZK na Facebooku. Bracia H.: Piotr, Tomek oraz siostry Wiktoria i Nikola, koledzy: Sebastian N., Paweł B., Aleksander O. i wielu innych. Na czele Artur B.. Tylko już bardziej sterujący ludźmi – gdyż jego przygoda z siłownią nabiera rozpędu.
Towarzystwo spędza dużo czasu na schodach po przeciwnej stronie kamienicy-naznaczając ją sprayem lub pod oknami na parterze zagadując panią Gosię, która po śmierci męża została sama i chętnie rozmawia z „dziećmi”. W końcu to dzieci…
Niestety, wszystko wymyka jej się spod kontroli, gdy chłopaki zaczynają przyprowadzać do niej ludzi, którzy w zamian za gościnę przynoszą tani alkohol. Wszyscy w mieszkaniu są pijani, a „dzieci” wtedy zaczynają się bawić: wyważają drzwi, żeby się dostać do środka, wynoszą wszystko co się da, robią sobie zdjęcia i wrzucają na Facebooka.
Tylko pani Gosia była jeszcze na tyle świadoma, żeby powiedzieć NIE. Wyrzucała wszystkich. Gdy byli zbyt nachalni, zamykała okna, więc wybijali szyby. A następnego dnia jeden z nich był u niej, żeby w czymś pomóc, pocieszyć, bo przecież mieszkał w bramie, czyli swój! Bo przecież on tego nie zrobił.
Pojawił się u niej pan Krzysiek, ale to tylko pogorszyło sytuację. Z mieszkania zrobiła się totalna melina, wiecznie byli pijani, a mieszkanie otwarte non stop, śmierdziało strasznie. W pewnym momencie już nie było nawet zlewozmywaka. Tylko pani Gosia nie wiedziała gdzie się podział, natomiast gdy trzeźwiała, to wiedziała, że oni pomogą jej załatwić nowy.
W końcu w mieszkaniu na parterze wybuchł pożar. Pani Gosia musiała się wyprowadzić, a lokal od tej pory jest zamknięty.
Wiecznie otwarta jest za to klatka schodowa, pełna butelek, puszek, papierków, częsty brak światła – bo administracja nie będzie wysyłać ludzi do 1 żarówki. Straszne to było i jest, bo trwa do dzisiaj.
W jednym mieszkaniu imprezki najczęściej odbywały się w weekendy. Wielokrotnie przyjeżdżała policja.
PRZECZYTAJ TEŻ: Policja: najlepszym rozwiązaniem na ul. Kozielskiej byłaby wymiana części lokatorów
Kto mieszka na Kozielskiej 8?
Kilka pań w podeszłym wieku (od przynajmniej 40 lat tu mieszkają). Poręcz jest non stop dewastowana, teraz to zwykłe patyki. 95-letnia kobieta mieszka na samym poddaszu i dziarsko chodzi, ale musi się trzymać przecież. Nie bardzo ma czego. Nie wtrącają się, boją się.
Pan Zbyszek już ma dosyć tego wszystkiego, praktycznie był w podobnej sytuacji jak pani Gosia, ale walczy z nimi. Za to oni non stop coś mu niszczą, jak nie mieszkanie, to auto.
Pani z pieskiem – kolejna ofiara B.i jego ekipy. Jakieś 2 lata temu wprowadziła się i na „dzień dobry” rozwalili jej drzwi. Para z dzieckiem. Jest też rodzina, która “kuma” się z “ekipą”. Piją, palą, grają w piłkę z dziećmi, ale gorzej jest gdy się o coś pokłócą. Reszta ludzi nie rzuca się w oczy. „Dzień dobry” i przechodzą dalej, żyją swoim życiem.
Bardzo fajnie się tu mieszka, wszędzie blisko – w końcu to centrum miasta. Może trochę ciasno dla rodziny z dziećmi, za to w sam raz dla reszty świata. Tylko dlaczego ktoś próbuje to zniszczyć?
