Reklama

Dawcy dali im drugie życie. Katowicki szpital ma na koncie 7 tysięcy transplantacji

Po przeszczepie pacjenci katowickiego szpitala dostali drugie życie. Od prawej: o. Tomasz Tlałka i Sabina Kuchnia.

Łukasz Kądziołka
Nowe życie lub drugie życie – tak pacjenci katowickiego szpitala nazywają dar, który otrzymali od dawców. Szpital im. A. Mielęckiego w Katowicach świętuje Dzień Transplantacji. Pacjenci szpitala opowiedzieli o swoich doświadczeniach.

Niektórzy pacjenci szpitala im. A. Mielęckiego dowiedzieli się, że bez transplantacji się nie obędzie, gdy byli bardzo młodzi. – Miesiąc przed maturą dowiaduję się, że moje plany życiowe są zaprzepaszczone – opowiada o. Tomasz Tlałka. Zdiagnozowano u niego kłębuszkowe zapalenie nerek, a po około sześciu miesiącach przeszczepiono mu nerkę jego matki. – To jest 20 lat darowanego życia – mówi.
Przewlekłą chorobę lekarze wykryli w podobnym wieku u pani Sabiny. To był jeden z pierwszych przypadków autoimmunologicznego zapalenia wątroby zdiagnozowany w Polsce. Długie leczenie nie przynosiło efektów. Po mniej więcej roku oczekiwania udało się znaleźć dawcę. – Wyszłam jako zdrowy człowiek, 14 kilogramów chudsza. Teraz nadrabiam całe swoje życie – mówi Sabina Kuchnia. Od momentu operacji minął już rok. – To jest poznawanie świata na nowo i radość non stop – dodaje pani Sabina. Ma dwie córki, 13- i 6-latkę. Ostatnio, podczas pierwszych od lat wspólnych wakacji, rodzina nie potrafiła za nią nadążyć.

Przeszczepy wątroby i nerek to tylko część zabiegów, które są wykonywane w katowickim szpitalu. Dokonuje się tu transplantacji innych narządów, a liczbę przeszczepów szpiku kostnego można porównywać do najlepszych ośrodków w krajach zachodniej Europy. Zanim dojdzie do operacji potrzeba pracy wielu lekarzy. Sama operacja też wiele kosztuje. – To jest ogromny wysiłek, jeśli chodzi o przeszczepy. Jest to nienormowany czas pracy – mówi dr Robert Król z oddziału chirurgii ogólnej, naczyniowej i transplantacyjnej w SPSK im. Andrzeja Mielęckiego ŚUM. W piątek przeprowadzał operację przeszczepu trzustki i nerki, a pracę skończył o godzinie 4.30.

Jednak transplantacji nie byłoby gdyby nie zaangażowanie m.in. koordynatorów. Współpraca z nimi to podstawa dla wszystkich czterech oddziałów szpitala, które zajmują się transplantacją. Jak na razie dawców w Katowicach nie brakuje. Choć w skali całego kraju widać nieznaczny spadek przeszczepów. – Społeczeństwo w Polsce akceptuje tę formę leczenia. Problem może występować na oddziałach intensywnej terapii i anestezjologii. Transplantacja nerki wymaga kompleksowej współpracy – mówi prof. Lech Cierpka, konsultant krajowy ds. transplantologii klinicznej. To on w 2004 roku po raz pierwszy dokonał przeszczepu trzustki i nerki, a rok później wątroby w katowickim szpitalu. Problem braku dawców może mieć też inne podłoże. – W krajach anglosaskich, gdy ktoś potrzebuje nerkę, to w pierwszej kolejności zwraca się do swojej rodziny. W Polsce pacjenci wolą czekać rok niż prosić bliskich – mówi prof. Cierpka. W 2018 roku szpital im. A. Mielęckiego dokonał tylko dwóch przeszczepów narządów pochodzących od rodziny pacjenta.

Mimo to statystyki Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego im. A. Mielęckiego ŚUM w Katowicach robią wrażenie. Od pierwszego przeszczepu w 1983 roku udało się wykonać 7002 zabiegi. Tylko w 2018 roku lekarze przeprowadzili tu 126 operacji przeszczepu nerki. To dużo, biorąc pod uwagę, że w całej Polce było ich 925.


Tagi:

Dodaj komentarz

*
*