Szefem Zarządu Transportu Metropolitalnego została kilkanaście dni temu. Z Małgorzatą Gutowską rozmawiamy o przyszłości komunikacji w metropolii. Co zastąpi kartę ŚKUP, jak zmieni się siatka połączeń, dlaczego najdłuższe linie autobusowe zostaną skrócone i jak będzie wyglądać integracja komunikacji miejskiej z Kolejami Śląskimi. Zapraszamy do lektury.
Grzegorz Żądło: Czy korzysta pani z komunikacji miejskiej?
Małgorzata Gutowska, dyrektor Zarządu Transportu Metropolitalnego: Tak, korzystam, oczywiście.
Jak często?
To zależy. Nie jest tak, że jestem regularnym użytkownikiem. Nie dojeżdżam autobusem codziennie do pracy, ale jak najbardziej korzystam.
I jakie są pani wrażenia z korzystania z KZK GOP, a obecnie już z ZTM?
Mnie na przykład doskwierał sposób kasowania biletów. To, że wybranie jakiegoś biletu na małych okienkach monitorów w czytnikach jest trudne. Sposób ich obsługi, przewijanie, dostanie się do menu nie jest najłatwiejsze w obsłudze. Wymaga pewnego poznania tego systemu.
Ma pani kartę ŚKUP?
Nie mam.
To chyba nie musi pani szukać i wybierać biletów w menu?
Korzystam z biletów jednorazowych. Poprzednia firma, w której pracowałam, działa na terenie różnych miast w Polsce i moja praca zmuszała mnie do przebywania na co dzień poza naszą aglomeracją. Do domu przyjeżdżałam na weekend, dlatego o takim regularnym korzystaniu z komunikacji nie mogę mówić. Jednak zarówno autobusami, jak i tramwajami się poruszałam, mam też w rodzinie osoby, które korzystają z karty ŚKUP. Jeździliśmy wspólnie, przejazd chociażby wieczorem do centrum wymagał takiego zakupu biletu, znam ten system i wiem, jak funkcjonuje.
Skoro już wspomniała pani o karcie ŚKUP, to czy zostanie ona zlikwidowana?
Nakłady, które ponieśliśmy na kartę ŚKUP, to cena za naukę. Na tamte czasy było to rozwiązanie nowatorskie. Czas płynie, technologie się zmieniły. Jesteśmy na progu przygotowania nowego systemu. Testujemy różne rozwiązania. Zapraszamy do współpracy firmy światowe, które mają naprawdę nowatorskie rozwiązania. Na razie nie mogę mówić o szczegółach. Chcemy wprowadzić kartę metropolitalną, ale niekoniecznie będzie ona miała formę plastikową. Docelowo karta ma być takim kontem, które będzie miał do dyspozycji pasażer i mieszkaniec, bo karta będzie mogła być rozbudowana o różne funkcjonalności.
Kiedy można się spodziewać nowych rozwiązań?
Obowiązują nas procedury przetargowe, trwa dialog techniczny. Chcę też zaznaczyć, że obecna plastikowa karta, z którą jest kojarzony ŚKUP to wyłącznie nośnik biletów, uprawnień itd. Cały system oczywiście nie zniknie, będzie modernizowany, a sam nośnik będzie mógł być zmieniony, na przykład na aplikację w smartfonie. Teraz jeszcze nie można podać konkretnego terminu, kiedy nowe rozwiązanie będzie mogło zafunkcjonować, ale to raczej bliższy niż dalszy horyzont czasowy.
Kiedy zmieni się taryfa biletowa?
Taryfa powinna brać pod uwagę integrację różnych środków transportu. Będziemy preferować model transportu multimodalnego. Chcemy zachęcać pasażerów do przesiadek i transportu kombinowanego. Metropolia będzie uruchamiać nowe połączenia z Kolejami Śląskimi. My, jako ZTM chcielibyśmy, żeby znalazło to odzwierciedlenie w taryfie. Nie jestem w stanie teraz powiedzieć, czy bilety stanieją, czy zdrożeją. Niektóre z naszych rozwiązań będziemy proponować w formie czasowych promocji. Na podstawie opinii pasażerów będziemy weryfikować te propozycje. Chodzi o to, żeby nie zmieniać całej taryfy na stałe. Będziemy wybierać obszary, w których czasowo będziemy wprowadzać zmiany.
