Tak jak pisałem wczoraj, na dzisiejszej nadzwyczajnej sesji rady miasta w sprawie starego dworca sensacji nie było. Prezydent powiedział, że miasto nie zamierza brać udziału w jutrzejszej licytacji. Chce za to przebudować ul. Dworcową.
Sesja została zwołana na wniosek radnych PO i RAŚ. Chcieli oni przekonać prezydenta, żeby ten wziął udział w jutrzejszej licytacji starego dworca. Z kolei prezydent przekonywał radnych, że nie jest rolą miasta kupowanie nieruchomości należących do prywatnej firmy. – Deklarujemy wolę współpracy z nowym właścicielem dworca. Jesteśmy gotowi przystąpić do realizacji przebudowy ul. Dworcowej i otoczenia samego budynku – mówił Marcin Krupa. Dodał, że miasto ma w planach zrobienie z Dworcowej deptaka, pod którym mieściłby się podziemny parking i droga prowadząca do ul. Mariackiej Tylnej. – Taka inwestycja może pochłonąć od 30 do 40 mln zł – tłumaczył prezydent Katowic. Wspomniał przy okazji, że liczy na udział w licytacji właścicieli hotelu Monopol, czyli braci Likusów.
Zaproszona na sesję Aneta Borowik, wojewódzki konserwator zabytów mówiła o fatalnym stanie technicznym dworca. – W ciagu dwóch lat, od kiedy pełnię swoją funkcję, przeprowadziliśmy dwie kontrole w części dworca należącej do firmy Eurostar. Jest ona w bardzo złym stanie. W budynku przy ul. Dworcowej 4 zawalił się strop i naruszona została jego statyka
Konserwator dodała, że właścicielowi została przyznana dotacja na zabezpieczenie dworca w wysokości 260 tys. zł. Powstał już nawet projekt i kosztorys. – Ale wtedy została ogłoszona licytacja i nie mogłam wypłacić tej dotacji – mówiła Aneta Borowik. Pytana o stan techniczny części dworca, której właścicielem jest Holding Liwa, odpowiedziała, że tam kontroli nie było, ale “dach jest przerdzewiały, co świadczy, że stan budynku w tym miejscu też jest zły”.
Jutrzejsza licytacja odbędzie się o godz. 12.
Po ogłoszonej ostatnio marginalizacji Rad Dzielnic teraz pora zepchnąć na bocznicę Radę Miasta. Katowicami, co nie jest żadną tajemnicą, rządzi kilku urzędników zgrupowanych wokół prezydenta, którym bardzo zależy na tym, żeby inne (konkurencyjne) gremia samorządowe mieściły się w kategoriach merytorycznych “paproć”, “happening”, “kwiatek do kożucha”. Taka parcelacja władzy zmierza w kierunku systemu “Katowice to ja”.