Mieszkanka ul. Kozielskiej
Popieram całkowicie to co napisał Pan Grzegorz. W tym budynku mieszkałam od urodzenia do 1981 roku. Mieszkało się dobrze, ludzie byli mili, życzliwi, wzajemnie sobie pomagali. Nie było tzw. “chuligaństwa” jakie jest w tej chwili. Nie było poniszczonej klatki schodowej. Wchodziło się do klatki bez strachu, a teraz. szkoda mówić. Moja mama mieszka tam od 1950 roku. Ale takich rzeczy i tego co widzi na klatce nie widziała nigdy. Sama interweniowałam w Urzędzie Miasta u Prezydenta na temat wykonanego remontu. Publiczne pieniądze zostały lekką ręką roztrwonione, bo remont był prowadzony po partacku. Jedno zrobione, za chwilę rozkuwane i tak w koło. Pamiętam poprzednio wykonany remont sprzed prawie 30 LAT, zupełnie inne wykonanie i kierownik budowy wiedział faktycznie co robić, jaki zakres robót.
Kradzieże i włamania do piwnic, w których naprawdę w bardzo podeszłym wieku lokatorzy mają węgiel są niestety na porządku dziennym. W przeciągu miesiąca dwa razy włamania i kradzieże węgla.
Panie Grzegorzu dziękuję bardzo, że Pan zajął się sprawą tego budynku, bo naprawdę szkoda tych porządnych lokatorów. Uważam również, że patologie należy powyprowadzać i umieścić ich jakoś pojedynczo, żeby nie było skupiska. Może wówczas jedna rodzina nie dokona tylu szkód ile grupa.
KZGK i Policja powinna mieć większy nadzór nad tym budynkiem.
Czy może Pani podać konkretniejsze przykłady zastrzeżeń odnośnie remontu :
Sama interweniowałam w Urzędzie Miasta u Prezydenta na temat wykonanego remontu. Publiczne pieniądze zostały lekką ręką roztrwonione, bo remont był prowadzony po partacku. Jedno zrobione, za chwilę rozkuwane i tak w koło”
Jesteśmy przed corocznym spotkaniem Wspólnoty i chyba warto to przekazać zarządcy?
Nie znam sytuacji, lecz czytając tekst… “gdyż jego przygoda z siłownią nabiera rozpędu.” – co ma do tego wszystkiego siłownia?
Jak się nie zna sytuacji, to się nie wypowiada.
Jak się nie zna sytuacji, to się nie pisze artykułów na poziomie TVNu. Gdzie się podziało rzetelne dziennikarstwo.
Niech pan nie mówi mi że nie ma spokoju jak mieszkam nad tymi schodkami gdzie ta zgraja siedziała
Ludzie teraz wielkiej afery szukają nie wiadomo po co
niech pan sobie przejdzie przez kozielską wieczorem przez parę dni sam pan zobaczy
a co do dzielnicowego widzę go przynajmniej raz w tygodniu i sam stwierdził ze kozielska zmieniła się nie do poznania Mam wierzyć panu temu listowi czy własnym doświadczeniom ?
Ja widzę co mam za oknem oraz na klatce
Lepiej zajęli byście tym terenem po wyburzonej rzeźni i jakoś go spożytkowali a nie zajmowali sie sprawami które już przeminęły
trzeba było się zająć nimi przed spaleniem mieszania
Teraz się wzięliście za wywiady reportaże jak na Kozielskiej jest spokój a jak były ciągłe awantury to nikogo nie było Nie rozumiem was
Na Kozielskiej nie ma spokoju. Proszę przeczytać list mieszkanki i wywiad z dzielnicowym.
Ten list chyba był bardzo stary ponieważ pani Gosia już tu nie mieszka od około półtora roku pan Zbyszek od roku nie ma auta a komórki to chyba były Pięć lat temu A po drugie na Kozielskiej bardzo się uspokoiło jest ciszej spokój
List jest nowy. Jest w nim napisane, że pani Gosia się wyprowadziła po pożarze.
Panie Grzegorzu,
kończy się remont kamienicy na rogu, wygląda już pięknie.
Na drugim rogu piękny salon sukien ślubnych, miejmy nadzieję, że powstaną jeszcze 2-3 podobne inwestycje a dobro i piękno wyprze marazm.