Ceny biletów to jedno. Równie ważna jest dostępność komunikacji. W jaki sposób zmieni się siatka połączeń w ZTM?
Na pewno będziemy chcieli zwiększyć częstotliwość niektórych połączeń, skrócić przebieg niektórych linii, bo są nadmiernie wydłużone. Dzięki temu zyskamy więcej autobusów “w obiegu”. Rozkład jazdy ma być jak najbardziej przyjazny dla pasażera, równoodstępowy. Chcemy zrezygnować z długich, turystycznych linii. Przykładem może być linia nr 48 z Chorzowa do Katowic, która zahacza o prawie pół Katowic. Zwłaszcza dla osób rzadziej korzystających z komunikacji to może być mylące, bo jednak większość pasażerów oczekuje, że dojedzie do celu jak najszybciej.
Oczywiście rodzi się problem dostępności, bo są mniejsze osiedla, których mieszkańcy również chcą korzystać z komunikacji. Być może lepszy będzie tam inny, mniejszy tabor. W 2018 roku wykonane zostały badania ruchu, teraz mamy bazę, na której można się opierać. Powstał model, który pokazuje nam przyszłe generatory ruchu, które są prognozowane nawet do 2050 roku. Są materiały na przykład o planach budowy nowych osiedli, o wnioskach inwestycyjnych dużych obiektów, o przebiegu dróg. Na bazie tego programu będzie budowana siatka, która będziemy wdrażać w kolejnych etapach.
Mamy w planie wprowadzić nową numerację linii autobusowych i tramwajowych. Musi to być czytelne, nie tylko dla mieszkańców metropolii, ale też dla przyjezdnych.
Jak ta nowa numeracja miałaby wyglądać?
Pomysł jest taki, żeby linie z danego miasta zaczynały się od tej samej cyfry. Żeby było wiadomo, że jak na początku jest np. 1, to autobus jedzie z Katowic, a jak 2 to z Gliwic. Oczywiście nie przeprowadzimy takich zmian w ciągu jednego dnia. Będą one wprowadzane sukcesywnie. Czeka nas też zmiana nazw przystanków. Nie istnieją na przykład niektóre zakłady pracy, które dawniej identyfikowały konkretne miejsce, a obecnie nazwy w żaden sposób nie odzwierciedlają aktualnego układu w terenie. I ponownie – dla stałych użytkowników komunikacji ten układ jest czytelny, ale jeśli ktoś w dany rejon jeździ rzadko, to nazwa przystanku, która jest kompatybilna ze stanem rzeczywistym, jest dla pasażera dużym ułatwieniem.
Zdaje pani sobie sprawę, że zmiana siatki połączeń może wywoływać kontrowersje. Skrócenie czy likwidacja linii pewnie nie spodoba się ludziom, którzy z niej korzystają. W jaki sposób chcecie przeprowadzić te zmiany?
Chcemy współpracować z różnymi środowiskami, na przykład pasjonatów transportu, mieszkańcami. Nie uważamy, że mamy monopol na słuszne rozwiązania. Musimy sobie jednak zdawać sprawę, że nigdy przebieg danej linii nie zadowoli wszystkich. Ale dlatego prace nad tymi zmianami przebiegają w oparciu o model ruchu, a nie intuicję kogoś od planowania przewozów.
Trwa dyskusja na temat dalszego poszerzania metropolii. Do GZM chcą dołączyć kolejne gminy, również takie, w których nie ma komunikacji miejskiej. Czy, jeśli dojdzie do dużego rozszerzenia GZM, będzie to problem dla ZTM?
