Nie było już tak czarno jak za pierwszym razem. Jednak uczestniczki nie mają wątpliwości, że protestować trzeba. Podobnie jak strona przeciwna. Z 18-metrowym transparentem kobiety przeszły przez Katowice. Finał manifestacji pod biurem PiS.
“Beato, niestety ten rząd obalą kobiety”. To hasło, z którym kobiety maszerowały przez ulice Katowic. Zaczęło się od spotkania w klubie Królestwo i zgromadzenia przy Pomniku Powstańców Śląskich. Jedna z organizatorek odczytała fragment wywiadu, którego udzielił Polskiej Agencji Prasowej kilkanaście dni temu Jarosław Kaczyński.
Prezes PiS powiedział wtedy: będziemy dążyli do tego, by nawet przypadki ciąż bardzo trudnych, kiedy dziecko jest skazane na śmierć, mocno zdeformowane, kończyły się jednak porodem, by to dziecko mogło być ochrzczone, pochowane, miało imię.
To jeden z powodów, dla którego kobiety postanowiły ponownie się zmobilizować. Po drodze marsz minął drugą manifestację. Przeciwnicy aborcji, uzbrojeni w zdjęcia martwych płodów, ustawili się po drugiej stronie alei Korfantego. Następnie przenieśli się obok Teatru Śląskiego.
–Doskonale wiemy, że to dopiero początek. Projekt ustawy został wycofany, ale po cichu szykowane są kolejne, jeszcze bardziej restrykcyjne. Zawierają m.in. zapisy o utrudnieniach w antykoncepcji. Walczymy o to, żeby kobiety miały prawo głosu i wolność wyboru – mówi jedna z organizatorek protestu. Zdecydowana większość manifestujących opowiada się nie tylko za rezygnacją z dalszego zaostrzania prawa aborcyjnego, ale też za jego liberalizacją. –To, co teraz mamy, to minimum, którego nie wolno tknąć. Tak restrykcyjnie, jak u nas, nie jest nigdzie w Europie – dodaje Katarzyna Majchrzak, współorganizatorka manifestacji.
Zdaniem Moniki Pacy-Bros z partii Zielonych, próby zaostrzenia prawa aborcyjnego to zamach na niezależność kobiet. –Tu nie chodzi o to, żeby zlikwidować aborcję. Tu chodzi o to, żeby była ona nielegalna, bo wtedy mogą kontrolować płodność kobiet, a ten, kto kontroluje płodność kobiet, kontroluje całe ich życie.
Na manifestacji pojawiły przedstawicielki zarówno młodszego, jak i starszego pokolenia. – Mam już trochę lat i przeżyłam różne sytuacje, podobnie moje znajome i krewne. Dlatego uważam, że każdy powinien decydować o takich sprawach sam, we własnym sumieniu – mówi Jolanta Nowożyn-Rzepka, która na protest przyszła z wnukiem. Protestującym kobietom towarzyszyli mężczyźni. Daniel Drożdżał przyszedł na manifestację z żoną. -Chcemy zamanifestować swoje niezadowolenie z tego, co się dzieje. Nie podoba nam się to, że dyskusja o karaniu kobiet za aborcję jest w ogóle prowadzona. To podważanie ich podstawowych praw – mówi. –Przyszliśmy razem, ponieważ to, co dotyczy mnie, dotyczy również męża. W końcu chodzi o mój ewentualny wyrok czy badania prenatalne. Mężczyźni żyją z kobietami, są ich mężami, partnerami, więc to też ich sprawa – dodaje jego żona, Natalia Witkowska.
Po drugiej stronie alei Korfantego zebrali się przeciwnicy liberalizacji prawa aborcyjnego. –Pokazujemy sprzeciw przeciwko barbarzyństwu, jakim jest aborcja. Będziemy protestować tak długo, aż w Polsce przestanie się zabijać dzieci zgodnie z prawem – mówi Katarzyna Malcharczyk z fundacji Życie i Rodzina. Grupa domagała się całkowitego zakazu aborcji. –Uznajemy, że każdy człowiek, bez względu na sytuację, w której się począł, ma prawo do życia i nikomu nie można tego prawa odbierać – dodaje Malcharczyk.