Operacyjnie wszystko można zorganizować. Na pewno będzie się to rozbijało o pieniądze, bo ktoś będzie musiał za nowe połączenia zapłacić. Ten problem będzie już musiała rozwiązać metropolia. Jak będę miała środki, to zorganizuję komunikację w kolejnych gminach. Poza tym warto pamiętać, że niektóre z tych gmin już obsługujemy na zasadach porozumienia.
Metropolia ma przekazywać rocznie 1,2 mln zł Kolejom Śląskim na uruchomienie nowych połączeń. Jak ma w praktyce wyglądać ta współpraca?
W rozmowach z Kolejami Śląskimi cały czas przewijał się wątek nowych połączeń, choć w grę może też wchodzić zwiększenie częstotliwości kursowania pociągów na już istniejących trasach. Współpraca ma wyglądać w ten sposób, że Koleje Śląskie będą proponować połączenia, a my je będziemy opiniować i korygować. Wszystko będzie się odbywać pod nadzorem metropolii, bo to GZM odpowiada za połączenia kolejowe. ZTM jako organizator transportu będzie miał obowiązek dopasowywać trasy “dowozowe”, tak żeby pasażerowie mieli możliwość przesiadki.
Czy ZTM przejmie Tramwaje Śląskie?
To pytanie raczej do zarządu metropolii niż do mnie.
To inaczej. Czy chciałaby pani mieć bezpośrednio “pod sobą” Tramwaje Śląskie?
ZTM jest jednostką operacyjną, powołaną do realizacji zadań wyznaczonych przez GZM. Tak więc, raczej unikałabym odpowiedzi na to pytanie. Mamy naprawdę dużo pracy, więc nie zajmuję się takimi dywagacjami.
Czy pani zdaniem, ZTM powinien mieć własny tabor? Przewodniczący zarządu GZM Kazimierz Karolczak zapowiedział, że metropolia będzie chciała kupić autobusy elektryczne i składy pociągów.
Kupowanie taboru w dużej ilości daje efekt synergii. Jesteśmy w stanie uzyskać bardziej korzystne ceny niż poszczególni przewoźnicy. Czy powinniśmy być właścicielem całego taboru jeżdżącego dla ZTM? W tym momencie wchodzimy w rolę przewoźnika, a nie operatora, a jednak powinniśmy być raczej organizatorem komunikacji. Możemy być właścicielem części autobusów i pociągów, a przewozy zlecać komuś innemu.
Rozmawiał Grzegorz Żądło
Bardzo nietrafionym rozwiązaniem jest podział biletów miesięcznych na kolei w połączeniu z ZTM. Powinien być jeden bilet bez stref w których można się pogubić. (pamiętając gdzie co jeździ). Przy obecnym rozwiązaniu trzeba wykupić na konkretna taryfę albo na całą strefę, ale cena jest zupełnie niekonkurencyjna. Kwota 229 zł na całą strefę to cena WYGÓROWANA. Drogo nie znaczy większe wpływy do kasy. To działa tak jak z akcyzą im wyższa tym wpływy mniejsze. Skoro bilet miesięczny, sieciowy na autobus, tramwaj, trolejbus kosztuje (normalny) 138 zł to w połączeniu z pociągiem powinien być NIEZNACZNIE wyższy. A tak nie zachęci się ludzi do przesiadki z auta. A powinno być odwrotnie, pociągiem nieraz można dostać się szybciej niż autobusami do poszczególnych punktów aglomeracji. Taka koncepcja się nie sprawdza ani z punktu marketingowego ani praktycznego. Rezultat jest taki, że mało kto jeździ pociągami miejskimi, więc jeżdżą puste składy. Szkoda że w Warszawie się dało, gdyż za 180 zł można korzystać z autobusów, tramwajów, metra i pociągów.
“Pomysł jest taki, żeby linie z danego miasta zaczynały się od tej samej cyfry….”
Ok , czyli z wypowiedzi wynika przykładowo, że autobus Z Katowic do Gliwic będzie miał numer 1xx, a z Gliwic do Katowic 2xx. Myślę, że nie powinniście sugerować się lokalizacją to BEZ SENSU. Przy tak dużej liczbie miast i kombinacji nie będzie to działać. Lepiej zastosować system funkcjonalny – np autobusy do centrów przesiadkowych i stacji/przystanków kolejowych 5xx, autobusy do gmin/powiatów wiejskich (ościennych) 7xx, linie okrężne 8xx, linie pośpieszne 9xx, linie nocne Nxx itd.
Mój znajomy ziomek lata samolotem linii czarterowych (jest pilotem). Sam dość często latam jako pasażer czarterami na wakacje (Tunezja, Egipt, Turcja, Bułgaria, itp.). Czy to oznacza, że mam kwalifikacje, aby zarządzać lotniskiem, np. Katowice-Pyrzowice?
Ale to tłumaczenie, że nie korzysta z KM codziennie, bo jej poprzednia firma… jest poniżej pasa, przecież ona od września jest w GZM, więc co to za tłumaczenie ?
Panie Grzegorzu co do merytorycznego argumentu odnośnie przesiadek. Mieszkańcy osiedla Paderewskiego a jest ich około 8 tys. mieli kiedyś autobus nr 10 i mogli nim dojechać bezpośrednio do szpitali w Ochojcu ,Ligoty a i po drodze wysiąść, na Mikołowskiej skąd jest blisko do szpitala na Raciborskiej i Strzeleckiej. Teraz (chodzi mi głównie o ludzi starszych) muszą się przesiadać na dworcu, kręcąc się po podziemiu wąskich przejściach ,że nie wspomnę już o osobach niepełnosprawnych. Mieszkańcy Katowic byliby wdzięczni pani prezes ZTM za ponowne przywrócenie 10
Paderewa – Ochojec
Jasne przywróćmy 10 na Paderewę i konserwujmy tej komunikacyjny gnój, z którego dzisiaj mamy to co mamy. Po co mieć autobus 10 minut z przesiadką jak można mieć co 30 minut bez i koczować. Bo przesiadki z niskopodłogowych autobusów są takie męczące… Przecież 10 można było jechać bezpośrednio na Ochojec z wycieczką przez Ligotę i Piotrowice, bo bynajmniej 9 na Paderewę nie jeździło. Mieliście bezpośredni autobus na Ligotę ? Ciekawe, bo o ile mi wiadomo to 10 jedzie Poleską, a szpitale są na Medyków. Za to cały czas jest bezpośredni 51 z Paderewy i nie kręci się po centrum tylko w miarę prostą trasą jedzie.
O tak, bardzo wdzięczni. I to nie tylko mieszkańcy os. Paderewskiego!
Zatrudnianie w ZTM ludzi, którzy obsługę ŚKUP i kasowników ‘widzieli u rodziny’ a raz na jakiś czas przejadą się autobusem, jest dla mnie skandalem. Ci ludzie nie dość, że się nie znają na temacie za który odpowiadają, to jeszcze mają w d..pie pasażerów, bo sami jeżdżą służbowymi limuzynami.
“Chcemy zachęcać pasażerów do przesiadek i transportu kombinowanego.” hah. głupota.
A jakieś merytoryczne argumenty na poparcie stwierdzenia, że to głupota?
Przesiadka to uciążliwość. Proste mały michale.
W naszych warunkach przesiadka równa się katastrofa, tak ludzie zostali przyzwyczajeni. Wystarczy spojrzeć na przesiadki weekendowe na Pogoni na zatramwaj albo na Wesołej 672 i 972. Tak, więc nie ma się co dziwić, że ludzie protestują na słowo przesiadka, bo to zwykle masa straconego czasu i nerwów.
Zabawy z numerowaniem wg miast to sobie można urządzać tam gdzie jest jedno miasto dominujące np. Warszawa. My mamy zlepek wielu miast o podobnej wielkości, więc ciekawe jaki by ktoś klucz do tego przyjął, głupota. Osobiście sugeruję się mapą i lokalizacją, i nie wyobrażam sobie, żeby jechać gdzieś na ślepo sugerując się nazwą przystanku albo początkowym numerem.
Czy ta kobieta wie w ogóle co robi i co mówi ? Bo odnosze wrażenie, że urwała się z kosmosu